W dniu, w którym na kijowskim Majdanie zginęło 70 osób, polski premier oraz opozycyjny kandydat na premiera spierali się o to, czy spotkają się w telewizyjnej debacie. Premier Tusk był gotów, ale tylko na określonych warunkach. Szef PiS był chętny, ale wyłącznie w obstawie ekspertów. Zwodzili się jak żuraw i czapla z bajki Tuwima – gdy jedno chciało, drugie odwracało się plecami. Małość i miałkość ich przekomarzań raziła w zestawieniu z dramatycznymi doniesieniami z Ukrainy, gdzie ludzie ginęli za wolność, a dokładniej – za jej pragnienie. Wolność zdobyta to już coś innego. Bywa skarlałą wersją idealnego wyobrażenia.
Tamtego dnia oglądałam polski kontredans polityczny z niedowierzaniem i rozgoryczeniem znacznie większym niż to, jakie na co dzień towarzyszy mi, gdy wypatruję śladów istnienia autorytetów i wartości w życiu publicznym. Populizm spowszedniał, przestajemy się dziwić banalności i trywialności partyjno-medialnych wymian, przywykliśmy do mydlanej opery, która przypomina tanią podróbkę demokratycznego scenariusza. Włączając telewizory na „Wiadomości” i przeglądając serwisy informacyjne w sieci, spodziewamy się wszystkiego: sensacyjnych doniesień o mrozie w środku zimy, łapania za słówka, bulwarowych dialogów. Wszystkiego – tylko nie s
Zostało Ci jeszcze 75% artykułuWykup dostęp do archiwum
- Dostęp do ponad 7000 artykułów
- Dostęp do wszystkich miesięczników starszych niż 6 miesięcy
- Nielimitowane czytanie na stronie www bez pobierania żadnych plików!
Oceń