Gościłem niedawno przez dni kilka w pewnym domu zakonnym, w którym co wieczór, po zakończeniu rekolekcyjnej spowiedzi, toczyliśmy ożywione dyskusje o Sprawach Wielkiej Wagi. W czasie jednej z takich dyskusji zadano mi pytanie, które brzmiało mniej więcej tak: „Co jest obecnie największym problemem doktrynalnym w polskim Kościele?”. Na takie pytanie dusza dogmatyka wielce się raduje, a jej inkwizytorska część aż podskakuje z radości.
Powściągając zatem objawy zadowolenia, zacząłem w myślach przebiegać różne aktualne spory – od problemu „spowiedzi furtkowych” po nauczanie ruchu intronizacyjnego. Radosny galop od problemu do problemu przerwała mi myśl, z której wyrasta niniejszy tekst. Że to wszystko powierzchnia tylko – rysy może i dokuczliwe, ale w istocie niegroźne. Że prawdziwym problemem są tlące się nadal stare wielkie herezje. Nikt nie głosi ich już wprost, bo w czwartym i piątym wieku Kościół dokonał jasnych i definitywnych rozstrzygnięć. Ale jeśli zajrzeć pod powierzchnię deklarowanych ortodoksyjnie formuł wiary, do rzeczywistej świadomości wielu wierzących, okazuje
Zostało Ci jeszcze 75% artykułuWykup dostęp do archiwum
- Dostęp do ponad 7000 artykułów
- Dostęp do wszystkich miesięczników starszych niż 6 miesięcy
- Nielimitowane czytanie na stronie www bez pobierania żadnych plików!
Oceń