Powołani
fot. tabitha turner eSnZAp / UNSPLASH.COM
Oferta specjalna -25%

Ewangelia według św. Łukasza

0 opinie
Wyczyść

Rozmyślam od pewnego czasu nad słowem „powołanie”. W języku włoskim mówimy „vocazione”, słowo to pochodzi od łacińskiego czasownika „vocare” (wołać), który z kolei jest tłumaczeniem greckiego „kaleo”. „Kaleo” znaczy nie tylko wołać, ale także wołać po imieniu oraz dać lub przyjmować pewne imię. Do rodziny tego słowa należą takie wyrazy jak „klesis” (powołanie), „kletos” (powołany) oraz „ekklesia” (ek+kaleo = wołać poza), co w starożytnej Grecji oznaczało zgromadzenie publiczne.

Ale wróćmy do słowa powołanie, czyli „klesis”. Kiedy mówimy o powołaniu, myślimy zazwyczaj o czymś wyjątkowym, mówi się o powołaniu lekarskim, nauczycielskim, a przede wszystkim o powołaniu do kapłaństwa i do życia konsekrowanego. To powołania ważne, napisane dużą literą.

Ma się wrażenie, że powołanie dotyczy tylko ludzi wyjątkowych, sytuacji nadzwyczajnych, a nie zwykłych śmiertelników oraz ich codziennego życia. Tak, owszem, mówimy na przykład, że małżeństwo czy rodzicielstwo jest powołaniem, ale czasami wygłaszamy te słowa bez większego przekonania.

Każdy z nas jest po-wołany, czyli przy-wołany do współpracy z Bogiem. A Bóg nie woła tylko raz, ale bez przerwy, przez całe nasze życie.

Jednym z najpiękniejszych przykładów powołania w Starym Testamencie jest to z Pierwszej Księgi Samuela.

Przypomnijmy sobie tę historię: Anna, żona Elkana, jest bezpłodna. Podczas corocznej pielgrzymki do świątyni w Szilo zrozpaczona kobieta prosi Boga o potomka płci męskiej i obiecuje, że dziecko zostanie poświęcone na posługę Bogu w sanktuarium. Bóg wysłuchuje jej modlitwy, rodzi się Samuel, który jeszcze będąc małym dzieckiem, zostaje przywieziony do świątyni przez swoją matkę jako dar wdzięczności Bogu.

Samuel pod okiem kapłana Helego zaczyna spełniać obietnicę matki. Można by rzec biernie, ponieważ nie jest to jego decyzja. To samo, przyznajmy, dzieje się z nami; to rodzice i rodzice chrzestni podejmują decyzję w naszym imieniu w dniu chrztu świętego. Ale czytajmy dalej o Samuelu:

„Pewnego dnia Heli spał w zwykłym miejscu (..). Samuel zaś spał w przybytku Pańskim, gdzie znajdowała się Arka Przymierza. Wtedy Pan zawołał Samuela, a ten odpowiedział: «Oto jestem». Potem pobiegł do Helego, mówiąc mu: «Oto jestem: przecież mię wołałeś». Heli odrzekł: «Nie wołałem cię, wróć i połóż się spać». Położył się zatem spać. Lecz Pan powtórzył wołanie: «Samuelu!». Wstał Samuel i poszedł do Helego, mówiąc: «Oto jestem: przecież mię wołałeś». Odrzekł mu: «Nie wołałem cię, synu. Wróć i połóż się spać». Samuel bowiem jeszcze nie znał Pana, a słowo Pańskie nie było mu jeszcze objawione. I znów Pan powtórzył po raz trzeci swe wołanie: «Samuelu!». Wstał więc i poszedł do Helego, mówiąc: «Oto jestem: przecież mię wołałeś». Heli spostrzegł się, że to Pan woła chłopca. Rzekł więc Heli do Samuela: «Idź spać! Gdyby jednak kto cię wołał, odpowiedz: Mów, Panie, bo sługa Twój słucha». Odszedł Samuel, położył się spać na swoim miejscu.

Przybył Pan i stanąwszy, zawołał jak poprzednim razem: «Samuelu, Samuelu!». Samuel odpowiedział: «Mów, bo sługa Twój słucha»”.

Kluczowe w tym tekście jest nie tylko ostatnie zdanie, kiedy Samuel odpowiada na wołanie Boga, ale i dwa poprzednie. Jedno wyjaśnia, że Samuel „nie znał Pana, a słowo Jego nie było mu jeszcze objawione”, a drugie mówi, że: „Heli spostrzegł się, że to Pan woła chłopca”.

Młody Samuel rozpoznał swoje „klesis”, kiedy Bóg go zawołał, ale tylko dzięki pomocy starego kapłana Helego.

Jak ważna okazuje się postać Helego, jaka odpowiedzialność spoczywa na jego barkach!

Powstaje pytanie o rolę kapłana Helego w życiu każdego człowieka. Czy potrafimy rozpoznać głos Pana w naszym życiu? Czy jesteśmy w stanie rozpoznać głos Pana, który woła nie do nas, ale do naszego bliźniego? Czy potrafimy jak Heli mądrze mu doradzić, aby odpowiedział na głos wołającego Boga? Czy czasami nie jest tak, że bywamy głusi na głos Pana, bo jesteśmy skłonni słuchać naszych własnych myśli? Przecież Bóg, który woła, nie zawsze robi to głośno, a my niechętnie wsłuchujemy się w „szmer łagodnego powiewu” .

Jego wołanie jest zaproszeniem do współpracy. I ta współpraca jest moim „klesis” –powołaniem. Bóg woła po imieniu Samuela („ekalesen”) i mnie także.

Jeżeli odpowiadam „Mów, bo sługa Twój słucha” i podejmuję decyzję o współpracy, staję się „kletos”, czyli powołany do dawania świadectwa o Bogu, który mnie powołał.

Dopiero wtedy, dzięki Jego łasce, mogę powiedzieć, że jestem częścią żywego zgromadzenia tych ludzi, którzy, podobnie jak ja, przyjęli zaproszenie do współpracy, czyli jak mówi św. Paweł, „do głoszenia Ewangelii Bożej (…) o Jego Synu (…) o Jezusie Chrystusie, Panu naszym” (Rz 1–1,4).

Wszyscy razem stajemy się wówczas rzeczywiście „ekklesia”, co nie oznacza już tylko zgromadzenia, ale wspólnotę powołań.

Powołani
Tessa Capponi-Borawska

urodzona 3 marca 1959 r. we Florencji – ukończyła studia historyczne na tamtejszym uniwersytecie, do Polski przyjechała w 1983 roku, przez wiele lat wykładała na Uniwersytecie Warszawskim. Od wielu lat publikuje w „Twoim...

Produkt dodany do koszyka

Zobacz koszyk Kontynuuj zakupy

Polecane przez W drodze