Ten dzwon już dzwoni
Oferta specjalna -25%

Ewangelia według św. Jana

0 opinie
Wyczyść

Jeszcze go nie ma, ale już dzwoni i budzi. Przede wszystkim sumienia. Bo wygnać nas z łóżka mogą równie dobrze kwarcowe budziki. Punktualne, ale nie tak skuteczne, gdy chodzi o rozbudzanie wyobraźni metafizycznej. Dzwon każe się obudzić i przetrzeć oczy, bo już za kilkadziesiąt dni wchodzimy w nowe Tysiąclecie. Nie chodzi przecież o ścisłość matematyczną, ale o świadomość przepływania czasu. Nadejście nowego czasu można ogłosić syreną fabryczną albo wystrzałem armatnim. Tak przynajmniej wydawało się dwóm paniom, które przysłały dwa wulgarne listy. Po co dzwon?! A ja uważam, że w czasie, który nie ma swego dzwonu, można się pogubić. Ten prawdziwy czas należy odmierzać biciem dzwonu. Czas jest najwspanialszym darem Bożym. Czas… czas nowego życia. Dla Boga jest on inny niż dla nas. Tysiąclecia ważą tyle co sekunda, a sekunda tyle co tysiąclecia. Do Boga nie zbliżamy się poprzez czas, ale poprzez łaskę, a oddalamy się przez grzech. Taka jest Chrystusowa miara czasu. Jedynie dzwon nam o tym przypomina.

Niespokojna Edith Piaf, całe życie poszukująca miłości i Boga, śpiewała o dzwonie, który obwieszczał narodziny Jasia, potem jego wesele, a na końcu pogrzeb. Tak, dzwon — żywych zwołuje, zmarłych opłakuje… Słucham tej piosenki często w swojej celi.

A nasza biblia narodowa, Pan Tadeusz, też wspomina ten Boży instrument.

 
Tak to na świecie wszystko los zwykł kończyć dzwonem.
Rachunki myśli wielkiej, plany wyobraźni,
Zabawki niewinności, uciechy przyjaźni,
Wylania się serc czułych! — gdy spiż z dala ryknie,
Wszystko miesza się, zrywa, mąci się i niknie!
 

Podbudowany tradycją i metafizyką zapragnąłem, aby ogólnopolskie spotkanie młodzieży nad Lednicą, 10 czerwca 2000 roku, w Wigilię Zesłania Ducha Świętego, obwieścił dzwon. Jeszcze go nie ma, ale już dzwoni nam wszystkim. Przypomina wartość czasu, który bezpowrotnie przemija. Przecież w ulotnym kształcie naszego życia doczesnego zdobywamy wieczność.

Jeszcze we wrześniu pojechaliśmy do Przemyśla, do najstarszej polskiej ludwisarni. Jak dzwon, to tylko od Felczyńskich z Przemyśla, mówiłem sam do siebie. Spotkanie było przygodą. Pochłonęło nas misterium powstawania dzwonu. Musi być duży, ażeby usłyszała go cała Polska. Taki — ażeby usłyszeli go wszyscy młodzi.

Dzwon, dzwon, dzwon… Zwiedzaliśmy najpierw odlewnię, potem warsztat mechaniczny, gdzie robi się serca dla dzwonów. To taka kardiologia dzwonnicza. Nasz dzwon będzie miał dwa serca. Jedno w jego ciele, a drugie pozłacane, które poświęci Ojciec Święty. Ono pojedzie do Rzymu, a potem podczas pielgrzymki akademickiej studenci w procesji przeniosą je przez całą Częstochowę, spod katedry, aż na Jasną Górę.

Marzenia marzeniami, ale zanim dzwon zabrzmi, dzwon kosztuje… Od dłuższego czasu moje myśli biegły ku jednej z najbogatszych gmin, do Tarnowa Podgórnego. Leży tuż pod Poznaniem, w kierunku wylotu drogi na Berlin. Dowiedziawszy się, że ludzie tam są dla mnie przychylni, chwyciłem za telefon i zadzwoniłem do wójta, proponując ufundowanie dzwonu na Lednicę 2000. Taki dzwon to honor i zaszczyt. Na imię będzie miał „Jezus Chrystus”. Będzie to wielkim darem dla młodzieży. Oczywiście jest to w sferze idei, która nie zna ceny. Z pewnością padnie sporo pytań judaszowych: „Czy nie lepiej by było dać pieniądze na przytułki i sierocińce, domy starców i szpitale?”. Ale tak będą mówić ludzie, którzy by dawali nie ze swego. Z tym musimy się wszyscy uporać. To musimy wytrzymać.

Niedługo musiałem przekonywać… Wkrótce odbyła się rada gminy, na której sprawę przegłosowano pozytywnie.

Na sesji był obecny dziennikarz z „Gazety Poznańskiej”, dawnej gazety partyjnej. Napisał nazajutrz, że dzwon już jest, ale jeszcze musi na czymś zawisnąć, ażeby mógł zadzwonić. Potrzeba dzwonnicy.

W kilka godzin po ukazaniu się gazety zadzwonił do mnie jej naczelny, informując, że byłby skłonny ufundować dzwonnicę. Nie mogłem sobie poradzić z myślami. „Gazeta Poznańska”, dawna Maria Magdalena, dziś po nawróceniu służebnica pańska? Tak, ludzie z odzysku często są najlepsi. W Kościele wszyscy najwięksi byli tacy, od samego św. Piotra zaczynając…

W tych dniach pan Jan Felczyński przystępuje do dzieła. Tymczasem do klasztoru urywają się telefony: czy będzie większy od „Zygmunta” wawelskiego, czy od tego z Lichenia. Najważniejszy jest jego dźwięk, którego już nic nie uciszy. Dzwoni nam wszystkim. Przypomina wartość darowanego czasu i to, że czas dzięki miłości zamienia się w wieczność. Panie naucz nas liczyć dni nasze, abyśmy osiągnęli mądrość serca.

Ten dzwon już dzwoni
Jan Góra OP

(ur. 8 lutego 1948 w Prudniku – zm. 21 grudnia 2015 w Poznaniu) – Jan Wojciech Góra OP, dominikanin, prezbiter, doktor teologii, duszpasterz akademicki, rekolekcjonista, spowiednik, prozaik, twórca i animator, organizator Dni Prymasowskich w Prudniku i Ogólnopolskiego Spotka...

Produkt dodany do koszyka

Zobacz koszyk Kontynuuj zakupy

Polecane przez W drodze