Ze zdumieniem zauważam, że gdy człowiek nieuchronnie zbliża się do czterdziestki, wcale nie chce przyspieszać, by się jeszcze nadoświadczać, nakolekcjonować, nawdychać i najeździć, ile wlezie. Przeciwnie – narasta w nim potrzeba detoksu. Mniej mieć, mniej chcieć, wchłaniać w siebie mniej słów. O ile to możliwe – każdego dnia spalać odrobinę mniej tlenu ze wspólnej nam wszystkim i wszystkim potrzebnej atmosfery.
Dla kogoś tak nadpsutego życiem jak ja to naprawdę niełatwe wyzwania: kupić w sklepie dokładnie tyle jedzenia, ile w tej chwili potrzebuję. Jeść wtedy, gdy rzeczywiście poczuję się głodny, a nie wtedy, gdy po prostu mam na coś ochotę. Oprzeć się pokusie kupienia trampek na zmianę, gdy te, w których chodzę, są jeszcze całkiem dobre. W księgarni iść do kasy tylko z tymi książkami, które będę miał szansę przeczytać. I wreszcie dla człowieka, który przez dwadzieścia lat zajmował się publicystyką rzecz chyba najtrudniejsza: widząc w gazecie, na Facebooku czy Twitterze rzecz tak idiotyczną, że aż wszystko mnie w środku skręca – zamiast palnąć z miejsca jadowitą i ociekającą mądrościami ripostę, wziąć parę głębokich wdechów. Darować sobie ten imperatyw, że jeśli natychmiast nie damy świa
Zostało Ci jeszcze 75% artykułuWykup dostęp do archiwum
- Dostęp do ponad 7000 artykułów
- Dostęp do wszystkich miesięczników starszych niż 6 miesięcy
- Nielimitowane czytanie na stronie www bez pobierania żadnych plików!
Oceń