28 czerwca minęła 25. rocznica śmierci ks. prof. Józefa Tischnera (1931–2000). Decyzją Senatu RP został on ogłoszony patronem mijającego roku, gdyż jak napisano w uchwale: „przez całe życie budował mosty między różnymi środowiskami i nurtami umysłowymi, a jego działalność i dziedzictwo zachowują wartość zarówno w kontekście religijnym, jak i świeckim”.
W przestrzeni publicznej brakuje ludzi, na widok których chce się żyć. Pchają się nam przed oczy twarze rozmaite, ale wiele tych twarzy kojarzy się z czymś, co raczej odbiera nadzieję, niż tę nadzieję daje.
Rozmawiają Wojciech Bonowicz i Ewa Skrabacz
Ostatnio bardzo poruszyła mnie antologia Wywiady prasowe wszech czasów. Roosevelt, Ibsen, Chesterton… Rozmowy, które ożywiły dla mnie tych ludzi, umożliwiły ich dotknięcie. Pan, dwadzieścia pięć lat po śmierci księdza profesora Józefa Tischnera, zdecydował się opracować Rozmowy z mistrzem.
W przypadku Tischnera rozmowa – wszystko jedno czy prasowa, radiowa czy telewizyjna – była istotnym sprawdzianem tego, co sam filozoficznie opracował. On nie tylko przenikliwie mówił o dialogu, ale go także praktykował. Przy tym niechętnie rozmawiał o rzeczach, które uważał za drugorzędne, a chętniej o problemach, które postrzegał jako naprawdę ważne. Gdy pytano go o sprawy bardziej szczegółowe, to – jak prawdziwy filozof – od razu umieszczał je w szerszym kontekście. I był prawdziwy, szczery. Nie w sposób zawstydzający czy budzący zażenowanie – bo można być szczerym również w sposób pretensjonalny. Tischner nie był pretensjonalny.
Nie był też przytłaczający. Mówimy o latach dziewięćdziesiątych, kiedy był już uznanym autorytetem. Tymczasem on po prostu spotykał się z człowiekiem.
Tischner powiedział kiedyś rzecz bardzo prostą: warunkiem dialogu jest umiejętność słuchania. Ze słuchaniem mamy cywilizacyjny problem – każdy chce przede wszystkim opowiadać i zostać wysłuchanym. Mało kto chce słuchać. Tischner bardzo poważnie traktował sytuację rozmowy. Jeśli pada pytanie, to jesteś zobligowany na nie odpowiedzieć. Jeśli wydaje ci się, że pytanie nie trafia w istotę sprawy, to możesz – umiejętnie odpowiadając – do tej istoty sprawy jakoś dotrzeć. Ale nie okazuj lekceważenia temu, kto nieumiejętnie pyta. W gruncie rzeczy można powiedzieć, że zbiór rozmów, który przygotowałem, to filozofia dialogu w praktyce.
Ksiądz Tischner nie tylko tworzył, ale i praktykował filozofię dialogu. Jako filozof, jako duszpasterz. Towarzysząc konkretnym ludziom – studentom, dzieciom, góralom – na język każdego z nich przekładał największe pojęcia filozoficzne.
Mało w życiu spotkałem ludzi tak integralnych jak on. Bardzo sprawnie poruszał się między światem przedszkolaka, studenta i pracownika naukowego oraz światem Podhala nie dlatego, że się nauczył takich czy innych technik, tylko dlatego, że był integralny. Dziś ludzie się uczą technik przemawiania, występowania, przechodzą treningi, jak rozmawiać, jak się prezentować. W gruncie rzeczy są pełni wewnętrznego niepokoju, rozdzierani sprzecznościami. Siłą Tischnera była wewnętrzna spójność. To nie znaczy, że nie doświadczał konfliktów, problemów, napięć. To co innego. Kolega Tischnera z lat szkolnych Wawrzyniec Kuchta, który mieszkał w Łopusznej i – jak mówił Tischner – „Pan Bóg dał mu łaskę zapomnienia czytania i pisania”, po śmierci księdza powiedział o nim coś bardzo trafnego: „On miał w sobie ten… współczynnik”. Znaczyło to, że Tischner miał w sobie coś takiego, do czego nawet w chwilach najtrudniejszych mógł się odnieść. Możemy powiedzieć: wiara, możemy powiedzieć: odwaga, wewnętrzna wolność. Był wolny od rozmaitych pokus, na przykład pokusy władzy, co niestety jest bardzo rzadkie. I to mu dawało nie
Zostało Ci jeszcze 85% artykułu
Oceń