List do Galatów
„Więź”
Czy wygrają najlepsi?
Czy biskupa może dotknąć bezrobocie? Jeżeli nie, to po przeczytaniu artykułu Miry Jankowskiej Bóg bezrobotnych można lepiej zrozumieć problem Biskupiej doli, nad którą zadumał się w czerwcowym numerze „Więzi” dominikanin Wojciech Jędrzejewski. ”Pełna wiary Jankowska dowodzi, że dla człowieka szansą rozwoju jest… właśnie bezrobocie. „Jeżeli zatem wierzę, że nasz Bóg jest kochającym Ojcem i do tego Wszechmogącym, a bezrobocie sięga w Polsce około 20%, wnioskuję więc, że sytuacja ta nie wymknęła Mu się spod kontroli. Dlaczego więc na nią przyzwala?” – pyta. „Wydaje mi się, że bezrobocie to sposób, przez który Pan Bóg dopomina się o nas. Walczy o nas!”. Jeżeli będziemy umieli na to wołanie odpowiedzieć, to „»wszystko inne będzie dodane« optymistycznie stwierdza autorka. Praca też, bo »wie Ojciec nasz, czego nam trzeba«”. Praca, czasem w nadmiarze, dodana jest biskupom – przynajmniej tak brzmi jedna z tez stawianych przez o. Wojciecha Jędrzejewskiego. Zastanawia się on nad przyczynami zjawiska, które wielu duchownych i ludzi świeckich określa w skrócie mianem zbiskupienia. Winę za ów stan składa nie tylko na samych hierarchów, ale także na ich otoczenie oraz na wiernych, którzy zamiast potraktować biskupa jak pasterza, zastanawiają się nad tytułem, jakim należy się do niego zwrócić.
„Wszyscy potrzebujemy dzisiaj znaków tego, że bycie chrześcijaninem oznacza rozkwit człowieczeństwa, a nie jego usztywnienie” – to fragment bardzo interesujących refleksji Dariusza Karłowicza zatytułowanych Sukces imieniem Boga. Zadaje on pytania niewygodne dla uczestników gry rynkowej i dla teologów: „A jeśli [przyjęcie nauki papieskiej] wiązałoby się z koniecznością rewizji naszych ziemskich apetytów i aspiracji albo z zaostrzeniem świadomości konfliktu chrześcijaństwa ze światem? Co wtedy?”. Karłowicz opisuje dylematy, przed którymi staje chrześcijanin, gdy „logika rynku stoi w wyraźnym konflikcie z logiką wiary. (…) Ilu chrześcijan macha ręką i robi to, co wszyscy? Dlaczego tak poważne dylematy tożsamości odbywają się w całkowitej samotności? (…) Dlaczego teologowie milczą, stawiając nas wobec zadań, którym tak trudno sprostać? Czy mogę akceptować każdą strategię firmy, w której pracuję? Czy i kiedy należy z niej odejść? (…) może należy zacząć głośno zastanawiać się nad tym, czego chrześcijanin robić nie powinien, bo kłóci się z jego kondycją ucznia Chrystusa, bo zmusza go to do duchowego skarlenia”.
Uzupełnieniem krajobrazu polskiej pracy i bezrobocia rysowanego w „Więzi” jest dyskusja o konkurencji, w której uczestniczą prof. Aniela Dylus, dr Barbara Fedyszak–Radziejowska i Piotr Fijewski.
(AG)
„Znak”
Ucieczka od wolności
Zjawiska zamykania się w sferze prywatności, braku podejmowania odpowiedzialności i troski o dobro wspólne, traktowania polityki jako środka realizacji egoistycznych interesów czy niskiej frekwencji wyborczej wskazują na poważny kryzys społeczeństwa obywatelskiego i demokracji. Nad przyczynami tej sytuacji zastanawiają się autorzy czerwcowego „Znaku”.
W otwierającym numer artykule Ireneusz Krzemiński stawia diagnozę, że źródeł kryzysu należy szukać w doświadczeniach ostatniego dziesięciolecia PRL. Zwraca uwagę, że dzięki „Solidarności” Polacy doświadczali pewnego ideału demokracji: „Projekt demokracji, który rozwijała i w dużym stopniu praktykowała w swej organizacji związkowej »Solidarność«, zawierał zinstytucjonalizowaną formę szerokiego uczestnictwa »zwykłych ludzi«”. Rozbudzone w ten sposób nadzieje zostały ostro zweryfikowane przez polityczne realia III Rzeczpospolitej, co doprowadziło do „goryczy i rozczarowania wobec instytucji demokratycznego państwa”. Za drugą przyczynę kryzysu Krzemiński uważa stan wojenny, który w istocie oznaczał „cyniczną wersję polityki” opartej jedynie na sile: „Było to doświadczenie niszczące myślenie o polityce jako sferze samorealizacji jednostki, dopełnienia egzystencji dorosłej i odpowiedzialnej osoby – człowieka jako członka wspólnoty”.
Według Pawła Śpiewaka, przyczyną kryzysu jest nasza koncepcja wolności, która ma „wszelkie cechy wolności apolitycznej”, czyli „wolności bez zobowiązań i bez szacunku dla rządów prawa (…). Sprowadza się do poszukiwania niszy, do której nikt nie będzie miał dostępu i do której nikt nie będzie zaglądał. Nie ma w niej miejsca ani na solidarność, ani na trwałą współpracę. Jej granic nie wyznaczają swobody innych osób”.
Z kolei Kazimierz Sowa łączy obecną sytuację w Polsce z przemianami, którym podlegają społeczeństwa zachodnie, przemianami powodującymi, że „współczesny system polityczny nie jest optymalnym narzędziem realizowania w życiu publicznym dobra wspólnego. Przeciwnie, jest on wyrazem zdominowania dobra wspólnego przez partykularne interesy”. Może, mimo wszystko, trzeba mówić ostrożnie o kryzysie społeczeństwa obywatelskiego. Budowanie i utwierdzanie demokratycznej kultury i instytucji społeczeństwa obywatelskiego jest procesem powolnym. „Nie jest zatem realistyczne oczekiwanie od polskich instytucji demokratycznych, które kształtowały się w pierwszej połowie lat 90., że rezultaty ich funkcjonowania będą widoczne już teraz” twierdzi Kazimierz Szawiel i dodaje: „Młyny polskiej demokracji mielą wolno, ale mielą”.
(PŁ)
„Życie Duchowe”
Samotność
Nowy zeszyt „Życia Duchowego” zajmuje się m.in. znaczeniem samotności dla wymiaru egzystencjalnego i duchowego człowieka. Zagadnienie to wydaje się istotne, gdyż „człowiek współczesny żyje w stanie ciągłej »ucieczki przed samotnością«”, jak zauważa Jan Krasicki. Taka postawa wynika jednak z wielkiego nieporozumienia, ponieważ samotność stanowi element konstytuujący człowieka, „jest wpisana w sam modus bytowania człowieka”, dlatego nie sposób jej uniknąć. Odróżniając „samotność” od „osamotnienia”, trzeba na tę pierwszą spojrzeć raczej jako na „tajemnicę, którą należy zgłębić” i zarazem „obszar do odkrycia relacji najgłębszych, prawdziwie osobowych”. Również dla Krzysztofa Zanussiego piszącego z perspektywy doświadczeń artysty, „samotność jest raczej darem niż karą”, ponieważ „samotność świadomie przeżyta to warunek prawdziwego człowieczeństwa i co więcej warunek wiary”. Ks. Stanisław Urbański pisze natomiast o samotności mistycznej, która „usposabia chrześcijanina do nawiązania kontaktu z rzeczywistością Boską i czyni go o wiele bardziej dyspozycyjnym dla Niego”. Podkreśla, iż „tylko w samotności człowiek idący drogą Boga potrafi odkryć swoją nagość wobec Stwórcy i Jego wielkość, aby uczynić przestrzeń dla Jego obecności oraz nawiązania autentycznej przyjaźni z Nim”. Z tymi tekstami doskonale korespondują publikowane w numerze rozważania Tomasza Mertona o ciszy. Jest ona według niego niezbędna do odkrycia naszego „cichego, wewnętrznego »ja«” i obcowania z „głębią naszego istnienia”, a to oznacza, iż jest ona niezwykle ważna w dialogu z Bogiem: „Najczystsza wiara powinna być sprawdzona w ciszy, w której nasłuchujemy nieoczekiwanego, w której jesteśmy otwarci na to, czego jeszcze nie znamy, oraz w której powoli i stopniowo przygotowujemy się do dnia naszego wejścia na inny poziom życia z Bogiem”.
O. Józef Augustyn porusza w swym tekście kwestię dopuszczania do święceń kapłańskich osób o skłonnościach homoseksualnych, zwraca uwagę, że nie ma wypracowanych szczegółowych kryteriów rozstrzygających o tym, „jaki typ skłonności i doświadczeń homoseksualnych wyklucza kogoś z życia kapłańskiego i zakonnego”. Autor odważnie podejmuje tę problematykę, opisując kilka możliwych sytuacji homoseksualnych i proponując odpowiednie rozwiązania w praktyce życia seminaryjnego i kapłańskiego. Ponadto wskazuje, iż problem ten domaga się większej uwagi i rozwagi ze strony ojców duchownych, ponieważ obecnie „w rozwiązywaniu go w poszczególnych środowiskach formacyjnych istnieje zbyt dużo subiektywizmu i indywidualizmu”.
(PŁ)
Ludmiła Grygiel, Świętość dwojga, Warszawa 2002, Biblioteka „Więzi”, s. 172
Quattrocchi
21 X 2001 roku Jan Paweł II beatyfikował pierwszych małżonków Marię i Alojzego Beltrame Quattrocchi. Krótkie biogramy towarzyszące wyniesieniu ich na ołtarze zawierały tak skąpe informacje, że po przeczytaniu książki Ludmiły Grygiel o nich dziwiłam się, jak nieprawdziwą do tej pory miałam wizję rzymskiego małżeństwa.
Grygiel pisze z dużym wyczuciem życia małżeńskiego i rodzinnego. Kroczących tą drogą powołania zachęca do refleksji. Irytować mogą tylko momenty, w których autorka czuje się zobowiązana do wyjaśnienia uwarunkowań niezrozumiałych z dzisiejszej perspektywy, jak decyzja o wstrzemięźliwości seksualnej czy udział w organizacjach faszystowskich. Niepotrzebnie się troszczy, by w czytelniku nie powstał cień wątpliwości co do świętości Quattrocchich.
Pierwsza część książki przedstawia wspólną drogę Marii i Alojzego: codzienny rytm życia rodziny, jej zainteresowania i zaangażowania, radości i cierpienia wplecione w kontekst historii Włoch i Kościoła. Quattrocchii ukazani są jako para ludzi z krwi i kości, niepozbawiona słabości i przywar. Dowiadujemy się na przykład, że bł. Alojzy szlochał, gdy jego córka wstępowała do zakonu, a pod koniec życia nałogowo palił papierosy. Autorka przekonuje jednak, że ich życie polegające na przekraczaniu własnych słabości ożywiane było ciągłym dążeniem do rozwoju i pragnieniem świętości.
Część druga to próba przedstawienia historii życia wewnętrznego Quattrocchich i elementów duchowości, które szlifowały ich świętość. Autorka ukazuje małżonków jako ludzi modlitwy, korzystających ze stałego kierownictwa duchowego, którzy poprzez lektury czerpali z tradycji chrześcijańskiej. Ich świętość promieniowała w zaangażowaniach apostolskich i charytatywnych. Całość jest inkrustowana licznymi cytatami z listów i zapisków, dzięki którym zostajemy dopuszczeni do intymnych zwierzeń małżonków mówiących o swojej miłości Boga i człowieka. Po przeczytaniu tej części czytelnik nabiera przekonania, że w małżeństwie łatwiej się uświęcić niż w życiu zakonnym.
Ostatni dział książki jest miniantologią tekstów Marii, która pozwala poznać apodyktyczny temperament włoskiej matrony, pokornej tyranki, oddychającej Ewangelią i pismami duchowych mistrzów chrześcijaństwa. Czytając jej teksty, możemy się przekonać, że ta pracująca całe życie w domu kobieta była prawdziwą arystokratką ducha.
(KK)
Ks. Grzegorz Ryś, Celibat, Kraków 2002, Wydawnictwo Znak, s. 120
Czy celibat to perwersja?
Celibat ks. Grzegorza Rysia to książka arcyciekawa, budząca jednak niedosyt i wątpliwości. Autor zgromadził materiał historyczny dokumentujący dyskusje związane z pojmowaniem kapłaństwa. Są najważniejsze teksty biblijne związane z tym tematem, dokumenty papieży, dekrety soborowe, wypowiedzi autorytetów kościelnych i humanistów. Książka prezentuje spojrzenie zarówno Kościoła katolickiego, jak i prawosławnego oraz Kościołów protestanckich. Czytelnik zostaje jednak przygnieciony materiałem historycznym będącym rejestracją chorego spojrzenia ludzi Kościoła na kapłaństwo, celibat, małżeństwo, dziewictwo i płciowość człowieka. Kapłaństwo nie było ukazywane w Kościele rzymskim jako równoległa i równoważna droga mistyczna na równi z małżeństwem. Głoszono wyższość moralną duchownych w stosunku do świeckich. Ideał życia kapłańskiego ukazywano przez degradowanie małżeństwa oraz związanego z nim pożycia cielesnego.
Książka ks. Rysia pokazuje, że w kościelnych dyskusjach dotyczących celibatu głosy nierozważne lub zwykłe brednie przeplatały się ze zdaniami rozsądnymi. Celibat przez wieki chronił przed roztrwanianiem substancji kościelnej i był sposobem zachowania czystości rytualnej. Żonaci kapłani stanowili kłopot dla Kościoła, radzono im więc, aby „posiadali żony tak, jakby ich nie posiadali”. Czy było to możliwe? Św. Bernard napisał, że „być zawsze z kobietą i nie współżyć z nią jest trudniejsze niż wskrzesić kogoś z martwych”.
Dość przygnębiający materiał historyczny zebrany w Celibacie ma być zrównoważony posoborową wizją kapłaństwa zawartą w ostatnim rozdziale zatytułowanym „Czy celibat to perwersja”. Paweł VI napisał, że: „Kapłaństwo ze swej natury nie domaga się dziewictwa”, nie może być dziś pojmowane jako quasi–manichejskie odrzucenie małżeństwa. Czym zatem jest? Autor przywołuje poglądy Jana Pawła II, że doskonałości życia w celibacie nie mierzy się stopniem „czystości rytualnej”, lecz tak jak każdy inny stan życia – „miarą samej miłości”. Kapłan musi zrozumieć motywację kościelnego prawa o celibacie. „Kościół jako oblubienica Chrystusa pragnie, aby kapłan miłował go w sposób całkowity i wyłączny, tak jak umiłował go Jezus Chrystus Głowa i Oblubieniec. Utożsamienie duchownego z Chrystusem ma oznaczać jego pełną dyspozycyjność. Rezygnację z ojcostwa »wedle ciała«, ażeby dojrzało w nas i rozwinęło się ojcostwo »wedle ducha«”.
(WG)
Charles Taylor, Oblicza religii dzisiaj, Kraków 2002, Wydawnictwo Znak, s. 96
Na Zachodzie zaszły zmiany
Książka Charlesa Taylora to wnikliwa i trafna analiza stanu religii w kulturze Zachodu ostatnich dziesięcioleci. Autor spogląda na współczesność przez pryzmat kategorii użytych przez Williama Jamesa na kartach dwóch napisanych sto lat temu książek – Doświadczenia religijnego i Prawa do wiary. Książka jest syntetycznym i jasnym wykładem stanowiska i historycznych korzeni poglądów Jamesa. Prezentacji towarzyszą odwołania do aktualnej sytuacji religii oraz polemika z poglądami filozofa.
William James przepowiedział współczesną kondycję religii z profetyczną przenikliwością. Według niego siedliskiem religii jest doświadczenie indywidualne, a nie życie wspólnotowe, uczucie, a nie formuły, za pomocą których ludzie je definiują i uzasadniają. Religię w najczystszej postaci znajdujemy u „jednostek, u których religia przejawia się w formie ostrej, można powiedzieć zapalnej”. „Podwójnie narodzeni”, jak James określa religijnych geniuszy, to osoby głębokie, o przenikliwym spojrzeniu, to „chore dusze”, które zatrzymują się nad „mrocznymi wyglądami wszechświata”. Pesymizm nie jest jednak ostatnim słowem religii. W jej właściwie pojętym sercu leży doświadczenie zbawienia, poczucie sensu i triumfu dobra.
Jak zatem wygląda współczesna sytuacja religii? Nasz świat jest światem odczarowanym. Istnienie Boga i Jego obecność w świętych miejscach, historii i strukturach społecznych nie są tak oczywiste jak dawniej. Praktyki religijne współczesnego człowieka, podobnie jak cała kultura, naznaczone są indywidualizmem. Muszą być wybrane w sposób wolny i mieć sens w kontekście duchowego rozwoju danej osoby.
Taylor dostrzega trzy zjawiska, które mogłyby nam umknąć, gdybyśmy zbyt zaufali profetyzmowi Williama Jamesa. Stwierdzenie, że odniesienia duchowe coraz słabiej wiążą się z uwarunkowaniami społeczno–politycznymi, nie mówi, czy i w jaki sposób relacja z sacrum będzie w przyszłości zapośredniczona przez więzi zbiorowe. Nie możemy przeoczyć wagi aspektów społeczno–politycznych określających tożsamość w grupach, które czują się zagrożone i uciskane. Odwołują się one do religijnego wyróżnika, aby wokół niego się skupić. Wreszcie trzeba też zauważyć, że choć współczesne podejście do religii sprzyja trywializacji zagadnień duchowych, nie oznacza to, że zaangażowanie religijne zawsze musi być traktowane niezobowiązująco. (GC)
(GC)
Oceń