8 marca wieczorem stałem niedaleko placu Taksim w Stambule wśród setki rozgniewanych kobiet wykrzykujących bardzo niepochlebne hasła pod adresem premiera Turcji Recepa Tayyipa Erogana. Od placu odgradzała je armatka wodna i kilkudziesięciu policjantów przypominających robocopy. Na placu kordon tajniaków pod parasolami (lało jak z cebra) chronił, nie wiadomo przed czym, pomnik Ataturka i kierował turystów w przesmyk między demonstracją a oddziałami policji.
Gdyby nie deszcz, byłoby bardzo przyjemnie, dziewczyny waliły w bębny i śpiewały, policja filmowała demonstrantki, zaciekawieni turyści robili zdjęcia telefonami komórkowymi. Gdyby nie deszcz i sztandary z podobizną Che Guevary. Kiedy dziewczyny zaczęły śpiewać „Tayyip, kobiety nadchodzą!!!” na melodię „Kalinki”, poczułem się jeszcze bardziej nieswojo. Zaraz będzie „Międzynarodówka” – pomyślałem – a tak fajnie to wszystko wyglądało…
Od Galatasaray nadeszła grupa dwustu kolejnych kobiet. Jak mi wytłumaczyła jedna z uczestniczek protestu, to były feministki, a przed kordonem policji stały lewaczki. Albo odwrotnie. W każdym razie do odśpiewania „Międzynarodówki” nie doszło, bo na widok posiłków policja wystrzeliła kilka nabojów gazowych i tłum wycofał się w stronę Galaty. Stambulskie służby specjalne mają wredną taktykę – podczas demo
Zostało Ci jeszcze 75% artykułuWykup dostęp do archiwum
- Dostęp do ponad 7000 artykułów
- Dostęp do wszystkich miesięczników starszych niż 6 miesięcy
- Nielimitowane czytanie na stronie www bez pobierania żadnych plików!
Oceń