Wyznanie
fot. ahmet sali / UNSPLASH.COM

Miałem ogromne poczucie winy, że ich opuszczam. Bo ja tych ludzi naprawdę kochałem. I kiedy sobie wyobraziłem, że już ich więcej nie zobaczę, to było strasznie trudne.

Imię i nazwisko mojego rozmówcy pozostają anonimowe. Nie dlatego, żeby chciał coś ukryć albo że wstydzi się tego, co powiedział. To jest po prostu bardzo osobista historia.

Roman Bielecki OP: Ile miał pan wtedy lat?

Były ksiądz: Czterdzieści sześć. Zostawiłem kapłaństwo po dwudziestu latach.

Jakim pan był księdzem?

W moim – dzisiaj widzę, że zuchwałym – odczuciu byłem dobrym księdzem. A nawet bardzo dobrym. Wielu ludzi w różnych parafiach mówiło: To jest ksiądz z powołania. Spowiednikiem też byłem dobrym. Godzinami spowiadałem. Żyłem ubogo. Przez dwadzieścia lat chodziłem w jednej, coraz bardziej połatanej sutannie. Długo czekałem na przydział proboszczowski. W końcu dostałem niewielką parafię i stamtąd odszedłem po kilku latach.

Kiedy pan pomyślał, żeby iść do seminarium?

Podczas jednej z pierwszych spowiedzi proboszcz zapytał mnie, czy będę księdzem. I widząc moje zaskoczenie, dodał: Pamiętaj, żebyś był. Latami dojrzewałem do tej decyzji. Kiedy się urodziłem, moja mama po kolejnym ciężkim porodzie poświęciła mnie Bogu w Niepokalanowie.

I w związku z tym chciał pan spełnić jej marzenia?

Nie, ona nigdy nie powiedziała: Idź do seminarium. Tym bardziej mój ojciec. Wiara była decydującym elementem. Zawsze lubiłem się modlić, od dziecka byłem ministrantem, gorliwie modliłem się z Maryją, chodziłem na piesze pielgrzymki. Jedynie przed maturą znajomy ksiądz powiedział mi: Pamiętaj, gdybym ja umarł, to ty podejmij tę sztafetę i bądź księdzem. I dał mi krzyż, jakby na drogę…

Czyli jednak presja…

Nigdy tak o tym nie myślałem. Co więcej, poznałem kiedyś starszego księdza, który czując, co się święci, powiedział mi: Nie idź, wybierz się najpierw na studia na KUL.

Bo?

Bo jesteś za młody, nic nie wiesz o życiu. Jesteś zdolny, dasz sobie radę, a potem podejmiesz decyzję. Ja miałem tylko osiemnaście lat.

Nie posłuchał go pan.

Nie wiem, co by było, gdybym go posłuchał. Może oszczędziłbym sobie wielu niepotrzebnych cierpień.

Seminarium było ucieczką od życia?

Był to pierwszy krok wyjścia z przeciętności parafialnej. To miał być też ratunek na moją grzeszność, z której dość szybko zdałem sobie sprawę. Przejmowałem się bardzo grzechem i wiara była dla mnie schronieniem. To było zabarwione nerwicowym podejściem do religii. Przez długi czas łzy traktowałem jako znak dobrze przeżytej spowiedzi, a ich brak jako powód do niepokoju.

Eksdominikanin Tadeusz Bartoś w swojej książce z wątkami autobiografii Mnich pisze, że seminarium to miejsce deformacji osobowości i zabijania indywidualności.

Nigdy tak nie mówiłem i dziś też tak nie myślę. Co nie znaczy, że wszystko mi tam pas

Zostało Ci jeszcze 85% artykułu

Wykup dostęp do archiwum

  • Dostęp do ponad 7000 artykułów
  • Dostęp do wszystkich miesięczników starszych niż 6 miesięcy
  • Nielimitowane czytanie na stronie www bez pobierania żadnych plików!
Wyczyść

Zaloguj się

Wyznanie
Roman Bielecki OP

urodzony w 1977 r. – dominikanin, absolwent prawa KUL i teologii PAT, kaznodzieja i rekolekcjonista, od 2010 redaktor naczelny miesięcznika „W drodze”, były Prowincjalny Promotor Środków Społecznego Przekazu (2018-2022), autor wielu wywiadów, recenzji filmowych i literackich...

Produkt dodany do koszyka

Zobacz koszyk Kontynuuj zakupy

Polecane przez W drodze