Chodzi o dziecko
fot. karanpreet singh / UNSPLASH.COM

Polski kompromis aborcyjny jest w niejednolitym światopoglądowo społeczeństwie rozwiązaniem być może najlepszym z możliwych, jeśli spojrzeć na niego przez pryzmat kryterium zapewnienia prawnej ochrony życia nienarodzonych.

Redakcja, do której wysłałem kiedyś tekst o prawnej ochronie życia dzieci nienarodzonych, odpowiedziała, że opublikuje go za kilka miesięcy, w trakcie nadchodzącej kampanii wyborczej. Nie zgodziłem się. Taki kontekst wyklucza poważną debatę i nadaje działaniom na rzecz ochrony życia cechę koniunkturalizmu, zatracając ponadczasowy i fundamentalny charakter problemu. Łatwo też przewidzieć, że w nowym rozdaniu politycznym (kiedykolwiek się to stanie) koniunkturalne wprowadzenie swobody dokonywania aborcji będzie kwestią pierwszoplanową. Wtedy za krótkowzroczność dzisiejszych działań najwyższą cenę, bo cenę życia, zapłacą nienarodzeni. Ale po kolei…

Odpowiedzi nie będzie

W połowie lat siedemdziesiątych XX wieku oglądałem niemiecki film o pierwszych dziewięciu miesiącach życia człowieka. Dla wielu osób, które dorastały w Polsce w tym samym czasie co ja, film ten był pierwszą produkcją pokazującą to, o czym mówili znający temat biolodzy i lekarze. Brałem udział w nieoficjalnej projekcji, co wzmagało siłę oddziaływania filmu. Władze go nie lubiły, gdyż ukazując początek życia człowieka, niósł przesłanie sprzeczne z oficjalnym przekazem o aborcji jako zabiegu niemal kosmetycznym.

Myślałem, że jeśli kiedyś zniesiona zostanie cenzura, to znikną ograniczenia nie tylko w debatowaniu o polityce, ale i w oglądaniu takich filmów. Unicestwi to spory dotyczące dopuszczalności aborcji, bo dyskusja na ten temat stanie się bezprzedmiotowa. Wszak po obejrzeniu filmu ci, którzy odmawiają dziecku poczętemu człowieczeństwa, zawstydzeni zamilkną. W młodzieńczej naiwności nie doceniłem siły egoizmu i zakłamania, które sprawiły, że za mojego życia unicestwiono miliony nienarodzonych dzieci, choć od lat o każdej porze można oglądać filmy o początkach życia człowieka. Nie przeszło mi też przez myśl, że dożyję czasów, kiedy zabijanie nienarodzonych nazywane będzie realizacją praw człowieka (tzw. praw reprodukcyjnych)1, a osiągnięciem uzdolnionych semantycznie medyków stanie się idea „aborcji postnatalnej”2, czyli zabijania dzieci po urodzeniu. Stało się to możliwe w świecie, w którym swoboda dokonywania aborcji jest dla wielu kryterium wolności i warunkiem koniecznym, by móc określać państwo jako liberalne…

W okresie komunizmu Kościół wielokrotnie krytykował fatalną ustawę z 27 kwietnia 1956 roku o warunkach dopuszczalności przerywania ciąży3, silnie wpływając na kierunek debaty o prawnej ochronie życia nienarodzonych. Kiedy przed wyborami, które odbyły się 4 czerwca 1989 roku, pierwszy raz rozgorzał w Polsce otwarty spór na temat prawnej ochrony dzieci poczętych, Kościół (instytucje, księża, politycy deklarujący katolicyzm) opowiedział się za odrzuceniem możliwości ustawowego dopuszczenia przerwania ciąży. Postulowano zapewnienie tej ochrony przez użycie instrumentów z zakresu prawa karnego, także w stosunku do kobiet, które poddały się aborcji.

W maju 1990 roku opublikowałem w „Tygodniku Powszechnym” artykuł „Votum separatum. O prawnych aspektach ochrony dziecka poczętego”. Zależało mi na tym, aby w obrębie Kościoła, do którego należę, przeciwstawić się idei karania kobiet poddających się aborcji i zaproponować inne podejście do prawnej ochrony życia nienarodzonych dzieci. Nie chcąc dać

Zostało Ci jeszcze 85% artykułu

Wykup dostęp do archiwum

  • Dostęp do ponad 7000 artykułów
  • Dostęp do wszystkich miesięczników starszych niż 6 miesięcy
  • Nielimitowane czytanie na stronie www bez pobierania żadnych plików!
Wyczyść

Zaloguj się

Chodzi o dziecko
Marek Andrzejewski

urodzony w 1959 r. – prawnik, doktor habilitowany, profesor Uniwersytetu Szczecińskiego i Instytutu Nauk Prawnych PAN, przez 9 lat pracował w domach dziecka. Autor artykułów i książek z zakresu prawa i pedagogiki, m.in.:...

Produkt dodany do koszyka

Zobacz koszyk Kontynuuj zakupy

Polecane przez W drodze