Płodność nie jest chorobą
fot. brett harrison / UNSPLASH.COM
Oferta specjalna -25%

List do Rzymian

0 opinie
Najniższa cena w ostatnich 30 dniach: 54,90 PLN
Wyczyść

W naszych czasach mamy do czynienia z pewnym paradoksem, bo oto coś, co jest elementem zdrowia, co funkcjonuje prawidłowo, my – pracownicy służby zdrowia – próbujemy czasowo uszkodzić.

Anna Sosnowska: Jedną z najpopularniejszych metod wśród osób stosujących antykoncepcję jest antykoncepcja hormonalna. Na czym polega jej działanie?

Ewa Ślizień-Kuczapska: Przede wszystkim hamuje jajeczkowanie, ale w zależności od tego, jaki kobieta przyjmuje środek, efektywność wynosi tu od 30 do 95 proc. Następne etapy działania antykoncepcyjnego to zagęszczenie śluzu w szyjce macicy, spowolnienie ruchów perystaltycznych w jajowodach oraz hamowanie wzrastania błony śluzowej, która wyściela jamę macicy. Te działania mają utrudnić przemieszczanie się plemników, zapłodnienie albo, jeśli już do niego dojdzie, uniemożliwić zagnieżdżenie się zarodka w macicy. W ten sposób dochodzi do bardzo wczesnego poronienia, którego kobieta nawet sobie nie uświadamia.

Czy to oznacza, że antykoncepcja hormonalna działa również wczesnoporonnie? Dopytuję o to, ponieważ wiele kobiet rozgranicza pigułkę od środków wczesnoporonnych, mówiąc, że tych drugich nigdy by nie wzięły.

Ale to jest właściwie to samo, ponieważ każda antykoncepcja hormonalna uruchamia też mechanizm przeciwzagnieżdżeniowy. Jeśli np. przyjmowana przez kobietę pigułka hamuje jajeczkowanie w 30 procentach, to musi mieć o wiele silniejsze inne mechanizmy zapobiegające ciąży.

Jakie są skutki uboczne stosowania antykoncepcji hormonalnej?

Jest ich bardzo dużo. Pomińmy te doraźne – gorsze samopoczucie, ubytek czy przybór wagi, bóle piersi, głowy, nudności czy plamienia – ponieważ z tym można sobie poradzić. Naprawdę znaczące i niepokojące jest zwiększenie ryzyka udarów i zakrzepów. Na podstawie badań przeprowadzonych w 2009 roku w Holandii wiemy, że u kobiet stosujących środki antykoncepcyjne ryzyko zakrzepicy żylnej wzrasta średnio pięciokrotnie (w zależności od rodzaju przyjmowanego preparatu). W przypadku plastrów antykoncepcyjnych ryzyko to jest dwa razy większe niż w przypadku tabletek. Co do udarów, badania opublikowane w „British Medical Journal” (2004) wskazują, że ich ryzyko rośnie nawet ośmiokrotnie! Opisywane są też przypadki poważnych zaburzeń czynności serca, włącznie z zatrzymaniem jego akcji.

Amerykańskie badania z 2011 roku wykazały, że kobiety, które stosowały przez minimum dwa lata antykoncepcję przed ukończeniem 20. roku życia, miały niższą gęstość mineralną kości, co zwiększa w przyszłości ryzyko osteoporozy.

Antykoncepcja hormonalna zwiększa także ryzyko zachorowań na nowotwory?

Zdecydowanie, o czym świadczy bardzo wiele badań, ja przytoczę tylko kilka. W 2003 roku Narodowy Instytut Raka w Stanach Zjednoczonych przeprowadził badania na ponad 50 tys. kobiet. Pokazały one, że ryzyko zachorowań na nowotwór wzrasta kilkakrotnie wraz z czasem stosowania tabletek, zwłaszcza w grupie młodszych kobiet. Kolejne badania wskazywały na szczególne zagrożenie rakiem piersi u kobiet stosujących antykoncepcję przed 25. rokiem życia i przed pierwszym porodem. Ważna jest też praca dr. Chrisa Kahlenborna z Mayo Clinic w Stanach Zjednoczonych (2003), z której wynika, że o 44 proc. rośnie ryzyko wystąpienia raka piersi u kobiet w wieku premenopauzalnym stosujących anykoncepcję hormonalną przed pierwszą ciążą. Ryzyko zachorowania na raka sutka u kobiet przed 35. rokiem życia, które jeszcze nie rodziły, dochodzi do 50 proc. Także o 50 proc. wzrasta ryzyko zachorowań na bardzo rzadki nowotwór piersi, tzw. potrójnie negatywny, który wiąże się z wysoką śmiertelnością. Na tę chorobę szczególnie narażone są kobiety sięgające po antykoncepcję przed 18. rokiem życia.

Natomiast wzrost ryzyka wystąpienia raka szyjki macicy po około pięciu latach stosowania metod hormonalnych również wynosi ok. 50 proc. Szczególnie dotyczy to dziewcząt korzystających z nich przed 20. rokiem życia.

W mediach można czasem trafić na wyniki badań wskazujące coś przeciwnego – że antykoncepcja hormonalna zmniejsza ryzyko zachorowań na raka. Komu więc wierzyć, kto mówi prawdę? Jak się w tym odnaleźć?

Często za tymi badaniami stoją koncerny farmaceutyczne i związani z nimi lekarze. Jednak podstawowe i pierwsze pytanie, na które musimy sobie odpowiedzieć, brzmi: czy moja płodność to choroba? W naszych czasach mamy do czynienia z pewnym paradoksem, bo oto coś, co jest elementem zdrowia, co funkcjonuje prawidłowo, my – pracownicy służby zdrowia – próbujemy czasowo uszkodzić. O ile sprawnie działający przewód pokarmowy czy oddechowy nie budzą naszych zastrzeżeń, to sprawnie działający układ rozrodczy już tak. Zatem lekarze najpierw szkodzą temu, co jest zdrowe, żeby potem sztucznie odtworzyć to, co zniszczyli – mówię tu o in vitro.

Stosowanie antykoncepcji hormonalnej skutkuje trudnościami z zajściem w ciążę?

Istotny problem to kształtowanie się tzw. świadomości przeciw dziecku (ang. anti-baby pill) i odkładanie oraz opóźnianie rodzicielstwa do czasu, gdy fizjologiczna płodność, zwłaszcza kobieca, jest już poniżej szczytu, czyli po 30. roku życia.

Ponadto jedno z najnowszych badań, przeprowadzone przez prof. Erika Odeblada ze Szwecji, wskazuje na problem tzw. starzenia się szyjki macicy u kobiet przyjmujących przez wiele lat środki antykoncepcyjne. Szyjka macicy kobiety trzydziestoletniej wygląda i funkcjonuje tak, jak szyjka kobiety czterdziesto-, czterdziestokilkuletniej. Nowe doniesienia wskazują również na trudności z prawidłowym zagnieżdżaniem się zarodka u kobiet, które długo stosowały środki antykoncepcyjne.

Antykoncepcja stosowana u młodocianych może uszkadzać mechanizm dojrzewania tzw. osi podwzgórzowo-przysadkowo-jajnikowej, co skutkuje zaburzeniami miesiączkowania.

Warto wspomnieć, że jedną z głównych przyczyn niepłodności, która najłatwiej mogłaby być zredukowana przez zachowanie czystości na pewnym etapie życia, są choroby przenoszone drogą płciową.

Jak to się łączy z antykoncepcją?

Badania pokazują, że antykoncepcja sprzyja wcześniejszej inicjacji seksualnej i większej liczbie partnerów seksualnych, co zwiększa ryzyko zakażenia chorobami wenerycznymi, które po latach mogą skutkować niedrożnością jajowodów czy rakiem szyjki macicy. Profesor Lars Westrom ze Szwecji stworzył tzw. teorię immunologicznego dziewictwa. Zwrócił on uwagę na to, że szyjka macicy osiąga pełną dojrzałość biologiczną dopiero około 20 roku życia. Jeśli dochodzi do kontaktów seksualnych wcześniej, z powodu braku dojrzałości anatomicznej, mikrobiologicznej i immunologicznej bardzo łatwo o zakażenie.

W kontekście tego, o czym pani mówi, prezerwatywy jawią się jako bardzo bezpieczny środek antykoncepcyjny.

Prezerwatywy mogą przyczyniać się do powstawania uczuleń na lateks, nerwicy i oziębłości seksualnej u obojga partnerów i tylko w około 40 proc. ograniczają ryzyko przenoszenia chorób wenerycznych. Tylko że tutaj podstawową kwestią, która nam się pojawia, jest pytanie, o co właściwie nam chodzi? Oczywiście można stosować różne środki, ale czy to rzeczywiście służy nam i trwałości naszego związku? Antykoncepcja może bardzo spłycić relację damsko-męską.

Dlaczego?

Bo nie uwzględnia różnic między seksualnością męską a żeńską. Tu dotykamy kwestii radzenia sobie z popędem w stałym związku. Mężczyzna może być gotowy do aktu seksualnego bardzo szybko i nie wiąże pożycia intymnego z tym wszystkim, co dzieje się wokół niego. Tak został ukształtowany, więc trudno tu mówić o jakiejś jego winie. Natomiast seksualność kobiety jest mocno powiązana z tym, co się wydarzyło w pracy, w domu, z jej przeżyciami. To po pierwsze.

Po drugie, akt seksualny powinien być afirmacją, a nie rozładowaniem napięcia. A jeśli ma nią być, to musi także uwzględniać płodną naturę kobiety. Czy to jest w porządku, że mężczyzna, który mnie kocha, traktuje mnie w pewien sposób przedmiotowo? Że wykorzystuje mnie do uzyskania krótkotrwałej przyjemności – rozładowania napięcia, co w przypadku antykoncepcji hormonalnej odbywa się także kosztem mojego zdrowia? Wiele kobiet doskonale to wyczuwa i w efekcie nie czerpie żadnej radości z intymnego zbliżenia.

Badania z 2006 roku wskazują, że antykoncepcja hormonalna obniża libido, zmniejsza popęd płciowy, pożądanie przyjemności i ogólnie zaburza jakość relacji intymnych.

Alternatywą są naturalne metody rozpoznawania płodności?

Tak. Jeśli związek ma trwać, to zastanówmy się, czy nie warto dostosować popędu seksualnego do cykliczności kobiecej płodności. To zapewnia długofalowość i płynność związku – mamy czas oczekiwania i czas spełnienia. Gdybyśmy codziennie pili szampana i jedli truskawki, szybko by nam się to znudziło. A robienie tego raz na jakiś czas sprawia wielką przyjemność. Cykl płodności kobiety sprawia, że miesiąc miodowy możemy przeżywać… co miesiąc.

Jednak stosowanie naturalnych metod planowania rodziny (NPR) wiąże się ze sporym wysiłkiem.

Niewątpliwie to jest wysiłek, a żyjemy w czasach dużego stresu i totalnego przyspieszenia. Dlatego musimy sobie wyznaczać priorytety. W przypadku NPR spełniają się zasadnicze kwestie. Po pierwsze, mamy poczucie, że nie działamy na szkodę swojego zdrowia fizycznego. Po drugie, uczymy się ze sobą rozmawiać. To bardzo cenne dla związku długofalowego, ponieważ jesteśmy ze sobą w różnych etapach życia, mamy okresy osłabienia, choroby, trudności i musimy się wzajemnie rozumieć.

Czy można wskazać medyczne korzyści płynące ze stosowania NPR?

Szczególną uwagę zwróciłabym na diagnostykę. To pewna nowość, bo do tej pory naturalne metody kojarzyły się głównie z planowaniem rodziny. Badania wskazują, że kobiety, które stosują antykoncepcję, nic nie wiedzą o jej działaniu i nie znają swojej fizjologii. Natomiast kobiety stosujące NPR wiedzą, jak działa antykoncepcja, a także znają swój organizm i mowę swojego ciała. Dzięki temu na bardzo wczesnym etapie mogą rozpoznać zachodzące w organizmie nieprawidłowości, nie tylko te związane z funkcjonowaniem narządów rodnych. Wskazałabym również poczucie psychicznego spokoju, które jest bardzo ważnym elementem naszego dobrostanu.

Niektórzy ludzie stosują NPR po prostu jako naturalną antykoncepcję.

Oczywiście można te metody w taki sposób potraktować, ale to jest dalekie od ideału. W NPR chodzi o dobro dla małżeństwa, NPR to tak naprawdę styl życia, który zakłada, że płodność nie jest chorobą, tylko elementem zdrowia i łączy się z całą filozofią ekologicznego podejścia do siebie, do rodziny, do natury. Dlatego zawiera w sobie również otwartość na życie, gdyby ono się pojawiło. Każdy musi zdecydować, czy wybiera coś, co przynosi szkodliwe konsekwencje, czy jednak to, co jest zgodne z naturą i przynosi wiele pozytywnych, długofalowych efektów.

Płodność nie jest chorobą
Ewa Ślizień-Kuczapska

lekarz specjalista ginekolog-położnik, instruktor NPR, prezes Polskiego Stowarzyszenia Nauczycieli Naturalnego Planowania Rodziny, wykładowca. Żona i mama trojga dzieci....

Płodność nie jest chorobą
Anna Sosnowska

urodzona w 1979 r. – absolwentka studiów dziennikarsko-teologicznych na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie Współpracowała z kanałem Religia.tv, gdzie prowadziła programy „Kulturoskop” oraz „Motywacja...

Produkt dodany do koszyka

Zobacz koszyk Kontynuuj zakupy

Polecane przez W drodze