Ewangelia według św. Jana
Niezwykła lekkość poniżania – tak można by dziś sparafrazować tytuł głośnej powieści Milana Kundery. Bo przecież trzeba wyrazić swoją opinię, zareagować, nie chować głowy w piasek, zwrócić uwagę, bronić swoich poglądów, nastawać w porę i nie w porę, być błyskotliwym, nie pozwolić sobie wejść na głowę, ostatecznie obśmiać i wykpić. Wszędzie: na Twitterze, Facebooku, YouTubie, blogu, podczas publicznej manifestacji, w radiowej dyskusji, w popularnym talk-show. Pozorna krytyka i uszczypliwość, które sprowadzają się do wylewania pomyj, mieszania z błotem i wdeptywania w ziemię. Dodajmy do tego atmosferę w pracy, w szkole i nasze codzienne domowe relacje. Komentarze o czyjejś beznadziejności, niedouczeniu, marnych kwalifikacjach, zachowywaniu się jak krowa czy świnia precyzyjnie odzierają z człowieczeństwa jak ze skóry. Można to wszystko zrzucić na brak dobrego wychowania, uczuciową niedojrzałość, ułomność regulacji prawnych, powierzchowność albo relatywizm, ale to chyba za mało. Problemem jest nasze ego, skupione na sobie, które próbuje odbierać świat tak, by rzucić go pod swoje stopy, dając nam poczucie bezpieczeństwa i kontroli.
Być może ratunkiem jest nieustanne wracanie do przesłania Jezusowej przypowieści o pszenicy i kąkolu. W każdym z nas drzemie pragnienie, by zobaczyć pole porośnięte samym kąkolem albo samą pszenicą, a uprawa, w której chwast miesza się ze zbożem, jest nam solą w oku. Trudno zaakceptować to, że człowiek, który w jakiejś dziedzinie życia błądzi, może równocześnie czynić coś dobrego lub myśleć całkiem rozumnie. Z tą myślą zapraszam Państwa do lektury nowego numeru „W drodze”.
Oceń