O pierwszej nie wiedziałam nic. Dostałam numer od przyjaciela, zadzwoniłam. Kiedy otworzyła drzwi, wydała mi się stara i zmęczona. Po pierwszej rozmowie wiedziałam, że mnie rozumie i jest po mojej stronie. Tyle wystarczyło.
Miałam wtedy 23 lata. Nie miałam siły żyć. Powinnam właśnie chwytać życie, ale każdy dzień był jak pchanie głazu. Powiedziała: Dobrze, że przyszła pani tak wcześnie.
Spędziłam z nią dziesięć lat. Ponad tysiąc godzin, ponad tysiąc rozmów. O wszystkim. O bólu i strachu, o radościach i sukcesach, o pieniądzach, snach, traumach, o gapieniu się w sufit i bezsensie, który zapiera dech. O niespełnieniu, o miłości i tęsknocie, o mamie i tacie, o marzeniach i o pracy, o psie, którego wtedy jeszcze nie miałam, o pocałunkach, których nie chciałam. Tysiące godzin, chustek do nosa. Moje dłonie krążące po tapicerce fotela i oczy błądzące po jaskrawozielonych wzorach na obrazie zawieszonym nad jej głową. Najbardziej lubiłam patrzeć na benjamina – stał w rogu pokoju w donicy i rósł sobie powoli, bez słowa.
Miliony minut, w których milczałam. To mi się początkowo wydawało najtrudniejsze – przyjść i nic nie mówić, po prostu być z nią w ciszy. Przez kilka lat leżałam – uwalniałam skojarzenia, a ona zgarniała ich chmurę znad mojej głowy i razem robiłyśmy z tego sens. Jej znajomy, inżynier – umysł ścisły – m
Zostało Ci jeszcze 75% artykułuWykup dostęp do archiwum
- Dostęp do ponad 5000 artykułów
- Dostęp do wszystkich miesięczników starszych niż 6 miesięcy
- Nielimitowane czytanie na stronie www bez pobierania żadnych plików!
Oceń