Hewel. Wszystko jest ulotne oprócz Boga
Iz 66, 18-21 / Ps 117 / Hbr 12, 5-7. 11-13 / Łk 13, 22-30
„Bo tego Pan miłuje, kogo karze, chłoszcze każdego, którego za syna przyjmuje. (…) Jakiż to bowiem syn, którego by ojciec nie karcił?”
Pewna Szwajcarka, znająca dość dobrze nasz kraj, zapytana o fundamentalną różnicę między Kościołem polskim a szwajcarskim odrzekła, że w Polsce wierni podlizują się księżom, a w Szwajcarii księża wiernym. Wydaje mi się, że ta odpowiedź, jakkolwiek żartobliwa, zawiera w sobie nieco prawdy.
Podlizywanie się jest niskie i niewłaściwie – to banał, o którym nie ma potrzeby pisać. Jednak wbrew spontanicznej reakcji, w myśl której schlebianie księżom to poważny problem eklezjalny, a księżowskie schlebianie wiernym to całkiem mądra postawa „zabiegania” o Bożą trzódkę, paradoksalnie to drugie wydaje się znacznie bardziej szkodliwe.
Stroną poszkodowaną jest zawsze adresat umizgów, a nie umizgujący się. Ofiarą wersji polskiej są więc zadufani księża, którym często brak krytycznej oceny siebie i swoich jakże doskonałych pomysłów. Jest to oczywiście pożałowania godne i – jak się mogę domyślać – bardzo niekiedy irytujące dla wiernych. Jednak jeszcze bardziej poważna wydaje się sytuacja odwrotna, w której księżom tak bardzo zależy na względach wiernych, że nie starcza im odwagi, by mówić rzeczy niepopularne lub też by piętnować ich postępowanie nawet wtedy, kiedy jest ku temu podstawa. Produktem tego wariantu bowiem są wierni pozbawieni ocalającej niekiedy „chłosty” płynącej z Ewangelii. I niezależnie od tego, jak miło byłoby im słyszeć w każdą niedzielę, że są świetni, a ich wybory – nawet jeśli niezgodne z nauką Kościoła – to jednak piękniedramatyczne – ponoszą oni właśnie z tego tytułu znaczną szkodę.
Dlatego też bardzo należy się strzec sytuacji, w której w imię swojej osobistej chwilowej popularności lub w imię źle pojętego interesu Kościoła kapłani przestaną naśladować Tego, który chłoszcze i karci, bo bardzo ukochał.
Maciej Roszkowski OP
Oceń