Mój tata miał na imię Andrzej. Kiedy 30 listopada składaliśmy mu życzenia imieninowe, tata wycierał oczy i ubolewał, że przychodzimy do niego ostatni raz, bo zimy to on już na pewno nie przeżyje.
Mijał miesiąc, w większym rodzinnym gronie spotykaliśmy się przy wigilijnym stole i tata na krótko odżywał. Do tego stopnia, że gdzieś od sześćdziesiątego roku życia zaczął się domagać, aby podczas dzielenia się opłatkiem dorosłe już dzieci całowały go w rękę.
Wyszło więc na to, że jedynymi mężczyznami, których całowałem w rękę, byli mój tata i Ojciec Święty. Te imieninowo-wigilijne sytuacje powtarzały się przez blisko ćwierć wieku, bo tata dożył 82 lat. Doczekał końca PRL, za którym nie przepadał. Mamie się nie udało, ale przynajmniej cieszyła się z wyboru Karola Wojtyły na papieża. Święta sprzyjają takim wspomnieniom, a od jakiegoś czasu uświadamiają mi, że to my zajęliśmy miejsca naszych rodziców, wujków i cioć, przywożących na Boże Narodzenie pomarańcze i czekoladę.
Dla mnie zima mogłaby nie istnieć. Krótkie dni i niskie temperatury zdecydowanie osłabiają wszelkie procesy myślowe i odbierają ochotę na jakąkolwiek aktywność. Nie
Zostało Ci jeszcze 75% artykułuWykup dostęp do archiwum
- Dostęp do ponad 7000 artykułów
- Dostęp do wszystkich miesięczników starszych niż 6 miesięcy
- Nielimitowane czytanie na stronie www bez pobierania żadnych plików!
Oceń