Andrzej wyjechał z Polski w 1998 roku. Początkowo trafił do Debreczyna, gdzie prowadził duszpasterstwo akademickie; w 2002 roku przeniósł się do Budapesztu. Wkrótce potem kilku absolwentów z debreczyńskiego DA przeprowadziło się również do stolicy Węgier. Znajomości zawarte w duszpasterstwie były na tyle silne, że zaczęli się umawiać, by razem pograć w piłkę nożną. Wiedzieli, że ich dawny duszpasterz też lubi ten sport, dlatego zaprosili go do gry. Czas upływał. Żony i kolejno rodzące się dzieci zostawały w domach, a panowie spotykali się na boisku. Po grze lubili pobyć w swoim gronie, porozmawiać, wymienić się informacjami. Czasami szli na piwo albo na kolację.
Środowisko się rozrastało, znajomi zapraszali znajomych, więc kolegów z boiska przybywało. Nie wszyscy wiedzieli, że Andrzej jest dominikaninem. Owszem, dziwili się trochę, na przykład temu, że nie przeklina. – Kim on jest? – pytali. Byli zaskoczeni, gdy dowiadywali się, że jest zakonnikiem: w ich wyobrażeniach ksiądz to starszy pan, który cały dzień siedzi w kościele. Młody duchowny jest wśród Węgrów zja
Zostało Ci jeszcze 75% artykułuWykup dostęp do archiwum
- Dostęp do ponad 7000 artykułów
- Dostęp do wszystkich miesięczników starszych niż 6 miesięcy
- Nielimitowane czytanie na stronie www bez pobierania żadnych plików!
Oceń