Dom partii jeszcze się nie palił, ale ponieważ pierwszy sekretarz Komitetu Wojewódzkiego nie reagował na wezwania do bezpośredniego spotkania się z protestującymi (jak się później okazało, nie było go tam, bo uciekł), to demonstranci dostali się do środka. Jeden z nich wszedł na dach i zerwawszy z masztu czerwoną flagę, rzucił ją w środek tłumu zdesperowanych robotników. Właśnie wtedy ktoś zaintonował melodię, spora grupa ludzi podjęła śpiew i po raz pierwszy usłyszałem polskie tłumaczenie hymnu Związku Sowieckiego. Oczywiście to było bardzo nieoficjalne tłumaczenie i jeszcze bardziej ironiczne słowa, których jako ówczesnemu, trzynastoletniemu ministrantowi nie przystoi cytować w oryginale. Nawet pierwsze z nich muszę przytoczyć w zmienionej formie: Po co nam swaboda ruskiego naroda, gdy nie ma co palić i nie ma co pić? Z racji moich wspomnianych wyżej wiekowo-religijnych uwarunkowań nie brakowało mi ani palenia, ani picia, ale tytułowe pytanie (może ze względu na tę jego uwodzicielską niecenzuralność?) wryło mi się głęboko w pamięć i podobnie jak scena z wydarzeń radomskich 1976 roku wraca do mnie dość często. Co tydzień, mówiąc konkretnie. W każdy bowiem poniedziałek, dokładnie o 8.20, stojąc na baczność, znów słucham tego hymnu. Wiem, że to teraz hymn Federacji Rosyjskiej, a nie Związku Sowieckiego, ale ponieważ melodia wciąż ta sama, a i autor nowych słów tenże sam, co i starych, więc wspomnienia jak najbardziej uzasadnione.
Na
Zostało Ci jeszcze 75% artykułu
Oceń