Po prostu: d’Anthès, bez imienia i bez tytułu – tak go tu pamiętają i siła tej pamięci zadziwia. Kilka dni temu oprowadzałem po naszym kościele wycieczkę uczniów piątej klasy szkoły podstawowej. Kiedy spytałem, czy znają nazwisko d’Anthès, odpowiedziało mi chóralne buczenie, a kilka kciuków powędrowało w dół. Ubawiony nieco tą reakcją, powiedziałem: A on tutaj brał ślub. Zapadła cisza, w której rozległo się tylko czyjeś: Nie może być! Oj, nie lubią tutejsze dzieci nazwiska d’Anthès, nie lubią. Z jego świszczącym końcowym „s”, twardym i krótkim jak wystrzał z pistoletu. Najsłynniejszy wystrzał w historii rosyjskiej kultury – ten, który pozbawił życia Aleksandra Siergiejewicza Puszkina. Od tamtej pory dla Rosjan d’Anthès jest zbrodniarzem. Właśnie nie „był”, a „jest”, zbiorowa pamięć nie pozwala zabliźnić się tej ranie.
Georges Charles d’Anthès przyszedł na świat w Alzacji w 1812 roku. Od kołyski miał właściwie wszystko, żeby zrobić karierę: dobre koligacje i spory majątek rodowy. Ale choć przyszłość zapowiadała się wspaniale, to ciągle coś przeszkadzało mu rozwinąć skrzydła. Próbowano znaleźć mu miejsce w korpusie paziów Karola X, nie został jednak przyjęty. Zdał do akademii wojskowej Saint-Cyr jako czwarty, czyli zupełnie nieźle, a jednak po zaledwie dziesięciu miesiącach nauki opuścił uczelnię i wrócił do rodzinnej Alzacji. Po śmierci matki w 1832 roku postanawia szukać szczęścia za granicą. Jedzie do Prus,
Zostało Ci jeszcze 75% artykułu
Oceń