Ewangelia według św. Łukasza
oto wielka nieobecna naszego życia. Przykryta hałasem miast i technologiczną aktywnością. Powtarzamy jak dogmat, że inaczej nie da się funkcjonować. Dlatego wszystko komentujemy, o wszystkim mówimy i wszędzie chcemy być. Wielka nieobecna, która jest także niewygodną nieznajomą, bo im bardziej czujemy potrzebę jej obecności, tym bardziej nerwowo reagujemy w momentach, kiedy się pojawia. Chwila przerwy w celebracji mszy świętej, wyjazd do lasu, rozładowana komórka, minuta milczenia na apelu wywołują nerwowe reakcje, bo cisza aż dzwoni w uszach.
W najnowszym „W drodze” piszemy o ciszy i milczeniu, które są czymś innym niż tylko sprawnościami przyszytymi do życiowego mundurka, zdobytymi na przykład na kilkudniowych zamkniętych rekolekcjach. Nasi autorzy podkreślają, że idąc tym tropem, szybko je stracimy.
Milczenie to zaproszenie do innego stylu życia – uważności i nieprodukowania hałasu. Stylu, w którym nie trzeba ciągle być aktywnym, świadomie podważając założenie, że jeśli przestaniemy działać, to znikniemy. Stylu, który nie jest luksusem pustelników i mnichów zamkniętych w klasztorach, ale ofertą dostępną dla każdego, bez względu na jego miejsce w życiu. I choć nasza kultura natychmiastowych efektów wyśmieje takie propozycje, zachęcam, by się tym zbytnio nie przejmować, mając w pamięci prawdę, że pośpiech rujnuje zarówno świętych, jak i artystów. Przypominam sobie słowa starej piosenki: „Ona jedna prawdziwy ma smak, cisza jak ta…”.
Może uda nam się jej zakosztować.
Oceń