Do Trojco-Siergiejewskiej Ławry niedaleko Moskwy, gdzie znajduje się grób mojego (z wyboru) patrona św. Sergiusza z Radoneża (prawosławnego, uwzględnionego jednak również w katolickim kalendarzu), jeżdżę mniej więcej co kwartał od dobrych trzech lat. Jednak dopiero teraz zauważyłem fascynującą koincydencję na rozległym placu, rozciągającym się przed główną bramą wjazdową do klasztoru. W pobliżu okazałego szesnastowiecznego muru, okalającego starą część Ławry, stoi ogromnych rozmiarów posąg św. Sergiusza, zatrzymujący w biegu zdumione jego rozmiarem dzieci, a dorosłych prowokujący majestatem do złożenia pokłonu, jeszcze zanim przekroczą bramę klasztoru. Sergiusz w krajobrazie okolicy zdecydowanie dominuje. Tymczasem dosłownie pięćdziesiąt metrów dalej, nieco schowana wśród drzew, niemal blokując przejście z Ławry do klasztornego domu pielgrzyma, na wydatnym postumencie stoi znacznych rozmiarów głowa Włodzimierza Iljicza Lenina.
Lokatorzy tego samego placu, zbrodniarz i święty. Człowiek, który czynem wyznawał zasadę, że aby zrobić dobrze, trzeba najpierw komuś zrobić bardzo, bardzo niedobrze, i drugi – którego łagodność, mądrość i pokorę doceniła i potwierdziła nawet jedno
Zostało Ci jeszcze 75% artykułuWykup dostęp do archiwum
- Dostęp do ponad 7000 artykułów
- Dostęp do wszystkich miesięczników starszych niż 6 miesięcy
- Nielimitowane czytanie na stronie www bez pobierania żadnych plików!
Oceń