Cnota, która jest jedynie wymaganiem pozbawionym uzasadnienia w perspektywie wiary, jawi się jako element opresyjnego systemu. Przestaje być bowiem stałą zdolnością do czynienia dobra, a staje się moralnym zobowiązaniem, rozumianym ewentualnie jako swoiste antidotum na grzech.
Pytanie o miejsce cnoty w nauczaniu Kościoła dotyczy nie tylko tego, czy chcemy o niej słuchać, ale także tego, czy chcemy o niej mówić. Jakkolwiek bowiem przepowiadanie moralne ma się całkiem dobrze – zwłaszcza w pewnym pokoleniu kaznodziejów – to kwestia cnoty czy cnót nie odgrywa, jak się zdaje, większej roli. Częściej bowiem mówimy o grzechach niż o dobrym postępowaniu, o wadach niż o cnotach. Na niejednej ambonie potępiano tzw. wady narodowe, ale czy ktoś mówił o narodowych cnotach? Zdaje się, że ani cnota jako taka, ani też poszczególne cnoty – z wyjątkiem może cnót teologalnych – nie goszczą zbyt często na ambonie czy w nauczaniu religii. Cnota – choć brzmi to paradoksalnie – nie ma dobrej prasy. Czy da się dzisiaj zrehabilitować cnotę i przywrócić jej miejsce w głoszeniu Ewangelii i w duszpasterstwie?
Namawiać do cnót, obrzydzać grzech
Nie zawsze na ambonie cnoty pomijano milczeniem. Sobór Trydencki przepowiadanie o wadach i cnotach – w takiej właśnie kolejności – postawił w centrum posługi kaznodziejskiej. W dekrecie o grzechu pierworodnym uchwalonym na Sesji V zalecono kaznodziejom, aby powierzony im lud pouczali zbawczym słowem „o wadach, których należy się wystrzegać, oraz o cnotach, za którymi należy postępować, aby uniknąć kary wiecznej i stać się godnymi chwały niebieskiej”. Znamienna jest ta kolejność, wskazująca na negatywne podejście do natury człowieka, postrzeganej przede wszystkim jako skłonna do grzechu. Troska o cnoty znalazła się bowiem dopiero na drugim miejscu. Ale czy walka z wadami nie będzie zbyt absorbująca i czy nie zabraknie już sił na pracę nad cnotami? Ciekawe jest także to, w jaki sposób został określony cel ludzkiego postępowania. Przede wszystkim należy unikać kary piekielnej, która wydaje się naturalną konsekwencją dominacji wad. Dopiero potem jawi się szansa na chwałę nieba. Pod warunkiem, że się na nią zapracuje cnotliwym życiem.
Programowe przepowiadanie o cnotach obecne było w polskim kaznodziejstwie aż do połowy XX wieku. Ksiądz Władysław Krynicki w 1921 roku pisał: „Kazania moralne, czyli obyczajowe mają za główny przedmiot morał ewangeliczny, a za główny cel – podanie słuchaczom tych prawd chrześcijańskich, które bezpośrednio dotyczą spełniania obowiązku, wykonywania cnoty, obrzydzenia grzechu i wykorzenienia wad i nałogów”
Oceń