Na tej brytyjskiej wyspie nie ma McDonalda, a Brexitu nie będzie. Ale za to działa nowiutka elektrownia czerpiąca ze źródeł czystych i co dzień odnawialnych.
Ma dostarczać energię lokalnie, ale jej potencjał jest globalny. „Elektrownia modlitwy” (powerhouse of prayer) powstała pod koniec września i nazywa się Adoremus Centre. Tak biskup Philip Egan nazwał dom modlitwy, który duchowo zasili diecezję i pomoże ją na nowo zewangelizować.
Ramię biskupa
Adoremus Centre leży na malutkiej wyspie Alderney w podległym Zjednoczonemu Królestwu archipelagu Wysp Normandzkich (Channel Islands). Archipelag mieści się w granicach katolickiej diecezji Portsmouth. Na jej obszarze mieszka aż półtora miliona ludzi, bo to gęsto zaludnione, bogate południe Anglii. Katolicyzm wyznaje około 300 tys. osób, na mszę świętą niedzielną chodzi 13 proc. z nich, z czego połowa powątpiewa w istnienie Boga. Dlatego biskup bardzo pragnie nawrócenia swoich diecezjan. – Potrzebujemy nie tyle więcej dobrych kapłanów, ile więcej dobrych ludzi. Takich, którzy naprawdę się nawrócili ku Chrystusowi. Nazywam ich katolikami „damy radę” (can do).To ludzie zaangażowani, entuzjastyczni, którzy kochają swoją wiarę i zrobią wszystko, żeby Kościół był tym, czym ma być. Kiedy świeccy się nawrócą, wtedy i kapłanów przybędzie – mówi biskup Philip Egan.
Biskup chce się za swoich diecezjan modlić nie tylko o to, by byli święci, ale żeby dali się Bogu powołać do małżeństwa, kapłaństwa i wszelkich misji w lokalnym Kościele. Adoremus Centre ma być ramieniem biskupa, podobnym do klasztoru kontemplacyjnego, ale jednak innym, bo przywiązanym bardziej do konkretnej diecezji niż do jakiegoś zgromadzenia zakonnego. Modlitwa ma być intensywna, dotykalna, skąpana w ciszy i wybranej, ukochanej samotności. Ma już twarze konkretnych ludzi oraz przestrzeń w kościele i klasztorze na wyspie. Trzeba o tej wyspie opowiedzieć, bo modlitwa będzie miała jej zapachy i widoki. Będzie też nosiła ciężar jej historii.
Oceń