Dlaczego najpierw mamy upominać brata swego w cztery oczy? Bo gdybyśmy robili to przy innych, odbieralibyśmy mu godność.
Czy potrafimy zwracać uwagę innym? Jak się czujemy, gdy ktoś nam zwraca uwagę? Poproszenie policji o interwencję traktujemy jak donos czy obywatelską postawę? Oto historie ludzi, którzy zwracają uwagę i są ofiarami zwracania uwagi.
Panienka, dziewczynka, siksa
Pani Ewelina Kowalczyk ma dwadzieścia pięć lat, a jej współpracownicy od pięćdziesiątki wzwyż. Krótkie blond włosy modnie podgolone z boku, bluzka w różowe ciapy, czarne spodnie i szpilki. To pani Ewelina po przemianie. Przed przemianą długi warkocz i czerwone oczy od płaczu z bezradności. Choć nie widziała swoich pięćdziesięcioletnich kolegów, to śnili się jej po nocach, jak wchodzą do mieszkania i wyrzucają z szafek w kuchni kubki, talerze i garnki. Gdy sen pojawił się po raz kolejny, poszła do szefa złożyć wypowiedzenie.
– Wyjęłam z torebki papier – wspomina Ewelina. – Odpowiadałam za koordynację płac i zamówień centrali z zakładem w Kołbaskowie, na granicy polsko-niemieckiej. Pracownicy nie słuchali mnie, wyśmiewali, przedrzeźniali. Nie widywaliśmy się, bo z Poznania do Kołbaskowa jedzie się trzy godziny samochodem. Dzwoniłam do nich kilka razy dziennie. To był horror. Nie radziłam sobie. Czułam, że muszę uciec.
Pan Zenek z Kołbaskowa nie chciał przysyłać list płac. Krzyczał przez telefon, że pani Ewelina jest smarkulą i nic nie wie o jego zakładzie. Krzyczała księgowa, bo bez listy nie mogła wypłacić pieniędzy. Krzyczał dyrektor od zamówień, bo w systemie informatycznym nikt z Kołbaskowa nie wpisywał specyfikacji produktów. Pan Zenek nie uznawał nowego systemu. Nie zamierzał go obsługiwać. Nie zamierzał sporządzać list płac. Pieniądze przez lata wypłacał sam z zielonej kasetki zamykanej na klucz i było dobrze. – Traktowali mnie jak panienkę, dziewczynkę, siksę. Jechali po mnie od rana do wieczora – mówi Ewelina.
Dyrektor pomyślał chwilę, włączył komputer, pogrzebał w nim i w końcu obrócił monitor w stronę pani Eweliny. Na ekranie uśmiechała się szeroko właścicielka firmy szkolącej w komunikacji. Ewelina wrzuciła wypowiedzenie do torebki. Zajęcia zaczęły się tydzień później. Temat: Jak zwracać uwagę, jak się komunikować, jak nie dać się sprowokować.
Stary ubek
Tomek jest moim kolegą ze studiów. Mieszka w bloku na osiedlu Orła Białego w Poznaniu i miał dosyć. Za ścianą mieszkania jest agencja towarzyska. To znaczy dom publiczny, a raczej mieszkanie publiczne. Policja o nim wie, ale w Polsce prostytucja nie jest karana. W mieszkaniu naprzeciwko mieszka „stary ubek”. Dom publiczny mu nie przeszkadza. Twierdzi, że nic o nim nie wie. Przeszkadzał Tomek.
– Najpierw zaczepiał mnie na korytarzu, a później przychodził – opowiada kolega. – A to za głośno zamykałem drzwi, a to niby z mojego worka ze śmieciami leciała woda, a to na drzwiach nie miałem numeru lokalu, a numer na drzwiach mieszkania musi wisieć obowiązkowo.
Marudny sąsiad był toksycznym typem. Tomek nie był w stanie mu ostro odpowiedzieć. Na studiach był bardzo cichy, nieśmiały. Jest informatykiem. Dużo pracuje w domu. Ma w drzwiach dwa zamki za trzy stówy. Kupił okazyjnie w internecie. I dwa łańcuchy. W nocy najgorszy jest szum windy. Szczególnie nad ranem. Pijani klienci agencji towarzyskiej szemrają na korytarzu. – Nie lubiłem wracać do domu. Ciągle jeździłem po zakupy, do koleżanki, na kawę, a nawet do kościoła. Zrobiłem się bardzo religijny.
Tomek niemal codziennie szedł na wieczorną mszę świętą do kościoła pw. św. Mateusza Apostoła i Ewangelisty. Pomy
Zostało Ci jeszcze 85% artykułuWykup dostęp do archiwum
- Dostęp do ponad 7000 artykułów
- Dostęp do wszystkich miesięczników starszych niż 6 miesięcy
- Nielimitowane czytanie na stronie www bez pobierania żadnych plików!
Oceń