Którzy łakną i pragną
fot. florencia viadana / UNSPLASH.COM
Oferta specjalna -25%

Dzieje Apostolskie

0 votes
Wyczyść

Staramy się uczynić naszą ziemię coraz bardziej podobną do tej spodziewanej nowej ziemi i odwzorować sprawiedliwość Boga w naszych wyborach i działaniach.

 Żadnego głodu ani pragnienia nie zapamiętałem na tyle dobrze, bym mógł o tym napisać. Zastanawiam się, czy w ogóle wiem – myśląc tylko o spożywaniu pokarmów – co to znaczy „łaknąć” i „pragnąć”. Nie będę się wymądrzał, pisząc o czasach, w których żyjemy, o przepychu w sklepach i o tym, że te sklepy wyrastają jak grzyby po deszczu, tuż obok nas, na wyciągnięcie ręki.

Przyjście Jezusa do naszego świata przyniosło nam obfitość, której rozmiary przerosły najśmielsze oczekiwania. Pierwszy znak, w relacji Jana Ewangelisty, to przemiana setek litrów wody w wyborne wino. Dalej czytamy o obfitych połowach ryb i rozmnożeniu chleba. W Ewangelii wszystkiego jest dużo: i ludzi chodzących za Nauczycielem, i uzdrowionych, i tych, którzy uwierzyli w Jego słowa. Sytość oznacza pełnię czasu, nadejście upragnionego Mesjasza, czasy dobrobytu i dostatku. Ale ten sam Mesjasz umiera na krzyżu ze słowem „Pragnę”. Ten, który oddał samego siebie na ofiarę, wydając swoje Ciało i rozlewając własną Krew, wziął na siebie wszystkie nasze pragnienia i nienasycenia. Jakby się chciał z nami wymienić: Ja daję wam moją pełnię, wy oddajcie mi waszą pustkę.

Okazuje się także, że pragnienie Jezusa nie wybuchło dopiero w ostatnim tchnieniu na krzyżu. Już wcześniej przecież słyszymy o Jego pragnieniu, by zapłonął ogień, który przyszedł rzucić na ziemię, i o gorącym pragnieniu, by spożyć Paschę ze swoimi uczniami. Wypełnienie misji zbawienia człowieka i wspólne z nim ucztowanie – te pragnienia trawiły serce naszego Pana. Tak więc, spośród wszystkich spragnionych sprawiedliwości i łaknących jej wypełnienia, pierwszym jest jedyny Sprawiedliwy.

Jest jakiś paradoks w tym, co światu ofiarował, i tym, co otrzymał w zamian – umierając opuszczony niemal przez wszystkich, przybity do drzewa krzyża; między pełnią, którą w sobie miał przez Bóstwo, i jednoczesnym ubóstwem, które wybrał dobrowolnie dla kształtu swojego człowieczeństwa.

Jest w końcu jakiś paradoks miłości: Ten, który nie tyle kocha, ile sam jest tym kochaniem, aż trzykrotnie żebrał o miłość u jednego ze swoich uczniów, pytając, czy jest miłowany. Serce pełne sprzeczności. Dlaczego takie? Bo to przecież serce prawdziwego człowieka. Nieskażone grzechem, ale wypełnione tęsknotą za swoim Źródłem. Rozpięte, jak serce każdego, między pełnią a nienasyceniem.

Raj utracony

Zdarzyło się kiedyś, że przez kilka tygodni – już jako dominikanin – mieszkałem w jednym z klasztorów benedyktyńskich. Życie było tam proste: regularna jak powroty pór roku modlitwa, ciężka praca fizyczna, spokój i cisza. W wariactwie spraw, dat i bardzo ważnych rzeczy do załatwienia tęsknię za tamtym miejscem i co rusz skłaniam się ku temu, by jeszcze raz zafundować sobie takie „wczasy”. Piszę o tym dlatego, żeby wytłumaczyć, czego tak bardzo łaknie i pragnie ten „błogosławiony” z czwartego błogosławieństwa. Tęsknimy za czymś, co już kiedyś było. Więc jeśli Pan Jezus mówi nam o tęsknocie za sprawiedliwością, to mówi o czymś, czego już kiedyś doświadczyliśmy.

Katechizm Kościoła katolickiego w kilku punktach (374–379) opisuje to, co działo się z człowiekiem na samym początku, czyli przez pierwsze dwa rozdziały Genesis. Tradycja Kościoła nazwała ten czas przed upadkiem stanem „pierwotnej sprawiedliwości”. Jego opis może przypominać kiczowate reklamy obiecujące raj na ziemi na kilkudziesięciu metrach kwadratowych w doskonałej lokalizacji i otoczeniu zieleni, gdzie wszyscy zadowoleni i syci prowadzą beztroskie i koniecznie nowoczesne życie. Może tak się wydawać. Tymczasem katechizmowy opis to ani reklama, ani kicz. To opowieść o życiu, do którego zostaliśmy powołani i do którego teraz z trudem chcemy wrócić: uczestnictwo w życiu samego Boga, brak śmierci i cierpienia, wewnętrzna harmonia człowieka i panowanie nad sobą, harmonia między mężczyzną i kobietą i wreszcie harmonia z otaczającym nas światem.

Brzmi fantastycznie. Któż by tak nie chciał? Jestem pewien, że właśnie w tym miejscu możemy zrozumieć, na czym polega szczęście łaknących i pragnących sprawiedliwości. Dopóki pragnę zjednoczenia z Bogiem, harmonii i panowania nad sobą, pokoju z innymi ludźmi i otaczającym mnie stworzeniem – dopóty zachowuję pamięć o tej pierwotnej sprawiedliwości, której żaden grzech nie może we mnie zupełnie zatrzeć. Jak długo pragnę, tak długo zmierzam do nasycenia. Bo można tego wszystkiego nie chcieć, machnąć ręką i ogłosić, że to dla nas niemożliwe, że już nigdy do takiego życia nie wrócimy. Taka postawa z pewnością do żadnego błogosławieństwa nie prowadzi.

Lepsze koleje

Czy chodzi więc o to, by być niepoprawnym marzycielem? Pewnie, że tak. Marzycielem trzeźwo patrzącym na świat albo przynajmniej uczącym się takiego spojrzenia od Boga. A czy to ma dotyczyć tylko tych wyższych spraw, duchowych? A jeśli ktoś pragnie wygodnych ścieżek rowerowych w swoim mieście, dobrych zarobków i bezpieczniejszych oraz szybszych pociągów – czy ten także będzie błogosławiony? Sprawiedliwość ma wiele twarzy. Staramy się powrócić do utraconego przez Adama i Ewę raju pierwotnej sprawiedliwości. A jednocześnie staramy się uczynić naszą ziemię coraz bardziej podobną do tej spodziewanej nowej ziemi, staramy się odwzorować sprawiedliwość Boga w naszych wyborach i dziełach. Nie zawsze nam to wychodzi. Nie w tym jednak rzecz, by się nie starać, by narzekać, że ze świecą szukać jakiejkolwiek sprawiedliwości i harmonii. To staranie się o sprawiedliwość jest jednocześnie jej pożądaniem. Święty Grzegorz z Nyssy napisał w swoich Homiliach do błogosławieństw, że „Pragnienie może być dla żyjących czymś błogosławionym, ponieważ jest początkiem i przyczyną naszych sił”. Powtórzę to jeszcze raz: Jak długo pragnę, tak długo zmierzam do nasycenia.

***

Katechizm, w końcowym fragmencie o pierwotnej sprawiedliwości, tłumaczy, że znakiem zażyłości człowieka z Bogiem było to, iż Bóg umieścił go w ogrodzie. W Ewangelii Jana natomiast czytamy, że w miejscu, w którym ukrzyżowano Jezusa, był ogród. Wypowiedziane na krzyżu ostatnim tchnieniem „Pragnę” przyprowadziło zatem każdego z nas do ogrodu. Zmartwychwstały Chrystus – pamiętamy, że podobny do ogrodnika – jest naszą drogą powrotną do sprawiedliwości. On, najbardziej Pragnący, jest także Nowym Adamem, najbardziej Spełnionym. On wszystkim stęsknionym sprawiedliwości marzycielom daje w swym czwartym błogosławieństwie obietnicę, że „będą nasyceni”.

Którzy łakną i pragną
Wojciech Dudzik

były dominikanin....

Produkt dodany do koszyka

Zobacz koszykKontynuuj zakupy

Polecane przez W drodze