Jak zostać primabaleriną?
Oferta specjalna -25%

List do Rzymian

0 opinie
Wyczyść

Nic mnie tak nie cieszy, jak dojrzewanie naszej młodzieży. Ten proces mnie uszczęśliwia. Jeszcze wczoraj to było popychadło, a dzisiaj samodzielna dojrzała osobowość, której można powierzyć zadanie i odpowiedzialność. Imię kogoś takiego brzmi mocno, tchnie świeżością. Jesteśmy mocni świadomością zadań i celów – definicja Jana Pawła II.

Każdego roku koordynację spotkania lednickiego powierzam innej osobie. Wiem dobrze, jaka to dla niej szansa i wyróżnienie. Najpierw boi się i lęka, broni się i opowiada, że nie da rady, a później przychodzi ogromna radość, że się podołało, że wszyscy są szczęśliwi i że zrobiono tyle dobrego. Obdarzyć kogoś zaufaniem, pozwolić mu działać, podejmować decyzje. Kto raz posmakuje czegoś takiego, trudno mu później zgodzić się na bycie przedmiotem, rzeczą, którą posługują się inni. Z radością patrzę, jak młodzież z duszpasterstwa dojrzewa, jak zdobywa samodzielność, jak bierze odpowiedzialność. Za nimi idzie godność, świadomość możliwości.

Kiedyś zapytałem siebie, co by było, gdybym w gniewie odebrał takiej osobie raz powierzone zadanie, zaufanie, odpowiedzialność? W moim odczuciu zrobiłbym jej krzywdę, zmarnowałbym okazję, odebrałbym życiową szansę na rozwój, do którego zdążyła już przywyknąć, z którą się oswoiła. Jakaż to rozkosz przypatrywać się z bliska, jak ludzie dojrzewają. Jak biorą w siebie i na siebie coraz więcej. Jak decydując o sprawach, podejmują odpowiedzialność i mężnieją, jak krystalizuje się ich osobowość.

Nie ma większej radości niż przestawanie ze skrystalizowaną osobowością. Z osobowością, której wolność bycia i działania skrępowana jest wyłącznie miłością. Osobowość taka promieniuje mocą i kreatywnością myślenia oraz działania. Odkrywa nowe przestrzenie i otwiera je nie tylko dla siebie, ale i dla innych. Stara się je oswoić, zamieszkać, dzielić z innymi. Mało tego. Zaprasza tam Chrystusa jako Pana i Zbawiciela z całym Jego niebieskim dworem. Te nowe przestrzenie to duchowa, mistyczna możliwość zamieszkania w sercu drugiej osoby. Mam miejsce w swoim sercu dla Ciebie – mawiała Chrystusowi święta Faustyna i nie tylko ona. On odwzajemniał jej tym samym. Wielka osobowość jest skarbem, rzadką perłą.

To trochę tak jak z tą baletnicą, o której opowiadała mi inna baletnica. Na moje pytanie, dlaczego ta inna jest primabaleriną, a ona tańczy tylko ogony, odpowiedziała: – Bo widzi ojciec, ona jak wyjdzie, to po prostu jest, a mnie ciągle jeszcze nie ma. Nas innych trzeba więcej, żebyśmy zaistniały, o sukcesie już nie mówiąc.

Osobowość trzeba zdobywać w niemałym trudzie i ryzyku. Nie można przekroczyć samego siebie inaczej, jak tylko jako bezinteresowny dar z siebie samego. Stale powtarzał to nam Ojciec Święty Jan Paweł II. Trzeba wyzbywać się egoizmu i zaufać wezwaniu, które przekracza nasze wyobrażenie, a które podpowiada nam wiara. Trzeba odważyć się żyć dla innych, a zaprzestać egoistycznego życia wyłącznie dla siebie.

Dzisiaj, w epoce konsumpcjonizmu, kiedy przyjemność jest decydującym miernikiem wartości, kiedy rozrywka i show wygrywają z wysiłkiem sportowców, a spektakularne otwarcie olimpiady cieszy się większym zainteresowaniem niż same zawody, trzeba pokazywać piękno wysiłku osobistego, ryzyka i odpowiedzialności. Dlatego pragnę, aby wokół mnie ludzie byli w sposób czytelny i znaczący, a nie zamazany i niezobowiązujący. Ludzie, którym jest wszystko jedno, którym na niczym nie zależy, zawsze są niezdolni do zaangażowania. Tacy ludzie ciągną w dół. Męczą. Wysysają.

Kiedyś przyszedł do mnie pewien mężczyzna z propozycją wzięcia na siebie i swoją firmę organizacji spotkań lednickich. Pragnął mnie „odciążyć”, „uwolnić”, chciał, abym zajął się sprawami typowo kapłańskimi. Nie zastanawiając się długo, posłałem go na drzewo. Lednickie spotkania to przecież mój uniwersytet, moja szkoła życia i wiary, a czasami nawet szkoła przetrwania. On chciał mi ją wydrzeć, odebrać, pozbawić mnie jej.

Lubię patrzeć, jak młodzi dojrzewają, z dnia na dzień, z godziny na godzinę. Wielkość człowieka, rozwinięta osobowość to przecież największa chwała Boża. Chwałą Boga jest, aby człowiek żył!

Kiedy patrzę na nich, patrzę również na siebie i w siebie. Widzę, jak stopniowo, powoli, woda chrzcielna wypłukuje mielizny pogaństwa i grzechu. Wprawdzie ochrzczony zostałem dawno, ale woda chrzcielna nie wszędzie jeszcze dotarła.

Jedenaste spotkanie nad Lednicą już za nami. Radość rozpiera mi serce, że dokonaliśmy tego razem. Że to oni przygotowali spotkanie, przeprowadzili je pomyślnie i posprzątali po sobie i innych.

Nowatorskim pomysłem był pociąg Święty Jacek z Przemyśla nad Lednicę wiozący nie tylko ludzi, ale i relikwie świętego Jacka z Krakowa oraz błogosławionego Czesława z Wrocławia, a także figurkę Matki Boskiej Jackowej. Spotkanie z relikwiami było wydarzeniem. Najbardziej jednak ucieszyło mnie i wzruszyło zaangażowanie przeora naszego klasztoru o. Jakuba oraz braci Wojciecha i Macieja, którzy zajęli się duszpasterstwem młodzieży w pociągu. Odbyli transhistoryczną trasę Jackową i po wiekach wzbudzili nowy entuzjazm dla Chrystusa w sercach młodych pielgrzymów. To była jakby nowa ewangelizacja naszej Ojczyzny pod przywództwem duchowym świętego Jacka. Cieszyłem się entuzjazmem młodzieży, ale jeszcze bardziej zaangażowaniem współbraci, którzy właściwie odczytali i podjęli ideę lednicką. Ich entuzjazm był piękny i stał się nowym ewangelicznym zasiewem. Ukazaliśmy polskiej młodzieży naszego charyzmatycznego założyciela zakonu dominikanów w Polsce. Tego, który nas wszystkich porwał i porywa przez wieki. I tak jak on kiedyś, tak my dzisiaj prowadzimy do Chrystusa przez Maryję, odmawiając różaniec.

Pasja dawania Chrystusa innym, niesienia Go i życia Nim staje się celem istnienia. Nikt jednak nie zapala innych, jeśli sam nie płonie. Ażeby rozprzestrzenić ogień ewangelii, trzeba samemu płonąć. Trzeba żyć Chrystusem.

Po dziesięciu spotkaniach lednickich, na których wybieraliśmy Chrystusa, zrobiliśmy krok do przodu. Powiedzieliśmy Chrystusowi za świętym Jackiem, błogosławionym Czesławem i Hermanem Niemcem: – Poślij nas!

Wniknąć w sens tej odpowiedzi to znaczy odkryć prawdę, że trzeba stanąć do dyspozycji Chrystusa i być gotowym na Jego wezwanie. Żartować można, ale tylko do chwili, kiedy On potraktuje nas poważnie. Nikt z nas nie wie, kiedy kończą się beztroskie żarty a zaczyna wezwanie. Pisanie ikony Chrystusa w swoim wnętrzu to zadana nam twórczość, która uświęca nasze życie i człowieczeństwo.

Jak zostać primabaleriną?
Jan Góra OP

(ur. 8 lutego 1948 w Prudniku – zm. 21 grudnia 2015 w Poznaniu) – Jan Wojciech Góra OP, dominikanin, prezbiter, doktor teologii, duszpasterz akademicki, rekolekcjonista, spowiednik, prozaik, twórca i animator, organizator Dni Prymasowskich w Prudniku i Ogólnopolskiego Spotka...

Produkt dodany do koszyka

Zobacz koszyk Kontynuuj zakupy

Polecane przez W drodze