„Daj spokój, kto ma dzisiaj czas na takie rzeczy?“ – słyszę w rozmowie. Albo: „Chciałbym, ale nie mam czasu” lub „Ciągle brakuje mi czasu” i „Odezwę się w pierwszej wolnej chwili”. Co się stało z minutami, dniami i całymi miesiącami? Kiedy z uniwersalnego, bezpłatnego zasobu czas zmienił się w ten najbardziej nieuchwytny, bezcenny? Mieć go – to marzenie współczesności. Beznadziejne, bo zawsze byliśmy od niego zależni, a fantazje o posiadaniu, cofaniu i przesuwaniu czasu były lekiem na całkowitą wobec niego bezsilność. Ostatnio coś się jednak zmieniło. Dawniej mówiliśmy o nieubłaganym upływie czasu, przemijaniu, niemożności zatrzymania go. Teraz nie możemy zatrzymać samych siebie.
W wielkim mieście wszystko jest „na wczoraj”, tutejszych ludzi dotyka kompleks wiecznego spóźnienia. Poczucie nienadążania, lęk przed utratą i marnotrawieniem czasu łączy się z wyrzutami sumienia, wewnętrznym biczem, wymusza przyspieszenie. Kto lub co dyktuje ten niedościgniony puls? Najpewniej my sami, tłumnie i z osobna ulegając wielości zdarzeń wciskających się w każdą szczelinę dawniej nasz
Zostało Ci jeszcze 75% artykułuWykup dostęp do archiwum
- Dostęp do ponad 7000 artykułów
- Dostęp do wszystkich miesięczników starszych niż 6 miesięcy
- Nielimitowane czytanie na stronie www bez pobierania żadnych plików!
Oceń