Ewangelia według św. Jana
miałem kilka lat, gdy pierwszy raz byłem w Tatrach. Szybko połknąłem bakcyla. Jak z Herberta, „uwiedziony na zawsze i bez wybaczenia”. Z roku na rok zwiększała się trudność przemierzanych dróg, ale jednocześnie w moich zmaganiach pojawiały się bardziej subtelne motywacje. Za sprawą literatury zaczynałem łączyć doświadczenie natury z kulturą. Odkrywałem góry jako szkołę etycznych wyborów, czerpiąc pełnymi garściami z doświadczeń klasyków taternictwa: Długosza, Żuławskiego, Nyki, Rutkiewicz czy Jagiełły.
To, czego dowiedziałem się z tamtych lektur, niewiele się różni od tego, co w tym numerze „W drodze” mówią nasi bohaterowie. Że wraz z wysokością wzrasta ryzyko i odpowiedzialność za siebie i innych, bo na skale obcuje się ze śmiercią, która jest zawsze taka sama, wcale nie bardziej romantyczna. W słowach naszych rozmówców pobrzmiewa więcej pokory i szacunku wobec życia niż pragnienia przygody. Jak sami podkreślają, czasem chciałoby się iść wyżej, a sztuką jest wycofanie się i powrót.
I choć często ci, którzy noszą czerwony polar z niebieskim krzyżem i kosodrzewiną, jawią nam się jako członkowie elitarnego zakonu wtajemniczonych we wspinaczkę, opowieści Krzysztofa Wielickiego i Adama Maraska są zaskakującą zachętą do traktowania gór raczej jako miejsca głębszego poznania siebie i swoich ograniczeń niż szukania lekarstwa na życiową nudę.
Pretekstem do rozważań jest jubileusz 150-lecia objawień maryjnych w tatrzańskim sanktuarium na Wiktorówkach, którym od wielu lat opiekują się dominikanie. Tam, u Matki Boskiej Jaworzyńskiej, jak mówią zaprzyjaźnieni górale, bliżej do nieba…
Oceń