Pytanie Boga
W głowie się kręci od nadmiaru ważnych wydarzeń, zatem pierwszy w tym roku felieton będzie miał formę nietypową. Poszatkowaną.
***
Zacznijmy od wydarzenia absolutnie epokowego, czyli gwałtownego wzrostu oglądalności serialu Warsaw Shore, emitowanego przez MTV. Informacja dla ciut gorzej zorientowanych: to odświeżona wersja wypalonego formatu Big Brothera, tyle że z jeszcze większą dawką żenujących dialogów (głównie o seksie), nieustającą fontanną wulgarnych dowcipów oraz kalejdoskopem spoconych dekoltów i dłuuugich tipsów (choć według satyryka Szymona Majewskiego dawny Big Brother w porównaniu z tym ściekiem to był właściwie Kabaret Starszych Panów).
Słowem: Warsaw Shore to Głos Prostaka w Twoim Domu. Aż dziw bierze, że coraz więcej Polaków łyka tę niestrawną karmę z szeroko rozdziawioną gębą, niczym francuska gęś, tuczona na foie gras. Jednak w przeciwieństwie do biednej gąski, mamy tutaj do czynienia z łykaniem w stu procentach dobrowolnym. Wszyscy są szczęśliwi: producenci serialu są szczęśliwi, aktorzy są szczęśliwi, widzowie też. Niektórzy bohaterowie i bohaterki Warsaw Shore już trafiają na łamy gazet, bo zyskali tzw. rozpoznawalność i można próbować z nich ulepić celebrytów i celebrytki. Tak jak kiedyś sławę zdobyli tancerze, uczestnicy Tańca z gwiazdami, którzy w pewnym momencie stali się bardziej popularni (przynajmniej niektórzy z nich) od „gwiazd”, z którymi przydziałowo pląsali.
I tak niektóre portale cytują złote myśli uczestników (wcale nie ironicznie), a „Super Express” proponuje swoim czytelnikom: „Zobacz galerię zdjęć dziewczyn z Warsaw Shore bez makijażu”.
Ja nie jestem w stanie intelektualnie udźwignąć całego tego przedsięwzięcia. Nawet z makijażem. A co dopiero bez!
***
Wreszcie mogę coś napisać o moim ukochanym Poznaniu. Szkoda tylko, że okazja niespecjalnie wesoła.
Ksiądz prof. Paweł Bortkiewicz chciał wygłosić wykład o filozofii gender na poznańskim Uniwersytecie Ekonomicznym. To był jego pierwszy poważny grzech, bo – jak wiadomo – już sama chęć wyrażenia krytycznego zdania na temat gender jest czymś nagannym. A gdy swoje zdanie chce wyrazić duchowny, w dodatku na państwowej uczelni – to już zakrawa na skandal. Jeszcze większym skandalem było to, że wykład w końcu się odbył.
Na szczęście znalazło się kilku nieugiętych obrońców demokracji i tolerancji, którzy heroicznie stawili czoło inkwizycji i nie zważając na konsekwencje, postanowili zakłócić wystąpienie księdza profesora. Jeden z nich, ubrany w gustowną sukienkę w kolorze złota, wykonał nawet specjalnie przygotowany na tę okoliczność układ choreograficzny.
Niestety, interweniowały siły Zła i Ciemnogrodu. Chodząca na pasku Opus Dei policja brutalnie potraktowała dzielnych manifestantów, jednego z nich rażąc nawet paralizatorem. „Gazeta Wyborcza” opisywała zajście tak, jakby chodziło o rozpędzenie spotkania bezbronnych, lewicujących studentów przez krwawe, faszystowskie bojówki Pinocheta.
No dobrze, żarty na bok. To, że jeden z wybitnych polskich teologów, były dziekan Wydziału Teologii UAM, członek Polskiej Akademii Nauk, nie może wygłosić wykładu na uczelni wyższej, bo nie podoba się to jednej gazecie i kilku skretyniałym młodzieńcom, to naprawdę powód do niepokoju. Zrozumiałbym wątpliwości, gdyby ks. Bortkiewicz chciał przekonywać studentów, że Ziemia jest płaska. Ale przecież on mówił coś dokładnie przeciwnego – że Ziemia jest okrągła!
***
Mniej więcej w tym samym czasie media obiegła wstrząsająca informacja. Naukowcy z Uniwersytetu Pensylwania zbadali mózgi 428 kobiet oraz 521 mężczyzn i doszli do wniosku, że – uwaga, uwaga – różnią się one znacząco. Jedna z badaczek, Ragini Verma, stwierdziła nawet, że jest zdziwiona, do jakiego stopnia wyniki eksperymentu potwierdzają stereotypy: o mężczyznach, lepiej radzących sobie w naprawianiu różnych przedmiotów i kobietach, mających lepszą pamięć i łatwiej nawiązujących kontakty społeczne.
Ciekawe, jakie rezultaty przyniosłoby badanie zwojów nerwowych pana w złotej sukience oraz pań występujących w Warsaw Shore. Jedno jest pewne: naukowcy musieliby użyć bardzo silnego mikroskopu.
Oceń