Małgorzata, Gosia, siostra

Małgorzata, Gosia, siostra

Oferta specjalna -25%

Liturgia krok po kroku

0 votes
Wyczyść

Stanisław Zasada, Generał w habicie. Opowieść o siostrze Małgorzacie Chmielewskiej i Wspólnocie Chleb Życia, Znak, Kraków 2010, s. 224

O siostrze Małgorzacie Chmielewskiej krążą legendy jak apokryfy. Pierwszą opowieścią, jaką usłyszałem, był fragment wywiadu z przełożoną Wspólnoty Chleb Życia w Polsce. Siostra Małgorzata opowiadała, że w schronisku zagnieździły się wszy. Kolejne odwszawianie nie dawało rezultatu, wreszcie przyszła pora na spalenie materacy, na których spali bezdomni. Służby sanitarne zapowiedziały wizytę na kolejny dzień, wyznaczyły godzinę – do tego czasu wszy mają zniknąć lub schronisko zostanie zamknięte. Użyto wszystkich środków do ich zwalczania, żaden nie zadziałał. Była zima. Chmielewska mówiła, że modliła się w gniewie: „To są Twoi bezdomni. Zrób coś”. Zapowiedziana kontrola wykazała, że wszy zniknęły. Mogli pozostać. Wspominam o tym, gdyż usłyszana wiele lat temu historia działała niezwykle na moją wyobraźnię. Z czasem opowieść zacierała się i nie byłem pewien: naprawdę tak było? Chciałbym tylko, żeby to się wydarzyło? Na szczęście książka Stanisława Zasady Generał w habicie zawiera tę opowieść.

Po stronie Państwa Nikt

Zawsze ją lubiłem. Radykalizm życia siostry Małgorzaty Chmielewskiej, cięty język, autentycznie osobista więź z Chrystusem. A przede wszystkim szczerość. Znajoma opowiadała mi inną historię o siostrze Chmielewskiej, a przekonany jestem, że tych historii jest całkiem pokaźny zbiór. „Gdy jestem w pokoju sama z mężczyzną i zaczynam czuć, że robi się niebezpiecznie, wychodzę z pomieszczenia” – miała powiedzieć siostra. Jej szczególna szczerość, znajomość siebie, autoironia oraz ciągłe podejmowanie decyzji, aby wybierać Chrystusa, urzekało mnie. Wreszcie – czułem – jest przede mną osoba duchowna, która nie jest malowana, sztuczna, ale prawdziwa jak samo życie. Jeszcze jedna opowieść, tym razem zaczerpnięta z artykułu Magdy Rozmarynowskiej („Żołnierka bez karabinu” w „Pani” 5/ 2010). Pojawił się bogaty sponsor, pomagał siostrze Chmielewskiej, zakochał się. Przełożona Wspólnoty Chleb Życia jest piękną, silną kobietą – musi się podobać. Sponsor przyjeżdża któregoś dnia, róże, wzruszenie: „Siostro, ja siostrę kocham”. Nerwowe poprawienie paska przy habicie, nerwowe poprawienie okularów, spojrzenie i odpowiedź: „Spieprzaj pan”. Tej opowieści nie ma w książce Zasady. Szkoda, ponieważ aby choć trochę zrozumieć Chmielewską, należy się poruszać między tymi dwiema wypowiedziami: „To są Twoi bezdomni. Zrób coś” oraz „Spieprzaj pan”.

Nic dziwnego, że osoba tak charyzmatyczna budzi wiele sprzecznych opinii. Dla niektórych zbyt gorsząca, dla innych zbyt surowa. To jednak pokazuje, że mamy do czynienia z żywym człowiekiem. Chmielewska nie jest postumentem, nie daje się umieścić po jakiejkolwiek stronie jakiegokolwiek sporu. Chyba że chodzi o bezdomnych, bezradnych, chorych. Chmielewska staje po stronie najsłabszych, tych najbardziej zawadzających.

To nie jest pierwsza książka o Chmielewskiej i zapewne nie ostatnia. Domyślam się, że nie jest łatwo zrobić o niej książkę. Zawsze żyjąca życiem innych, zabiegana, przerywająca wywiady w połowie, bo obowiązki wzywają. Pierwsza książka o siostrze Chmielewskiej to wywiad rzeka przeprowadzony z nią przez Michała Okońskiego pod znakomitym tytułem Wszystko, co uczyniliście… Książka Zasady, ze znacznie gorszym tytułem, siłą rzeczy powtarza pewne fakty: młodość, nawrócenie przyszłej zakonnicy. Narracja Zasady jest jednak znacznie bardziej dynamiczna, dzięki różnym sposobom opowiadania. Mamy zatem fragmenty reportażu, pokaźną partię wywiadu, części książki biograficznej. Dodatkowo dynamizm uzyskuje autor przez poprzecinanie spokojnej opowieści miniwywiadami z osobami mieszkającymi w schroniskach prowadzonych przez Wspólnotę. Generała w habicie czyta się szybko. To mocne historie kreślące niepokojąco fascynującą postać Chmielewskiej. Zasadniczo jednak, jeśli chodzi o treść, jest to powtórzenie książki Wszystko, co uczyniliście… I tyle. Na poziomie intelektualnym książkę można uznać za przeczytaną i odłożoną na półkę. Dopiero teraz jednak rozpoczyna się prawdziwe od-czytanie tej opowieści.

Bo ty tego nie robisz

Czy można pisać odkrywczo i zachwycająco o biedzie, bezradności, bezdomności? Pewnie można, choć na pierwszy rzut oka nie ma się czym zachwycać. Bo to przestrzeń cierpienia i przygnębiającej samotności. Tę ciemność rozjaśnić ma przede wszystkim drugi człowiek, daleko później – o ile w ogóle – może w ten obszar wejść literatura. Kogo widzę, gdy spotykam bezdomnego? Najczęściej śmierdzącego uryną, irytująco bezradnego, uwikłanego w alkoholizm i przemoc. Chmielewska i ludzie do niej podobni czasem widzą w nich proroków, ale przede wszystkim starają się dojrzeć Chrystusa. Dla siostry Małgorzaty zajmowanie się poranionymi życiowo ludźmi – a spotkała ich w życiu sporo – to spotkanie ze świętością. Mówi: „To ludzie, którzy żyją w zgodzie z prawdą, pomagają drugim. Jedni są głęboko wierzący, inni pozbawieni łaski wiary. (…) Ci, którzy przyjmują swój los z pokorą, na przykład przykuci do łóżka. Matki, które wychowują niepełnosprawne dzieci. Ci, którzy sami mają niewiele, a jeszcze troszczą się o innych. Staruszki, które całymi dniami modlą się za dorosłe dzieci, które w życiu pobłądziły”. To przecież nic innego jak Kazanie na górze zamienione na prozę życia. Tak, takie życie wymaga heroizmu, ale jeszcze trudniej jest źle żyć. Na pytanie, dlaczego zajmuje się bezdomnymi, odpowiada: bo ty tego nie robisz.

Reguły miłosierdzia

Pomaganie chorym, bezdomnym, samotnym matkom, to nie zabawa. Są zasady, bez których ta praca nie miałaby najmniejszego sensu. Po pierwsze, wyciągnąć robaki ze skarpetek, pozwolić się wykąpać i dać jeść. Dopiero potem pomoc. O nawracaniu nie ma mowy. Chociaż Wspólnota Chleb Życia jest wspólnotą katolicką, o przyjęciu pod dach nie decydują kwestie wyznaniowe, a udział w praktykach religijnych jest dobrowolny. Chmielewska nie tworzy schronisk, ona stara się stworzyć dom. W domu są więzi między ludźmi, jest odpowiedzialność, która pomaga odzyskać wolność. Nie wszyscy to akceptują. Jednym z największych problemów jest alkohol. Przyłapany na piciu musi opuścić dom na 24 godziny. Potem może wrócić. Po drugiej wpadce z alkoholem opuszcza Wspólnotę na zawsze. Czasem są to trudne decyzje, jak wtedy, gdy należy usunąć z domu pijaną matkę, która kilka dni wcześniej urodziła dziecko. Większym problemem jest postawa roszczeniowa: mnie się należy. Zasadą w domach Wspólnoty jest, aby ci, którzy mają własne pieniądze – alimenty, renty, pensje – oddawali część swoich dochodów na utrzymanie. Sumy nie są zawrotne (dorosły 300 zł na miesiąc, dziecko – 150 zł), ale większość nie chce płacić. Wyrugowanie postawy życia za darmo nie jest łatwe. Zdarzają się też kradzieże, agresywne zachowania. Trudno wdrożyć domowników do codziennych obowiązków – zmywania, sprzątania, gotowania. To jest ciągłe użeranie się, mówi Chmielewska. Tłumaczenia nie pomagają, czasem trzeba ostro przekląć i wrzasnąć. Wszyscy domownicy i współpracownicy Chmielewskiej to potwierdzają: potrafi kląć, aż w pięty idzie. I palić. Podopieczni nie są aniołami, nieraz tylko wstrząs może zmusić ich do pracy, do dania czegoś z siebie. Zarzucającym jej despotyzm czy wykorzystywanie władzy odpowiada, że miłość bliźniego to nie emocje, że muszą istnieć zasady dla dobra wszystkich. Tu każdy jest uczniem; ona jest uczniem, a nauczycielami biedni bracia.

Przed Bogiem

Jak można żyć życiem innych, gdy swojego przecież prawie wcale się nie ma w tej służbie? Służbie dziwnej, bo siostra Chmielewska jest także matką dla czworga adoptowanych dzieci. Mówią na nią Gosia. Jedno jest niepełnosprawne i będzie musiała opiekować się nim do końca. Zakonnica adoptująca dzieci – to nie jest komfortowa sytuacja. Dla nich, żeby nie było zgorszenia, zastanawiała się nad porzuceniem habitu. Wytrwała. „Stanęły przede mną i czekały, aż ktoś je pokocha. Byłabym świnią, gdybym ich nie wzięła”, tłumaczy trudną decyzję. Próbuje stworzyć dom, mieszkając z alkoholikami, recydywistami po wieloletnich wyrokach. Nie dzieli ludzi na „gorszych” i „lepszych”. Jeśli ktoś wprowadza taki podział, ona opowiada się zdecydowanie po jednej stronie. Wybrałam życie z motłochem, mówi, a czytelnik jakby słyszał jej śmiech.

Adoracja. Codzienna, godzinna. Bez tej godziny, bez Niego, to wszystko dawno by upadło. W książce Wszystko, co uczyniliście… mówi: „Źródłem siły na pewno był Pan Bóg. I choć to nie oznacza, że nie cierpiałyśmy, to każde wydarzenie starałyśmy się odczytywać jako Jego wolę. To nie jest, rzecz jasna, tak, że jak ktoś mnie bije po twarzy, to robi mi dobrze, bo uczy mnie cnoty pokory i cierpliwości. Ale jeśli już mnie bije, to mogę choć próbować to wykorzystać, żeby zrobić następny krok w kierunku Chrystusa. A tym, który mnie bije, Pan Bóg pewnie jakoś się zajmie”.

Można pisać o siostrze Małgorzacie Chmielewskiej na wiele sposobów. Jej postać sprawia, że każda książka porusza i nie pozostawia obojętnym. A jednocześnie żadna forma opowieści nie jest w stanie oddać całej prawdy o niej. Być może, żeby zrozumieć, trzeba po prostu żyć, tak żyć.

Przyznaję: trudno ogarnąć i oddać wrażenia z lektury Generała w habicie jedną myślą. Boję się, żeby nie wpaść w którąś ze skrajności: napisać zbyt górnolotnie albo zbyt umniejszająco. Dlatego oddaję głos komuś innemu. Niech mówi Tischner, który zapytany kiedyś o obecność Boga pośród ludzi, odpowiedział: „Ale jest jeszcze sfera ekonomii zbawienia. Ten inny uczestniczy w zbawieniu, cierpi za kogoś i dla kogoś, modli się za kogoś. Na tym polega misterium świętych obcowania – wszystko zawdzięczamy wszystkim i wszyscy nam coś zawdzięczają. Zbawiamy się poprzez siebie”.

Małgorzata, Gosia, siostra
Marcin Cielecki

urodzony w 1979 r. – polski poeta, eseista, recenzent, pisarz.  Autor m.in. zbioru esejów Miasto wewnętrzne, książek poetyckich Ostatnie Królestwo, Czas przycinania winnic....

Produkt dodany do koszyka

Zobacz koszyk Kontynuuj zakupy

Polecane przez W drodze