Zadymieni i zaczadzeni
Oferta specjalna -25%

Drugi List do Koryntian

0 opinie
Najniższa cena w ostatnich 30 dniach: 59,90 PLN
Wyczyść

Na początku września powróciłem z urlopu w Polsce. Wakacje polegały na spotkaniach ze znajomymi, przyjaciółmi, rodziną. Okazało się, że nie było to takie łatwe. Atmosfera w ojczyźnie jest napięta. Polityka w pełnym zwarciu, a w dodatku jeszcze krzyż przed Pałacem Prezydenckim. W towarzystwie trzeba uważać i szybko się orientować, kto za kim i kto przeciw komu, aby się nie wychylić i nie popsuć atmosfery. Niekiedy nie wiadomo, czy i jak zareagować, kiedy się słyszy jakiś głupawy dowcip o zmarłym prezydencie albo – z drugiej strony – nerwową wypowiedź na temat obecnego prezydenta. Udać, że się nie usłyszało, uśmiechać się, dyskutować, czy też powiedzieć coś w stylu: „Tak, tak… no właśnie…”? Życie towarzyskie stało się dość skomplikowane. Starzy znajomi rozczarowują się nawzajem. Zrywają kontakty. Pewien zacny profesor powiedział mi, że po jednej z jego publicznych wypowiedzi w sprawie dotykającej polityki musiał z komórki skasować około 20 nazwisk. Inny znajomy postulował natomiast, że sylwestra można by organizować np. „tylko dla PiS-owców” albo „tylko dla PO-wców”. Wtedy ludzie mogliby szczerze wypowiadać życzenia noworoczne bez groźby rozpoczęcia Nowego Roku od wielkiej kłótni.

W słynnym wywiadzie dla „Rzeczpospolitej” biskup Pieronek zganił biskupów ordynariuszy za polityczne – jego zdaniem – zaangażowanie. „Większość jest zadymiona PiS-em” – stwierdził. Jednocześnie sam usytuował się dość wyraźnie po jednej ze stron społeczno-politycznych sporów. Słowa biskupa Pieronka przypomniały mi pewnego znajomego, który wykazywał z emfazą, że kilku czołowych biskupów w Polsce jest „zaczadzonych” PO-wskim widzeniem świata. Czyżby episkopat i katolicy w Polsce dzielili się na zadymionych i zaczadzonych? Przyczyny „zadymienia” biskup Pieronek upatruje w Radiu Maryja. Zwolennicy koncepcji „zaczadzenia” wskazują na odpowiedzialność „Gazety Wyborczej” i TVN 24. Może coś w tym jest. Sam słyszałem takich, którzy twierdzili, że na bezludnej wyspie wystarczyłby im TVN 24. Inni zapewne w tych samych okolicznościach wybraliby słuchanie rozgłośni o. Rydzyka, ewentualnie regularne przynoszenie przez bociana tygodnika „Gazeta Polska”. Ciekawe, co na bezludnej wyspie chciałby mieć biskup Pieronek. Ufam, że Biblię.

We Włoszech też mają zadymionych i zaczadzonych. To znaczy jedni kochają Berlusconiego, a inni go nienawidzą. Ci, którzy nienawidzą premiera Włoch, ostatnio urządzili sobie na Facebooku zabawę „Zabijamy Berlusconiego”. Internauci proponowali wymyślne sposoby pozbawienia premiera Włoch życia. Ktoś sugerował, by obciąć mu powieki i przed śmiertelnym strzałem nasikać mu w oczy. Ktoś inny podzielił się pomysłem, aby go przywiązać do łóżka i zwyczajnie zagłodzić, a powolną śmierć pokazywać w jednym z kanałów telewizyjnych. Proponowano też mniej spektakularne sposoby, jak np. zatłuczenie szpadlem. Pomimo tego rodzaju nastrojów u dużej części społeczeństwa włoskiego, w tym większości mediów i tzw. intelektualistów, od lat wybory wygrywa właśnie Berlusconi i jego partia. Zaczadzeni kontra zadymieni?

Jak w takiej sytuacji powinien się zachować Kościół? Jedni mówią, że powinien stanąć po stronie dobra i wskazują konkretnie, gdzie owo dobro się znajduje. Drudzy twierdzą podobnie, tylko zupełnie gdzie indziej dostrzegają dobro, za którym należy podążać. Inni są zdania, że Kościół powinien stać pośrodku. Ta koncepcja przypomina słowa Lecha Wałęsy o prawej i lewej nodze, i o tym że on, Wałęsa, znajduje się pośrodku. Jeszcze inni przekonują, że Kościół musi być kilka pięter ponad sporami „zadymionych” i „zaczadzonych”. Wszak wierzący mają do zaoferowania światu Chrystusową perspektywę wieczności, a nie odpowiedzi na bieżące spory o katastrofę w Smoleńsku, krzyż przed Pałacem Prezydenckim itp. Niby tak, ale co zrobić, kiedy z jednej strony wysuwa się pod adresem Kościoła pretensje, że się miesza, a z drugiej formułuje się krytyki, że biskupi „nabrali wody w usta”, czyli próbują stać ponad i na przykład nie chcą na własnych barkach przenieść krzyża. Kiedy zatem stać ponad, a kiedy się konsekwentnie zaangażować?

Biskup Pieronek we wspomnianym wy­wiadzie zaprezentował bliską laickiemu światopoglądowi koncepcję, według której „Kościół ma być ponad”. Na pytanie o niebezpieczeństwo liberalizacji aborcji, wprowadzenia małżeństw homoseksualnych itp. zauważył, że nie ma to wielkiego związku z Kościołem. Po czym zdziwionej dziennikarce wyjaśnił: „Jeżeli ktoś jest chrześcijaninem i ma wyrobione sumienie, to ustawy mu nie przeszkadzają”. No cóż! O ile zgadzam się z biskupem Pieronkiem, że ordynariusze mogliby sobie darować apele o stawianie pomnika, to w kwestii aborcyjno-gejowskich ustaw zgody nie ma. Przecież na przykład w sporze o aborcję nie chodzi tylko o to, aby samemu mieć czyste sumienie, ale by nie zabijać płodów, które są istotami ludzkimi, choć w początkowym stadium rozwoju. Chodzi o obronę życia, a nie tylko o własny spokój. Kościół ma obowiązek angażowania się w stanowienie prawa wówczas, kiedy chodzi o prawo naturalne i godność człowieka. Nawet za cenę oskarżeń o to, że miesza się do polityki i jest „zadymiony”. A w innych sprawach, rzeczywiście, byłoby lepiej, żeby się nie mieszał i był ponad.

Zadymieni i zaczadzeni
Dariusz Kowalczyk SJ

urodzony w 1963 r. – jezuita, profesor teologii, wykładowca teologii dogmatycznej, profesor Wydziału Teologii Papieskiego Uniwersytetu Gregoriańskiego w Rzymie. W latach 2003-2009 prowincjał Prowincji Wielkopolsko-Mazowieckiej Towarzystwa Jezusowego....

Produkt dodany do koszyka

Zobacz koszyk Kontynuuj zakupy

Polecane przez W drodze