List do Galatów
Nie zbudowali tego domu – przyszli na gotowe
Stropy nie ruszone przez czas, dymiła jeszcze
Pościel gorąca od cudzych uniesień.
Banalność zła, powiedział ktoś potem,
Gdy ich ciała jeszcze drgające przykryto ziemią.
A tamci, sąsiedzi już czekali aby się dorwać
Do cudzego dobra i w pośpiechu wynosili
Dobytek, aby tylko zdążyć przed innymi
Tak samo łapczywymi rękami, ktoś powie:
To było dawno, nikt nie jest winien,
Takie były czasy, szakale są wszędzie.
Nie masz, już nie masz żydowskich miasteczek,
Ten rejwach, gwałt i gwar już do nas
Nie powróci, cisza cmentarna od lat
Stała się królową panującą nad tamtym światem,
Dziwne, że nikt z potomków dawnych świadków historii
Nie boi się sądu niebieskiego, gdy ON zapyta:
Gdzie byliście wy, których uczyniłem człowiekiem
I dałem wam Prawo Przymierza a wy?
Zgubiliście bliźniego swego i z szatanem pod rękę
Zaczęliście pisać historię wbrew mnie.
Te stada wron latających nad moją głową,
To tabuny moich zagazowanych ziomków
Swoją ptasią mową usiłują mnie zmusić do pamięci,
Bym ani przez moment nie odpoczął od nich.
Dziwna biblioteka lata ponad mną:
Stosy kartek zapisanych przez Boga,
Nie dokończonych na ziemi życiorysów.
Żydowska śmierć była śmiercią cuchnącą
Od ekskrementów, żydowska śmierć
Była mało elegancka, do nieba frunęli
Najczęściej parami w konwulsyjnych objęciach,
Aniołom w niebie kręciło się w głowach
Od arytmetycznych łamigłówek, nad tą śmiercią
Nikt z bliskich się nie pochylił, oni wszyscy
Umierali jednocześnie i w jednej chwili w niebie
Zrobiło się jasno od zapalonych przez Boga świec.
Nie masz już, nie masz
Żydowskich miasteczek.
Popioły rozwiane przez wiatr.
Nie masz już, nie masz
Śpiewu chasydów,
Pozostał tylko wielki cmentarz.
Normalni ludzie znali
Swoje babcie i dziadków,
Normalni ludzie mają
Cmentarze, na których leżą
Pochowani ich najbliżsi.
Żydzi nie są normalnymi ludźmi,
Bo ich najbliżsi zamienili
Się w ptaki, które fruwają
Kędy powieje wiatr.
Stąd moje zainteresowanie ornitologią,
Przypatruję się ptakom i rozmawiam
Z nimi, jak gdyby były ludźmi
Żydzi – gdy patrzą na przelatujące ptaki –
Myślą o swoich bliskich,
Którzy nie mają ani grobów
Ani cmentarzy. (…)
Daj mi, Panie Boże, choć nocą
Odrobinę spokoju, bym mógł
Ją spożytkować na rozmowę z Tobą.
Dniem szepnę tylko Jahwe
Tyś jest moim światem i biegnę dalej.
Bo życie jest nieubłagane wobec tych,
Którzy stoją w miejscu, nawet gdy
Intencją bezruchu jest chwila modlitwy.
Moja pamięć jest pamięcią żydowską
Martwię się o cały świat i nie mam czasu
Pomyśleć o sobie, dlatego chodzę goły i bosy
I gdy pytają co znaczy być Żydem – odpowiadam:
To znaczy cały świat dźwigać na swoich plecach
A siebie traktować jako zbędny dodatek
Do świata.
Pozostał już tylko płacz i nic nie zostało
Poza płaczem, bo pamięć zarosła chwastami
Rzekomych zdobyczy cywilizacji.
A tu na tej nieszczęsnej ziemi
Roi się od bezimiennych grobów
I ziemia ta wydaje żyzne plony
Bo potas, wapń i fosfor z ludzkich kości
Znakomicie nadają się jako nawóz
Dla strzelającego w niebo zboża.
Las też pięknie rośnie szczególnie
Na czaszkach z dziurami w tyle głowy.
Pozostał już tylko płacz i jęki modlitwy
Za umarłych czczonych na rozlicznych akademiach
Ku czci i ku pamięci, my – zakładnicy poprawności
Zostaliśmy zmuszeni do schowania pamięci
W najgłębszej kieszeni wytartych mundurów.
Jeszcze nie obeschła krew a już mocarze
Wychylali kielich za kielichem – toasty
Za śmierć naszej pamięci.
Niech spoczywają w pokoju, zwycięzcy
Zeszli do podziemi.
Istnieje pamięć skóry,
Pamięć krwi, pamięć DNA,
Bo przecież skąd mógłbym znać
Pogodę, która panowała tego ranka,
Gdy skazańców wyganiano z cel
Na siarczysty mróz, przecież nie z lektury.
I jest jeszcze pamięć inna, pamięć cudza,
Ta, która pamięta nas, gdy my siebie
Nie pamiętamy, ci – inni, mają pamięć
Lepszą od naszej – pamiętają nasze draństwa,
Których my nie pamiętamy.
Jest także pamięć modlitwy – Ojcze nasz
Jako i my odpuszczamy naszym winowajcom –
Ale jak odpuścić łajdakom, gdy pamięć krwi
Domaga się zadośćuczynienia? (…)
moja skóra dymi pamięcią
Bełżec
moja skóra dymi pamięcią
Majdanek
moja skóra dymi pamięcią
Sobibór
moja skóra dymi pamięcią
Chełmno nad Nerem
moja skóra dymi pamięcią
Treblinka
moja skóra dymi pamięcią
Auschwitz
moja skóra kurczy się w płomieniach
moja skóra dymi pamięcią
moja skóra dymi pamięcią
Janusz Korczak
moja skóra dymi pamięcią
Edyta Stein
moja skóra dymi pamięcią
Ulmowie – polska rodzina zabita
wraz z ratowanymi przez siebie
Żydami, 2500 Polaków zginęło
ratując Żydów, a w tym samym czasie
za oceanem paliły się chanukowe świece
i Stwórca nie mógł w niebie odróżnić
palących się świec od płonących ciał
światło pozostaje światłem
a moja skóra dymi pamięcią
moja skóra zwija się w płomieniach (…)
ja jestem popiół i mgła
ja jestem nicość bo z mgławicy stworzony
przypadkiem tylko na człowieczy kształt
gdy mnie dotykasz to dłoń twoja
przechodzi na oścież jak sztylet wchodzący
w powietrze nie ma konkretu ciała
ja jestem NIKT bo gdy składasz na mojej twarzy
coś w rodzaju warg czujesz chłód grudniowej nocy
lód przechodzącego powietrza jest dotknięciem Boga
w którego istnienie nie wierzysz choć doświadczasz Go
na każdym kroku a obecność przeczuwasz
ja jestem – nie bardzo wiadomo kim chociaż
twoja rozpalona dłoń parzy i topi na moim policzku
zamarznięte sople lodu
płoną dwa serca i żadna straż pożarna
nie ugasi tego płomienia
płoną pary naszych rąk łuna z naszych oczu
zastępuje lampy jarzeniowe alej
nasze serca tworzą nowy język
szept przedsionków i grom komory
a nasze oczy? co widzimy jeżeli
potykamy się o ślady naszych stóp
znaki że przed nami już czyniono próby
porozumień niemożliwych
a ja? wciąż młodszy patrzę na swoje odbicie w lustrze
i widzę w swoich oczach tęsknotę
aby lustro zamieniło się w inne oczy (…)
Zemsta, zemsta, zemsta –
Woła jedna moja połowa.
Przebacz, przebacz, przebacz –
Woła druga moja połowa.
Boga nie ma, nie ma Boga –
Woła jedna moja połowa.
Jakże bez Niego istniałby płacz,
Pyta druga moja połowa,
Pod moim oknem mimo chłodu
Obdarzają siebie pieszczotą on i ona
I jak można powiedzieć – nie ma Boga
Przecież skoro jest płacz to jest wiara,
Ona osusza łzy.
Panie, wybacz mi, moje zuchwalstwo,
ale zdaje mi się, że przejrzałem Twoje zamiary,
Tobie chodzi o to, by utrwalić pamięć
każdego stworzenia, które kiedykolwiek
w przeszłości zamieszkiwało ziemię,
a mnie wybrałeś, abym przypominał żyjącym,
że dawno, dawno temu w Polsce
mieszkali ci, których umiłowałeś szczególnie:
Żydzi
Chanuka 2007
Oceń