Przyjaciółka umieściła ostatnio na swoim profilu na Facebooku wywiad ze mną, który ukazał się w „Wysokich Obcasach” w listopadzie 2009 roku. Tekst nosił tytuł Konfrontacja z szarą słoniną. Opowiadałam w nim o moim przyjeździe z Włoch do Polski w ostatnich latach PRL-u, przywołując różne anegdoty i zabawne zdarzenia z tym związane.
Pod tekstem przyjaciółka napisała: „Znam jej (czyli moją) imigrancką historię, ale za każdym razem coś nowego. W sam raz na dzisiejszy dzień. Witajmy imigrantów, dopóki jeszcze chcą do Polski przyjeżdżać. Solą i chlebem. Inaczej zostaniemy tu sami”.
Bardzo to miłe z jej strony, że pomyślała o mnie, sądzę jednak, że przywoływanie mojej historii w kontekście obecnych wydarzeń jest błędem. Chociaż formalnie jestem imigrantką (imigrant to, zgodnie z definicją, „cudzoziemiec osiedlający się w jakimś kraju”), nigdy się nią nie czułam i nie czuję. Pozwolą Państwo, że wyjaśnię kilka rzeczy.
Imigracja czy emigracja kojarzy się zawsze z jakimś przymusem. Włosi, szczególnie z południowej części półwyspu, masowo emigrowali pod koniec XIX wieku, a potem po II wojnie światowej. Głównymi powod
Zostało Ci jeszcze 75% artykułuWykup dostęp do archiwum
- Dostęp do ponad 7000 artykułów
- Dostęp do wszystkich miesięczników starszych niż 6 miesięcy
- Nielimitowane czytanie na stronie www bez pobierania żadnych plików!
Oceń