Cudowne skutki hamowania
fot. nathan dumlao lb2VmFq / UNSPLASH.COM
Oferta specjalna -25%

Święty Józef. Niedopowiedziana historia

0 votes
Wyczyść

„Daj spokój, kto ma dzisiaj czas na takie rzeczy?“ – słyszę w rozmowie. Albo: „Chciałbym, ale nie mam czasu” lub „Ciągle brakuje mi czasu” i „Odezwę się w pierwszej wolnej chwili”. Co się stało z minutami, dniami i całymi miesiącami? Kiedy z uniwersalnego, bezpłatnego zasobu czas zmienił się w ten najbardziej nieuchwytny, bezcenny? Mieć go – to marzenie współczesności. Beznadziejne, bo zawsze byliśmy od niego zależni, a fantazje o posiadaniu, cofaniu i przesuwaniu czasu były lekiem na całkowitą wobec niego bezsilność. Ostatnio coś się jednak zmieniło. Dawniej mówiliśmy o nieubłaganym upływie czasu, przemijaniu, niemożności zatrzymania go. Teraz nie możemy zatrzymać samych siebie.

W wielkim mieście wszystko jest „na wczoraj”, tutejszych ludzi dotyka kompleks wiecznego spóźnienia. Poczucie nienadążania, lęk przed utratą i marnotrawieniem czasu łączy się z wyrzutami sumienia, wewnętrznym biczem, wymusza przyspieszenie. Kto lub co dyktuje ten niedościgniony puls? Najpewniej my sami, tłumnie i z osobna ulegając wielości zdarzeń wciskających się w każdą szczelinę dawniej naszego czasu. Nie istnieje obiektywnie prawidłowe tempo życia, żadna jego norma odmierzana kulturowo – wyznaczają ją konkurencja, prawa rynku, obyczaje i w coraz większym stopniu technologia. Jak wielu z nas nie nosi już zegarka? Nie musimy – telefony, urządzenia i maszyny z powodzeniem go zastąpiły. I odliczają czas. A liczą bezlitośnie szybko, jakby go pożerały, zamiast mierzyć. Odkąd to one – sztuczne mechanizmy – przerosły ludzi w tempie produkcji dóbr i usług, utraciliśmy czasową suwerenność. 

To, co dziś robimy z czasem, przypomina dość dramatyczną próbę zarządzania nim albo jego wypełnienia. Jakby sam w sobie był pusty, niewystarczający, pozbawiony wartości albo niebezpieczny. Nuda i nieruchomość zostały nieformalnie zakazane – z wolnej, niezagospodarowanej chwili może się zrodzić refleksja, nowy pomysł, pragnienie albo coś jeszcze gorszego. Tamujemy więc każdą dziurę, przez którą wycieka czas. Kto w pociągu patrzy przez okno? Jak wielu z nas potrafiłoby usiąść z założonymi rękoma? Głaszczemy lśniące ekrany, uśmiechamy się do nich – doskonałych towarzyszy, eliminatorów samotności i luźnych chwil. Nie ma już czegoś takiego jak „czas wolny”. Ci, którzy potrafią go sobie zapewnić, są jak superbohaterowie. Mały rycerski legion tych, którzy nie ulegli szaleństwu.

Znam wielu ludzi (z sobą włącznie), którym marzy się wolniejsze tempo, bycie ze sobą, przeżywanie życia zamiast zarządzania nim. Znam takich, którzy marzą o domu na wsi, o wolnym zawodzie, najwięcej chyba takich, którzy – gdyby im płacono za czytanie książek – byliby miliarderami. Ale są zapracowani i odkładają czytanie na chwile, które nigdy nie nadchodzą. Zwykle winimy okoliczności – taki mamy zglobalizowany, skompresowany świat, w którym ciągle ktoś czegoś od nas chce i nawet gdy śpimy, rozbudzeni Azjaci i Kanadyjczycy wysyłają sygnały, bodźcują, pompują tempo. Świata nie zmienimy, ciekawsze jest pytanie, dlaczego nie zmieniamy siebie? Włączenie hamowania albo – jak doradza Wojciech Eichelberger tym najbardziej rozpędzonym – samo zdjęcie nogi z gazu, przyniesie zdumiewające skutki. Wiemy o tym, co piątek obiecujemy sobie weekend z nicnierobieniem, a co poniedziałek – że nie damy się porwać przyspieszeniu. Ale gdy to się udaje, choć na dzień lub dwa, przychodzi szok wolności, smutek i poczucie pustki, mała lub większa zapaść, czasem depresja. Z nieruchomych kątów, spomiędzy stosów odłożonych na potem książek i z milczących telefonów wypełza strach przed byciem sobą, odczuwaniem. Co robić? Rzeczywistość podsuwa natychmiastowe remedium – kolejne bodźce i zajęcia. Powierzchowność jest kusząca, zadaniowość – przyjemnie łatwa, daje gotowe odpowiedzi. Strach przesłania prawdę o tym, że niewiedza jest stanem idealnym – to cudowna chwila, w której wszystko jest możliwe, a wachlarz wyborów największy.

A gdyby ten strach przeczekać, wytrzymać w znieruchomieniu dłużej niż mgnienie? Wtedy otwiera się okno czasu, uwalniające wyobrażenia, oswobadzające z ciągłej teraźniejszości. Tylko wtedy przydarza się szansa na to, by zapytać: „Co dalej?”, i mieć przed sobą przyszłość.

Cudowne skutki hamowania
Paulina Wilk

urodzona 17 września 1980 r. w Warszawie – pisarka, dziennikarka, reportażystka i publicystka. Studiowała w Instytucie Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego. Wsp...

Produkt dodany do koszyka

Zobacz koszyk Kontynuuj zakupy

Polecane przez W drodze