Jedną z największych przyjemności związanych z wyjazdami z Polski jest dla mnie poczucie oddalania się od zawiści. Od zaciśniętych ust, które nie potrafią się uśmiechnąć. Od oczu przemykających po sylwetkach współpasażerów tramwaju, taksujących – zimno, niechętnie – czyjeś istnienie od butów po czapkę. Od ściągniętej twarzy w kioskowym okienku. Od obrażonych biustów i bioder ekspedientek w piekarniach, poruszających się tak, by każdym ruchem wyrazić wściekłość na niesprawiedliwy los. Od komplementów kamuflujących złe intencje. Od upuszczonych na chodnik rękawiczek, których nikt nie pochwycił, by dogonić zamyślonego właściciela. Od kierowców autobusów zamykających drzwi przed nosem. Od zapatrzonych w komputery zobojętniałych ciał, usadowionych przy wielkich kawiarnianych stołach, podzielonych niewidzialnymi liniami na pojedyncze terytoria obcości. Od nabrzmiałych pretensjami kolejek w działach obsługi klienta. Lubię odjeżdżać od naszej zdolności do życia przeciwko sobie, we wrogim napięciu, które łączy nas o tyle, że wszyscy staramy się mu zaprzeczać. Nie próbujemy go natomiast wspólnie pokonać.
Zostało Ci jeszcze 75% artykułuWykup dostęp do archiwum
- Dostęp do ponad 5000 artykułów
- Dostęp do wszystkich miesięczników starszych niż 6 miesięcy
- Nielimitowane czytanie na stronie www bez pobierania żadnych plików!
Oceń