Jak niezwykłym wydarzeniem społecznym jest metro! Autobus i tramwaj pewnie też, ale korzystam z nich rzadziej, w dodatku układ miejsc nie sprzyja odczuciom i myślom, którym ulegam w metrze.
Pierwszym znakiem tego, że metro weszło do mojego życia wewnętrznego, jest to, że pojawiło się w moich wierszach. To nie jest tak, że do poezji można wprowadzić cokolwiek siłą decyzji. To znaczy – niby można, bo przecież można właściwie wszystko. Tyle tylko, że coś, co nie jest elementem wewnętrznego krajobrazu człowieka, nie prosi się samo na świat. A metro – owszem, wprasza się. W dodatku ochoczo, bezwiednie, często i mocno.
Metrem zacząłem jeździć regularnie późno, może dwa i pół roku temu, kiedy to właśnie ono okazało się wyznaczać najszybszą trasę z okolic mojego domu do okolic miejsca pracy. I oto po jakimś czasie, przygotowując do druku kolejne tomy (ostatnio pisze mi się ich sporo, a nie jest to dobra oznaka dla życia), dobierając wiersze, zacząłem znajdować w nich obrazki z metra. Różnego rodzaju, rozmaitej powagi i poetyki. A to widok dziewczyny, która usiadła na podłodze wagonu i siedziała oparta o drzwi, a ja umierałem ze strachu, że te drzwi się nagle otworzą i ona wypadnie. I znalazłem w tym epizodzie sugestię kruchości losu i znak własnej troski o innych, nawet jeśli nieznanych, to jak
Zostało Ci jeszcze 75% artykułuWykup dostęp do archiwum
- Dostęp do ponad 7000 artykułów
- Dostęp do wszystkich miesięczników starszych niż 6 miesięcy
- Nielimitowane czytanie na stronie www bez pobierania żadnych plików!
Oceń