Drugi List do Koryntian
Iz 52,7-10 / Ps 98 / Hbr 1,1-6 / J 1,1-18
Logos, odwieczne Słowo, przyjmuje ludzkie ciało. Pan i Król staje się pokornym sługą, a człowiek – ostatnie stworzenie – wkracza na drogę zbawienia, czyli ostatecznego połączenia człowieka z Bogiem. Bardzo podobnie pisał święty papież Leon Wielki już w V wieku, zachwycając się tajemnicą wcielenia. To właśnie zachwyt jest adekwatną reakcją na cud, który się wydarza w Betlejem judzkim. Zachwyt i idąca za nim adoracja Chrystusa, Boga-człowieka, który rodzi się z Maryi dziewicy. Ten zachwyt może prowadzić do przyjęcia Słowa w nowy sposób, o którym mówi opowiadanie z początku czwartej Ewangelii. Spróbuj zatem stanąć w miejscu Jana Chrzciciela, zwiastuna Słowa. Dlaczego? Bo Chrystus, który przyszedł na ten świat ponad 2000 lat temu, nadal nie jest znany, a nawet jeśli ktoś przyjmuje Jego istnienie, to może Go nie znać osobiście. Nawet nie tylko dlatego, że nie chce, ale bardzo często ma Jego własne, fałszywe wyobrażenie. I tu nie chodzi o nawracanie kogoś na siłę. Raczej o przejęcie się biedą, która dotyka wielu, nawet formalnie chrześcijan, i bycie prawdziwie świadkiem Światłości, jaka zajaśniała i jaśnieje w Kościele od tylu setek lat. A zatem, czy moje słowa, decyzje, a ostatecznie całe moje życie mówią światu o tym, że Jezus jest Zbawicielem, Bożym Barankiem, który przyszedł nas uratować od śmierci wiecznej, ofiarując za nas swoje życie? Czy i ja, należąc do Niego, poświęcam swoje życie dla zbawienia innych? Czy jestem znakiem tego, że Jezus jest Księciem Pokoju, i czy ten pokój wprowadzam? Czy jak Jezus nazywam Boga Ojcem i rzeczywiście uważam Go za Ojca, a więc ufam, że wszystko się dobrze skończy, bo On ma to w swoich rękach? W końcu, czy znam swoje synowskie dziedzictwo, dary i charyzmaty Ducha, i czy dzielę się nimi we wspólnocie, o której wiem, że nie opiera się na sile ludzkiej, ale na mocy Bożej? Poznaj więc swoją godność, chrześcijaninie, przyjmij nowonarodzone Słowo i głoś, że Bóg jest z nami!
Oceń