Człowiek potrzebuje tajemnicy
fot. azamat zhanisov / UNSPLASH.COM
Oferta specjalna -25%

Drugi List do Koryntian

0 opinie
Najniższa cena w ostatnich 30 dniach: 54,90 PLN
Wyczyść

Liturgia mszy tradycyjnej, rzymskiej, łacińskiej, którą celebrujemy po dawnemu, pięknem gestu, znaku i słowa pragnie prowadzić uczestników do głębi jej istoty…

Anna Sosnowska: Co ojca pociąga w odprawianiu mszy świętej w rycie trydenckim?

Krzysztof Stępowski CSsR: Z tą mszą świętą spotkałem się już w dzieciństwie. Celebrując ją dzisiaj, mam poczucie bliskości Pana Boga, łączności z Kościołem, umacniam się w wierze. Za tą liturgią stoją wieki…

Ojciec mszę tradycyjną dostał niejako w spadku?

Kilka lat temu obejmowałem urząd rektora w warszawskim kościele św. Benona, w którym istniała grupa wiernych liturgii łacińskiej. Przyglądałem się tym ludziom, a z czasem zacząłem pomagać w kwestiach organizacyjnych i służyć w konfesjonale. Ksiądz Jan Szymborski, celebrujący wtedy liturgię łacińską, w pewnym momencie zapytał, czy nie mógłbym się nauczyć jej sprawowania i kontynuować opiekę nad tą wspólnotą. I nauczyłem się odprawiać tę liturgię, nadal się tej liturgii uczę, sprawując ją już około dziesięciu lat.

Próbuję wyobrazić sobie sytuację, kiedy kapłan, dla którego odprawianie Eucharystii od strony technicznej jest czymś bardzo naturalnym, nagle musi się nauczyć celebrować ją na nowo. To nie jest trudne?

Tłumaczę to sobie tak: stara liturgia to jakby „matka”, a nowa to „córka”. Dla kapłana, który całe życie poświęca służbie ołtarza, odkrycie łączących je elementów nie powinno być skomplikowane. Przygotowując się do sprawowania mszy tradycyjnej, trzeba jednak wnikliwie poznać jej strukturę, kieruje się ona bowiem olbrzymim pietyzmem do obrzędu i rubryk, których kapłan nie powinien w żaden sposób przeinaczać, ulepszać czy dostosowywać.

Jakie są różnice między – używając ojca porównania – liturgią matką a liturgią córką?

Trudno tookreślićw kilku zdaniach. Te różnice na pewno można zobaczyć i usłyszeć, kiedy jest się uczestnikiem liturgii nowej i tej starszej. Mówi się potocznie m.in., że kapłan przy ołtarzu podczas starej mszy stoi tyłem do wiernych. Otóż nie tyle tyłem, ile raczej jest zwrócony, jak cały lud Boży, w stronę krzyża i tabernakulum. Liturgia mszy świętej w dawnym rycie sprawowana jest bowiem twarzą do Tego, który nas wszystkich na krzyżu odkupił. W dawnej liturgii posługujemy się również językiem łacińskim, a we współczesnej jest to język narodowy. Dla nas język łaciński w liturgii jest strażnikiem rozumienia wiary Kościoła w wielorako zróżnicowanej ludzkiej rodzinie. Dzisiaj uczestników mszy świętej pochodzących z różnych narodów i języków łacina może jedynie łączyć, a nie dzielić. Trzeba się tylko tej mszalnej łaciny nauczyć!

Czytania mszalne też są po łacinie?

Niegdyś lekcje mszalne były czytane lub śpiewane tylko po łacinie, a potem powtarzano je w języku narodowym. Papieski dokument „Summorum Pontificum” z 2007 roku pozwala, aby czytania prezentować w języku narodowym.

Liturgia mszy tradycyjnej, rzymskiej, łacińskiej, którą celebrujemy po dawnemu, pięknem gestu, znaku i słowa pragnie prowadzić uczestników do głębi jej istoty…

A co jest tą istotą?

Niewątpliwie paschalne misterium śmierci i zmartwychwstania Pana Jezusa. Liturgia trydencka w swojej modlitwie i obrzędzie nieustannie przybliża właśnie ofiarę Jezusa Chrystusa, którą msza święta uobecnia w sposób bezkrwawy. W nowej liturgii ten aspekt ofiarniczy nie jest już aż tak mocno akcentowany, choć niewątpliwie też jest w niej obecny. We współczesnej mszalnej liturgii bardziej akcentuje się wymiar uczty, wspólnoty, wzajemnego otwarcia się na siebie…

Ze strony środowisk celebrujących msze tradycyjne można usłyszeć głosy na temat wyższości starej liturgii nad nową.

Na pewno tych spraw nie można rozpatrywać z perspektywy wyższości. Niewątpliwie środowiska tradycyjne chcą liturgię przeżywać z wielkim pietyzmem i zaangażowaniem. Nie robimy tego po to, żeby się pysznić i podkreślać naszą elitarność czy wyższość. Absolutnie nie. Chcąc spełniać liturgię zgodnie z normą i tradycją, musimy włożyć niejako większy wysiłek w jej przygotowanie. Czy zatem ze względu na ten wysiłek: kapłana, ministrantów, kantorów i uczestniczących w liturgii wiernych należy nas posądzać o elitarność? To, co czynimy, chcemy również świadomie przeżywać. Czasem nawet modlitewnik czy mszalik rzymski w ręku wiernego podczas liturgii jest powodem dla niektórych, aby ową wyższość zauważyć…

A jakie są wasze zarzuty wobec nowej liturgii czy obawy, które się z nią wiążą?

Liturgia tradycyjna jest jasno określona, a więc ukształtowana i przez to przewidywalna. Kapłan i lud Boży w niej uczestniczący mają spełniać to, co w mszale zostało zapisane. Pod tym kątem można spojrzeć na nową liturgię. Znajduje się ona jakby ciągle na etapie tworzenia, mimo że jest już stworzona i w nowym mszale zapisana. To jednak nie chroni jej od – niekiedy przedziwnej – twórczości kapłanów i wiernych. Często kapłan postrzega mszę świętą jako przestrzeń, którą trzeba ciągle udoskonalać, adaptować, uwspółcześniać, dostosowywać. Jeśli tego nie będzie czynił, nie uda się mu zauroczyć wiernych Bożą obecnością i w konsekwencji wierni będą rozczarowani, i za tydzień do kościoła już nie przyjdą. Dzisiaj często zapomina się, że liturgia to nie prywatna własność kapłana czy poszczególnych grup wiernych. Liturgia to własność i dar Boga oraz Jego Kościoła. Przez jej misterium człowiek powinien zawsze zwracać się ku Bogu, a nie skupiać się wyłącznie na celebrowaniu samego siebie i wzajemnych człowieczych oczekiwań czy relacji.

Ten problem chyba nie jest jeszcze aż tak palący w Polsce, nasi księża są zdecydowanie mniej twórczy niż ci z Zachodu?

Na pewno w naszej ojczyźnie jest to nieco mniejszy problem, ale czy rzeczywiście? Spójrzmy choćby na msze święte organizowane dla dzieci czy młodzieży. One jak w soczewce skupiają kreatywność kapłana i świeckich, którzy chcą uatrakcyjnić liturgię w najróżniejszy sposób. Liturgia jest darem przybliżającym do Boga dzieci, młodzież i dorosłych. Sprawując liturgię, daj z siebie tyle, ile ona od ciebie wymaga, spróbuj zrobić TYLKO to, co trzeba i jak należy, a zobaczysz… To „zobaczysz” jest przyjmowane przez niektórych z wielkim sceptycyzmem i niedowierzaniem. Niczego nie dodawać, czasem ujmować, przeinaczać, to znaczy: nic nie ulepszać? Przecież to cofanie się, działanie przeciwko żywej obecności Pana Boga we współczesnym świecie. Nic podobnego! Wchodząc w liturgię, wchodzimy w Boży świat – stabilny, święty, mocny. To nie ja mam tworzyć mszę, to ona tworzy mnie… ciebie… nas… A tzw. czynne uczestnictwo, w imię którego to wszystko się czasem podejmuje, wcale nie musi polegać na tym, że wszyscy coś robimy, ale raczej na wysiłku wewnętrznego, duchowego, coraz głębszego pojmowania, do Kogo przez dar liturgii przystępuję, z Kim obcuję, Kto mi się udziela…

Z tego, co ojciec mówi, można wysnuć wniosek, że liturgia przedsoborowa kładzie większy nacisk na obcowanie człowieka z Tajemnicą.

Bóg jest tajemnicą, więc i liturgia jest Jego tajemnicą, a my tej tajemnicy potrzebujemy. Tajemnica nie może się odnosić tylko do przeżycia intelektualnego. Poprzez słowo i obrzęd człowiek, z Bożą pomocą, przez dar liturgii wchodzi w zażyłość i w komunię z Panem Bogiem. Czy rzeczywiście współczesne pragnienie poprawiania i dostosowywania liturgii, aby wszystko było już nareszcie jasne i zrozumiałe, przynosi upragniony skutek i przybliża nas do Tajemnicy Boga?

Dlaczego to takie ważne, żeby Bóg ciągle pozostawał dla nas tajemnicą?

Bóg jest tajemnicą, będąc jednocześnie naszym Ojcem, Odkupicielem, Zbawicielem, Sędzią, Miłosierdziem i Miłością. Jest zawsze i na całą wieczność Tajemnicą. My – stworzenia nie możemy Go traktować jak kogoś, kogo można ludzkim mniemaniem wyrazić, opisać i określić. Choć nieustannie próbujemy… On jest ponad nami. A Jego liturgia, w której służę, wyraża właśnie to: On, będąc tajemnicą, jest ponad nami, jest jednocześnie wśród nas…

Wspomniał ojciec o nośnikach tajemnicy – słowach, gestach. Nie jest ich za dużo w liturgii przedsoborowej? Niektórzy zarzucają jej przerost formy nad treścią.

Bogaty ceremoniał liturgii tradycyjnej nie jest przerośnięty, choć dla niektórych rzeczywiście jest nie do ogarnięcia. Liturgia wyraża i ukazuje to, w co wierzymy. To wymaga czasem wysiłku, aby to zrozumieć i jednocześnie poznać i pojąć rzymskie korzenie naszej katolickiej liturgii. Dzisiaj ten wysiłek dla wielu jest zbyt trudny czy też niepotrzebny, kiedy już wszystko widzimy i słyszymy po naszemu. Liturgia rzymska w swoim obrzędzie jest z jednej strony praktyczna, a z drugiej strony niesie religijne przesłanie. W liturgii czynię to, co wypływa z mojej wiary. Podam prosty przykład. Kapłan po konsekracji złącza dwa palce. Ludzie pytają, po co to? Skoro przed chwilą była konsekracja, to trzymałem w palcach Ciało Pana Jezusa. Nie chcę więc stracić najmniejszego okruszka z tej Świętej Hostii. Liturgiczny gest złączonych palców po konsekracji jest gestem praktycznym, ale i znakiem wiary w realną obecność Jezusa w najmniejszej cząstce Najświętszego Sakramentu.

Środowisko liturgii tradycyjnej przeżywa obecnie prawdziwy renesans, zarówno w Polsce, jak i na Zachodzie. Skąd ten wzrost popularności mszy świętej trydenckiej?

Trzeba spojrzeć całościowo na to, co dzieje się w świecie, na który Kościół w duchu Soboru Watykańskiego II pragnął się otworzyć. Ten świat z jednej strony wszedł do Kościoła, a z drugiej strony w tym świecie dla Kościoła miejsca jest już coraz mniej. Dziś można pytać o skutki realizacji idei otwarcia Kościoła na świat, w którym Kościół od chwili swego założenia był, jest i będzie obecny.

I dlatego ludzie uciekają z nieprzyjaznego świata w przedsoborową liturgię?

Środowiska Tradycji skupiają kapłanów i świeckich, którzy nie negują współczesnych wezwań i problemów. Chcemy być nowocześni, ale jednocześnie chcemy też pozostać wierni tej formie modlitwy, liturgii i duchowości, która kształtowała się przez wieki pośród zmienności tego świata. Będąc takimi, czujemy się duchowo mocni i nic nie tracimy, lecz zyskujemy w tym pomieszanym i gwałtownym świecie, przeinaczającym i wypaczającym wszystko…

Wspomniał ojciec o Soborze Watykańskim II. Z czego wynika tak krytyczny stosunek środowisk tradycyjnych do niego, posunięty niekiedy aż do negacji?

Mówi się, że ostatni sobór był soborem duszpasterskim, a nie dogmatycznym. Jednak posoborowe przemiany w jasny sposób dotknęły także rzeczywistości dogmatycznej, a więc samej wiary i jej kondycji w katolickim świecie. Widząc owoce, środowiska tradycyjne są czasem krytyczne wobec tego wszystkiego. Warto jednak pochylać się i zgłębiać dokumenty soborowe, żeby je rozumieć i w pełni odkrywać to, co Duch Święty tchnął w Kościół i świat. W żadnym wypadku nie można powiedzieć, że tego soboru nie było. Nie można soboru zanegować, a tym bardziej uważać, że wszelkie zło w Kościele i w świecie zaczęło się właśnie od tego soboru.

Ale niektórzy zwolennicy trydenckiego porządku posuwają się nawet do zanegowania ważności wyboru ostatnich papieży.

To absolutnie dramatyczna opinia, wyrażająca przerażenie ową burzą we współczesnym świecie i owym targaniem łodzią, którą jest Kościół. Obserwowanie tego niekiedy prowadzi do myślenia, że może byłoby dobrze cofnąć się do wcześniejszych pontyfikatów i zacząć jeszcze raz, na nowo, inaczej, lepiej albo po prostu pozostać przy tym, jak wtedy było. Tak myśleć można, ale to nie polepsza sytuacji – co najwyżej pogłębia depresję i grzeszne rozgoryczenie.

A Jezus przecież obiecał Kościołowi: „Ja jestem z wami PRZEZ WSZYSTKIE dni”.

Tak, Jezus nigdy nas nie opuszcza, a Duch Święty zawsze działa. Nawet gdy w Kościele nie wszystko dzieje się tak, jakbyśmy chcieli, i łódź Kościoła z jakiejś strony nabiera wody. Nie wolno nam Kościoła opuścić, nie wolno nam na Kościół się pogniewać i oderwać się od jedności z Piotrem. Jezus zostawił nam Piotra, to na Nim, jak na skale, wznosimy swoją wiarę. Każdy następca świętego Piotra jest gwarantem obecności Chrystusa. To Jego, a nie nasz Kościół.

Często pojawia się w naszej rozmowie temat świata. W jaki sposób na nowo, z waszej perspektywy, można odczytać soborowy postulat otwartości na świat? W czym ona miałaby się wyrażać?

Otwarcie na świat oznacza życie tym światem, doczesnością, ale jednocześnie świadomość, że jesteśmy tutaj tylko pielgrzymami. Nasze środowiska chcą żyć współczesnością, ale i pielęgnować to, czym żyli nasi poprzednicy i przodkowie. Umocnieni katolicką wiarą mamy zmieniać siebie i nasz świat. Dzisiaj wydaje się to trudniejsze niż kiedykolwiek. Świat zmienia nas i naszą wiarę, często wyrywając ją z naszych serc. Musimy pamiętać, że w dużej mierze odpowiadamy za siebie, za drugich, za świat, że – z Bożą łaską – mamy na tę rzeczywistość wpływ i zdamy z tego sprawę, kiedy staniemy przed Bogiem.

Porozmawiajmy w takim razie o jeszcze innej otwartości – wewnątrzkościelnej. Nie ma ojciec wrażenia, że wasze środowisko czy choćby środowisko wspólnot neokatechumenalnych, które też ma „swoją” mszę świętą, to takie Kościoły w Kościele?

Kościół był i jest wspólnotą wspólnot. Są wierni, którzy odnajdują się w Kościele powszechnym bez jakiejś szczególnej przynależności. Jednak niektórzy, a może i wielu, potrzebują mniejszej społeczności, prawie na wzór rodziny. Dlatego w Kościele zawsze istniały zakony, bractwa, stowarzyszenia, wspólnoty. Nosimy w sobie ten sam depozyt wiary, ale inaczej ją ukazujemy, wyrażamy i przeżywamy. Mniejsze wspólnoty łatwiej ogarnąć formacją i katechezą. Mają większą dynamikę i pozwalają uniknąć takiej sytuacji, że Kościół traktuje się jako miejsce, gdzie się anonimowo przychodzi, coś nabywa, konsumuje i odchodzi, nie biorąc za to większej odpowiedzialności. Wspólnoty wyznające tę samą wiarę powinny bardzo się szanować i poznawać. Jesteśmy przecież różnymi dziećmi tej samej Matki – Kościoła.

Od kilku lat dzięki „Summorum Pontificum” status mszy świętej trydenckiej jest jasno określony.

Postawa Ojca Świętego Benedykta XVI i Jego listy umacniają nas w mocnym przekonaniu, że to, co dla poprzednich pokoleń było święte i wielkie, również dla nas takie pozostaje. Warto to bogactwo tradycji chronić i rozwijać jako znak wiary i autentycznej modlitwy Kościoła. Obecny obrządek liturgiczny, zwany zwyczajnym, istnieje w Kościele od około czterdziestu lat. Czterdzieści lat wobec tysiąca lat obrządku tradycyjnego, nazywanego dzisiaj, zgodnie ze słowami Benedykta XVI, nadzwyczajną formą rytu rzymskiego. Uważam, że dobrze się dzieje, iż w Kościele są duchowni i wierni, którzy ten obrządek nadzwyczajny pielęgnują i przeżywają, często pośród wielu trudności, niezrozumienia i doświadczeń.

I prześladowań?

Tego bym nie powiedział. Choć czasem niezrozumienie w wielkiej rodzinie – a taką rodzinę stanowi przecież Kościół – jest szczególnie dotkliwe…

Czy ksiądz, który chce odprawiać Eucharystię w rycie trydenckim, musi mieć zgodę biskupa?

Każdy kapłan, jeśli umie, może prywatnie taką mszę świętą celebrować. Biskupi zastrzegają sobie jednak kwestię wyznaczania miejsc czy kościołów, w których ta liturgia będzie odprawiana w jakiś systematyczny sposób. Ze względu na potrzeby duszpasterskie i porządek wydaje się to całkiem zrozumiałe.

Dostrzega dziś ojciec w Kościele większą niż kilka lat temu otwartość na liturgię tradycyjną?

Na pewno coraz liczniejsze grono świadomych wiernych zdaje sobie sprawę, czym w ogóle liturgia jest i do Kogo prowadzi. Duże znaczenie ma też to, w jaki sposób o niej mówi i z jakim pietyzmem liturgię sprawuje Ojciec Święty. W wielu polskich diecezjach księża biskupi wyznaczyli już kościoły, w których odbywają się tradycyjne celebracje i erygowane są tradycyjne duszpasterstwa. To bardzo ważne, aby ludzie pragnący tej liturgii mieli dostęp do życzliwego i oddanego kapłana oraz mieli przestrzeń, w której mogą się modlić swobodnie, bez żadnego oceniania czy posądzania. Takich miejsc nieustannie przybywa, choć jeszcze są rejony w polskim Kościele, w których wierni takiej możliwości nie mają. Duszpasterstwa tradycji mogą w przyszłości dla dobra wiernych przekształcać się w parafie personalne (tak to na świecie bywa) i wtedy swobodnie w swoich kościołach troszczyć się o wciąż żywe dziedzictwo wiary. Wiele już tu uczyniono i wiele jeszcze z pewnością można uczynić, aby środowiska tradycji w Polsce i świecie promieniowały troską o katolicką wiarę. Nie są to sprawy po ludzku łatwe, ale z Bożą pomocą i dla jeszcze większej Bożej chwały możliwe!

Człowiek potrzebuje tajemnicy
Krzysztof Stępowski CSsR

urodzony w 1960 r. – redemptorysta, od 2010 roku duszpasterz Wiernych Tradycji Łacińskiej Archidiecezji Warszawskiej. Duszpasterstwo to mieści się przy kościele parafialnym pw. św. Klemensa Hofbauera na ul. Karolkowej 49...

Człowiek potrzebuje tajemnicy
Anna Sosnowska

urodzona w 1979 r. – absolwentka studiów dziennikarsko-teologicznych na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie Współpracowała z kanałem Religia.tv, gdzie prowadziła programy „Kulturoskop” oraz „Motywacja...

Produkt dodany do koszyka

Zobacz koszyk Kontynuuj zakupy

Polecane przez W drodze