Pierwsze miesiące każdego roku zwykle naznaczone są u mnie konsumowaniem książek, które świątecznym cudem wpadły mi w ręce. A mieszkanie na śląskiej prowincji ma też taki plus, że czasem trzeba udać się do stolicy, co oznacza kilka godzin spędzonych w pociągu i gwarancję albo niezapomnianych przygód (kto jeździ – wie), albo – na szczęście coraz częściej – możliwość poczytania. Do pociągu nie lubię brać szczególnie wymagających lektur, dlatego padło ostatnio na wywiad rzekę z Robertem Górskim z Kabaretu Moralnego Niepokoju. Autor przyznaje, że zdecydowanie bliżej jest mu do polskiej tradycji romantycznej niż do idei pozytywistycznej pracy u podstaw. Zaraz pomyślałem, że mam dokładnie odwrotnie. Czy aby nie jest to związane z moim śląsko-prowincjonalnym pochodzeniem? Ostatecznie przyczyny mojej preferencji są tutaj mniej istotne. Pewnie na sądzie ostatecznym się ujawnią. Wspominam zaś o tym epizodzie, bo leży u źródeł tematu, który chciałbym poruszyć.
Nie wiem, czy zamiłowanie do zrywów i pewna trudność w osiąganiu celów poprzez długotrwałą, systematyczną i zaplanowaną pracę jest polską cechą narodową – niech się tym trapią socjologowie. Jeśl
Zostało Ci jeszcze 75% artykułuWykup dostęp do archiwum
- Dostęp do ponad 7000 artykułów
- Dostęp do wszystkich miesięczników starszych niż 6 miesięcy
- Nielimitowane czytanie na stronie www bez pobierania żadnych plików!
Oceń