Słuchanie na modlitwie
Od pierwszego dnia wielkiego postu prześladuje mnie zdanie, które w Środę Popielcową zostało wypowiedziane niezliczoną ilość razy: „Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię” (Mk 1,15). W sumie nic w tym dziwnego, bo powinno prześladować skutecznie, skłaniając do nawrócenia. Jednak w tym roku akcent przemieścił się w stronę intuicji i dlatego zamierzam się nią podzielić – zapewne z odrobiną autoterapeutycznej intencji.
U źródła leży wrażenie, które w tym roku udało mi się nazwać z dostateczną wyrazistością, a które kiełkowało we mnie przez lata uczestniczącej obserwacji praktyki duszpasterskiej wielkiego postu – nie tylko zresztą na śląskiej prowincji. Wrażenie jest następujące: milcząco zakładamy, że sprawa „wiary w Ewangelię” jest załatwiona, więc post służy głównie nawracaniu się. W końcu jakiekolwiek wysiłki postne podejmują raczej ludzie wierzący: oni przychodzą do kościoła w Środę Popielcową, oni uczestniczą w postnych nabożeństwach, spowiadają się… Generalnie więc jesteśmy wierzącymi, którzy mają jeszcze problem z grzechami i dlatego potrzebujemy nawrócenia rozumianego głównie jako odwrót od grzechu. Trudno zaprzeczyć, że taka diagnoza jest po części prawdziwa, a do tego gwarantuje kaznodziejom wyjście na stosunkowo bezpieczne drogi pouczeń moralnych.
A gdyby tak tę diagnozę na moment wstawić w nawias i przyjrzeć się innym możliwościom odczytania tych słów? Zasadniczo znamy je z Biblii Tysiąclecia, a zatem też z tekstów liturgicznych. Grecki oryginał pozwala inaczej rozłożyć akcenty, na przykład tak: „Zmieniajcie myślenie i wierzcie w dobrą nowinę”. O tym, że biblijna idea nawrócenia dotyczy najpierw sposobu myślenia, a w konsekwencji dopiero sposobu postępowania, bibliści sporo już napisali. Mnie jednak prześladuje owo maleńkie „i” łączące część o przemianie myślenia z częścią o wierze. Bo można je oczywiście czytać jako połączenie dwóch stosunkowo autonomicznych wobec siebie porządków (mamy się i nawracać, i wierzyć), albo też jako wyrażenie, którego drugi człon wskazuje na kierunek i sens pierwszego. Wówczas znaczenie zdania otwierającego wielki post byłoby mniej więcej takie: „Zmieniajcie swój sposób myślenia tak, byście wierzyli w Dobrą Nowinę”.
Jeśli pójdziemy za tą intuicją, to się okaże, że w nawróceniu nie chodzi „tylko” o odwrócenie się od zła, ale także o wyzwanie sięgające znacznie dalej: o próbę uformowania sposobu myślenia według Ewangelii. Ta zaś uparcie odsyła nas najpierw do Jezusa i do Jego opowieści o kochającym Ojcu, a zaraz potem wzywa, by miłować siostry i braci, jak On nas umiłował: po dar życia.
Zresztą można iść jeszcze o krok dalej i przeczytać Markowe zdanie tak: „Zmieniajcie swój sposób myślenia tak, abyście zaufali Dobrej Nowinie”. Bo czy bez aktu zaufania Jezusowi, który jest główną treścią tej nowiny, da się iść drogą takich na przykład rad: „Miłujcie waszych nieprzyjaciół; dobrze czyńcie tym, którzy was nienawidzą; błogosławcie tym, którzy was przeklinają, i módlcie się za tych, którzy was oczerniają. Jeśli cię kto uderzy w jeden policzek, nadstaw mu i drugi! Jeśli bierze ci płaszcz, nie broń mu i szaty! Daj każdemu, kto cię prosi, a nie dopominaj się zwrotu od tego, który bierze twoje” (Łk 6,27–30)? Wydaje mi się, że bez głębokiej przemiany myślenia w kierunku zaufania trzeba się w obliczu takich zdań ratować interpretacjami stępiającymi ostrze wyzwania – przecież Ewangelia jest naszpikowana hiperbolami: przesadą używaną świadomie jako stylistyczną figurą, której celem jest uświadomienie problemu, a nie wezwanie do bezpośredniej realizacji… Nie ma przecież nic złego w żądaniu zwrotu pożyczki czy w obronie przed agresją.
I tu dochodzimy do sedna. Aż nazbyt często, myśląc o nawróceniu, zadajemy sobie pytanie: Z jakiego zła powinienem się nawrócić? Jasne – to już niemało. I w wielu przypadkach od tego właśnie trzeba zacząć. Ale prawdziwe wyzwanie wielkiego postu sięga dalej: ku takiej przemianie, która w okolicach świętowania Paschy pozwoli nam myśleć, że ewangeliczne wezwanie do wydania życia za bliźnich to nie tylko figura retoryczna. I że w powstaniu z martwych uczestniczą ci, którzy stracili życie, a nie ci, którzy go bezpiecznie ustrzegli.
Oceń