Hermanice
Oferta specjalna -25%

Ewangelia według św. Łukasza

0 opinie
Wyczyść

Od jedenastu już lat organizujemy w Hermanicach na Śląsku Cieszyńskim spotkania formacyjne dla młodzieży. Wybór miejsca — myślę — opatrznościowy. To przecież tutaj, całkiem niedaleko w Górkach Wielkich, na harcerskim Buczu, bohaterowie książek Kamińskiego: Zośka i ParasolKamienie na szaniec, spędzali swoje ostatnie wakacje w 1939 roku, zanim pochłonęła ich wojna. To przecież tutaj w Hermanicach przebywał na obozie wojskowym student Karol Wojtyła. To niedaleko stąd znajdują się źródła Wisły, a więc jakby źródła tożsamości narodowej i źródła wiary.

Początkowo spotkania w Hermanicach miały charakter wyłącznie dominikański. W czasie przygotowań do VI Światowego Dnia Młodzieży w Częstochowie, w roku 1991, Duch Święty — bo Jemu należy przypisać to dzieło — rozsadził ramy dominikańskiego zaścianka i powstały trzy sesje skoncentrowane wokół wiary, nadziei i miłości. Wiara pozostała wiarą, nadzieja ewoluowała w kulturę, a miłość stała się doskonałym kursem przedmałżeńskim.

22 maja 1995 roku jest ważną datą w dziejach Hermanic. W drodze do Skoczowa nad łąką krążył Ojciec Święty błogosławiąc ludziom i dziełu. Potem łąka stała się ośrodkiem. Powstała wiata, sanitariaty, pole namiotowe, itd.

Tegoroczne Hermanice zachowały swoją dotychczasową strukturę. Była zatem sesja o wierze. Przyjechali ludzie z natury rzeczy poważni, każdy jakby wiedział czego chce. Sesja o miłości. Tutaj każdy z uczestników jeszcze bardziej wiedział czego chce. Musiałem nawet założyć prywatne biuro matrymonialne, aby odpowiedzieć jakoś na gorące zapotrzebowania i marzenia młodzieży, obiecując w wiadomej sprawie modlitwę. Pomiędzy nimi była sesja o kulturze — prawdziwa bomba. Mając dość już zapraszania gwiazd i gwiazdorów z dziedziny kultury i ich opowieści o zawirowaniach życiowych i cudach nawrócenia, zaprosiłem tego roku zupełnie normalnych ludzi. Przyjechali przedstawiciele różnych zakonów i zgromadzeń, aby opowiedzieć o sobie, swoich założycielach, swoim zakonie, o tym co robią, jak żyją i co mają do zaproponowania dzisiejszym ludziom — szczególnie młodzieży. To była najlepsza sesja. Prawdziwa eksplozja charyzmatów, barw i świateł. Długo już jestem w zakonie, ale takiego zderzenia osobowości i charyzmatów, takiej przygody, jeszcze nie przeżyłem. Zobaczyłem na nowo Kościół, nie tylko prezbiterium i nawę, ale podziemia, wieniec kaplic rozmaitych i wieżę z dzwonami.

Byli zatem ojcowie karmelici i pijarzy, benedyktyni, bonifratrzy i albertyni, dominikanie, franciszkanie i redemptoryści. Były siostry urszulanki, służebniczki, małe siostry Karola de Foucauld, siostry bezhabitowe założone przez bł. Honorata Koźmińskiego, cudowne jadwiżanki, dominikanki i jednoosobowy zakon siostry Elżbiety z Rzeszowa, która swoim zaangażowaniem przebijała wszystkich i koncentrowała na sobie. Ach, ta Ela z rozłożonymi rękami, biegała nawracać ewangelików, litując się nad ich niezrozumieniem Kościoła, celibatu, Matki Bożej i Papieża. Przybyła również grupa młodzieży z Ukrainy z diakonem Bogdanem. Msza święta była z natury dwujęzyczna. Sama ich obecność poszerzała o wymiar powszechności nasze rozumienie Kościoła. Wśród nich była Irina — gwiazda od samego wejścia. Wysokie obcasy, ażurowe odzienie, długie dwukolorowo wymalowane paznokcie i liczne zachodnie stroje. Ojciec Nikodem nie ustawał w jej nawracaniu i przywracaniu tej ekstrawagancji do europejskich, jak mu się wydawało, norm. Pewnego wieczoru, kiedy paznokcie przybrały barwy wyzywające, a odzienie stało się wyjątkowo oszczędne, usiłowaliśmy ją wespół z ojcem Nikodemem żartobliwie napomnieć, że może nie wypada, by kobieta z kraju bolszewickiej rewolucji nosiła takie krogulcze paznokietki i tak kuse wdzianko z zachodnimi, kapitalistycznymi napisami. Na to Irina, uśmiechając się ponad naszymi uwagami, odparła: Nicziewo nie panimaju, u mienia mieżdunarodnyje myszlienije. A może jest to ten nowoczesny uniwersalizm, którego my już nie rozumiemy?

Ta sesja ukazała Kościół, jako matkę opiekującą się swoimi dziećmi i wychodzącą naprzeciwko, chociażby wracały po długiej nieobecności. Zakony, jakież to bogactwo ducha, zaangażowania i treści. Jacy kolorowi ludzie. Jak pasjonujące były ich opowieści.

Siostra Andrzeja, służebniczka, ofiarowała mi dziennik Edmunda Bojanowskiego, który przeczytałem z największą satysfakcją. Dowiedziałem się, że Błogosławiony wstawał wczesnym rankiem, szedł na mszę świętą, a potem pokrzepiał się kawą, cygarem i pobożną rozmową ze spotkanym poważnym i zacnym kapłanem. Zaraz pragnąłem go naśladować. Ale zawsze brakowało któregoś z elementów. Bo jak znalazła się kawa i cygara, to brakowało zacnego kapłana albo bywało odwrotnie. Zacnych kapłanów było pod dostatkiem, a…

Cudowna opowieść brata Pawła, albertyna, o tym, jak żył i umierał święty Brat Albert, o tym jak dowiedział się, że bracia spalili jego obrazy. Zwracając się do jednej z sióstr przed śmiercią miał powiedzieć: „Józka, daj skręta”.

Elę od małych sióstr pamiętam jeszcze z Krakowa. Studiowała medycynę, chodziła w obcisłych spodniach i roznosiła ulotki. Ojciec Tomasz Pawłowski nazywał ją wtedy płonącym ogniem rewolucji. Potem była chirurgiem w Rabce. Aż zniknęła zupełnie. Po latach odnalazłem ją w zakonie. Albo koleżanka z Prudnika — mieszkała niedaleko nas, naprzeciwko milicji. Potem też została lekarką i zakonnicą w cywilu, bo jest od bł. Honorata. Trzyma się wspaniale. Piękna pani, ani by kto pomyślał, że zakonnica. Pamiętała dobrze czasy naszego wspólnego dzieciństwa. Nawet się wzruszyłem.

Cudowni byli bonifratrzy, przyjechali całym zespołem, przywieźli zioła, lekarstwa i maści, cały koszyk, co ludzie natychmiast po spotkaniu rozdrapali.

Gdy pojawili się benedyktyni, młodzi ludzie rzucili się na regułę świętego Benedykta, jakby to był przepis na łatwe i przyjemne życie albo jakąś nietrudną i niewymagającą miłość.

Zaludniła się hermanicka wiata ludźmi sprzed wieków. Jakby ożyli, jakby na nowo zaczęli działać i dawać świadectwo, że Jezus żyje! Że prawdziwie zmartwychwstał i czeka na nas w domu Ojca.

Hermanice
Jan Góra OP

(ur. 8 lutego 1948 w Prudniku – zm. 21 grudnia 2015 w Poznaniu) – Jan Wojciech Góra OP, dominikanin, prezbiter, doktor teologii, duszpasterz akademicki, rekolekcjonista, spowiednik, prozaik, twórca i animator, organizator Dni Prymasowskich w Prudniku i Ogólnopolskiego Spotka...

Produkt dodany do koszyka

Zobacz koszyk Kontynuuj zakupy

Polecane przez W drodze