Ewangelia według św. Marka
Jednym z najbardziej kontrowersyjnych elementów Davídkovej strategii Kościoła było święcenie żonatych księży oraz kilka przypadków udzielenia sakramentu kapłaństwa kobietom.
Zmarły jedenaście lat temu ks. Felix Maria Davídek, założyciel wspólnoty Koinótés, był niewątpliwie jedną z najciekawszych, ale też i najbardziej kontrowersyjnych postaci tzw. Kościoła podziemnego w komunistycznej Czechosłowacji. Już za życia otoczony był legendą, do tej pory wywołuje spore emocje, a jego poglądy teologiczne oraz działalność duszpasterska wciąż poddawane są krytycznej refleksji.
Wyjaśnijmy najpierw, że nazwa Koinótés, będąca hybrydą greckiego słowa koinonia i łacińskiej końcówki –tés, oznacza tyle co wspólnota, a samo połączenie obu członów miało —w intencji pomysłodawcy — symbolizować jedność rytu wschodniego i zachodniego.
Miarą niegasnącego zainteresowania Davídkiem i jego wspólnotą może być fakt, że od roku 1994 ukazały się w Czechach aż trzy poważne książki na ten temat. Znany publicysta katolicki, Petr Příhoda, już w momencie pojawienia się pierwszej z nich, zatytułowanej Koinótés. Felix M. Davídek a skrytá církev autorstwa P. Fiali i J. Hanuša, doceniając pionierską rolę publikacji, ubolewał, że „inne obszary ukrytego życia Kościoła (np. w więzieniach, zakonach, w kręgach skupionych wokół Josefa Zvěřiny czy Oty Mádra) pozostają dotychczas niezbadane”.
Książka Koinótés odniosła duży sukces czytelniczy. Zasługą autorów było rzetelne przedstawienie biografii Davídka i jasne zarysowanie jego wizji Kościoła, którą nie tylko głosił, lecz także usiłował wcielać w życie za pośrednictwem tworzonych przez siebie podziemnych struktur. Jednak Fiala i Hanuš, wyraźnie zafascynowani osobowością biskupa i nowatorstwem jego koncepcji, ulegają, niestety, zbyt często skłonnościom apologetycznym, co zauważa też wspomniany Příhoda:
„Autorzy przypisują F. M. Davídkovi genialność, czyli świętość. Ale uwaga! To przecież nie jest to samo. W jego idee, inicjatywy i poczynania nadmiernie wkracza jego Ja. O, raczej tysiące mąk i smagania biczem po plecach, niż ostrzem horyzont swej klęski rozrywać, powiada w jednym ze swych nieporadnych wierszy. To urodzony bojownik, nieustępliwy do końca, ktoś w rodzaju naczelnika oddziału partyzanckiego, działającego samodzielnie na tyłach wroga, nadto niemający wsparcia miejscowej ludności, jeśli już mamy się trzymać batalistycznej terminologii. Sprostanie tego rodzaju sytuacjom wymaga nie lada brawury, uporu, a może nawet wielkości. Ale czy o to chodzi w kierowaniu Kościołem, choćby i ukrytym?” („Perspektivy” — wrzesień 1994).
Spróbujmy przyjrzeć się trochę bliżej postaci biskupa Davídka oraz warunkom historycznym, w jakich przyszło mu żyć i działać.
Urodził się 12 stycznia 1921 roku w Chrlícach koło Brna jako jedno z trojga dzieci Antonína i Gabrieli. Sakramentu chrztu udzielał mu ks. Dominik Pecka, późniejszy profesor teologii, pedagog i filozof oraz znany dysydent. Spędził z nim potem kilka lat w komunistycznym więzieniu (w sumie Davídek pozbawiony był wolności przez 14 lat!). Oprócz rodziców niemały wpływ na rozwój duchowy młodego Felixa miał przede wszystkim jego dziadek, o którego zaangażowaniu w sprawy Kościoła najlepiej świadczy fakt, że w czasach pierwszej wojny światowej „zaoferował schronienie studentom teologii, by mogli w Chrlícach kontynuować potajemnie swoje studia”. Biografowie Davídka wskazują ponadto na rolę, jaką w jego życiu odegrał lekarz domowy, Bohumil Rejnart, nazywany niekiedy też „drugim ojcem”. To właśnie dr Rejnart zaszczepił swemu podopiecznemu miłość do medycyny. Felix od wczesnego dzieciństwa chorował na gruźlicę, która mocno nadwątliła jego zdrowie. Za to już w latach szkolnych wyróżniał się lotnością umysłu i nadzwyczajną pamięcią.
Jako gimnazjalista początkowo wahał się, czy studiować w przyszłości nauki przyrodnicze czy medyczne, ale ostatecznie wybrał kapłaństwo. Jednak zamiłowanie do medycyny, podobnie jak chęć zostania misjonarzem w Ameryce Południowej, nie opuszczały go nawet w okresie seminaryjnym. Już wtedy miał pewne trudności z zachowaniem dyscypliny, tak iż nieomal został usunięty z seminarium. Święcenia kapłańskie przyjął tuż po wojnie, 29 lipca 1945 roku. W tym samym czasie rozpoczął studia psychologiczne, które ukończył w roku 1948 (wkrótce po komunistycznym puczu), uzyskując doktorat na wydziale filozoficznym uniwersytetu w Brnie. W miejscowości Horní Štěpanov wprowadził eksternistyczny system edukacyjny, którego celem było m.in. przygotowywanie chłopców do podjęcia studiów teologicznych. Poza tym Davídek, mimo iż nie miał pełnych uprawnień, za zgodą lekarza rejonowego przeprowadzał od czasu do czasu zabiegi chirurgiczne. Tego rodzaju nadaktywizm, w przypadku kapłana, musiał oczywiście wywoływać liczne sprzeciwy jego zwierzchników. 29 października 1967 roku Felix Davídek otrzymał tajne święcenia biskupie z rąk innego członka Koinótés, bpa Jana Blahy.
W ciągu ostatnich pięciu lat udało się ustalić wiele nowych faktów z życia Davídka. Inne z kolei poddane zostały weryfikacji. W 1999 roku ukazały się prawie równocześnie dwie nowe książki. Pierwsza z nich to gruntownie przetworzona, uzupełniona o liczne dokumenty, zdjęcia i tabele nowa wersja wspomnianej już pracy Fiali i Hanuša — pod odwróconym nieco tytułem: Skrytá církev. Felix M. Davídek a společenství Koinótés.
Autorem drugiej, zaskakująco dojrzałej publikacji pt. Církev v podzemí a společenství Koinótés, jest 22–letni student politologii i religioznawstwa na Uniwersytecie Masaryka w Brnie, Ondřej Liška. W książce tej mamy do czynienia nie tylko z syntetycznym opisem samego zjawiska, ale i z próbą jego eklezjologicznej interpretacji.
Liška stara się przybliżyć czytelnikom bpa Davídka, a jednocześnie w jakiejś mierze go odmitologizować. Sporo uwagi poświęca m.in. przeobrażeniom jego poglądów teologicznych. W pierwszym okresie swej działalności, o czym świadczy choćby praca Křesťanský světový názor (Światopogląd chrześcijański) z 1948 roku, Davídek deklarował się jako przekonany tomista. Później jednak poszedł odrębną drogą, czerpiąc inspirację z szerszego zaplecza intelektualnego. Przełom ów nastąpił w wyniku spotkania z dziełem francuskiego jezuity, filozofa, paleontologa i antropologa, Teilharda de Chardin. Davídka szczególnie fascynował fakt, że teoria ewolucji w ujęciu Chardina uzyskiwała silny wymiar metafizyczny, a przy tym ukierunkowana była chrystocentrycznie. Wedle tej interpretacji troskę o zbawienie stanowi wszystko, co sprzyja duchowemu rozwojowi jednostki (i całego wszechświata), przybliżając w ten sposób drugie przyjście Chrystusa na końcu czasów. Davídek głosił potrzebę teologii multidyscyplinarnej. W swoich rozprawach odwoływał się do doświadczeń z biologii, chemii, religioznawstwa, antropologii, historii sztuki, lingwistyki, cybernetyki, „teologizując”, jak sam powiadał, wszystkie te dziedziny. Niewątpliwą jego zasługą było stworzenie podziemnego uniwersytetu, w którym, biorąc pod uwagę specyficzne warunki, rozwinął działalność edukacyjno–formacyjną na niebywałą wprost skalę (seminaria, dyskusje, praca duszpasterska, kierownictwo duchowe).
Ewolucja, paruzja, ruch to — zdaniem Ondřeja Liški — kluczowe słowa dla zrozumienia intelektualnych i duchowych źródeł działalności Davídka, który wspomniane zasady usiłował stosować w praktycznej działalności wspólnoty Koinótés, uważając, iż buduje nowy obraz lub raczej… nowy hologram Boga i chrześcijaństwa.
Na takim też fundamencie zrodziła się cała Davídkova strategia Kościoła podziemnego, w której jednym z najbardziej kontrowersyjnych elementów było święcenie żonatych księży oraz kilka przypadków udzielenia sakramentu kapłaństwa kobietom.
„Główną rolę — twierdzi Liška — odgrywała tutaj obawa przed nowymi represjami wobec Kościoła i dążenie do zapewnienia mu życia sakramentalnego nawet w najcięższych warunkach. (…) Felix Davídek i jego współpracownicy przypuszczali, że tajna policja nie będzie szukać księży wśród żonatych mężczyzn”.
Trzeba dodać, iż naczelna zasada Davídka brzmiała: „Nie ulec iluzji!”, dlatego strategia Koinótés, także w okresie Praskiej Wiosny, szła w innym kierunku niż w przypadku pozostałych struktur Kościoła. Słuszność obranej drogi zdawała się potwierdzać rychła interwencja wojsk Układu Warszawskiego. Davídek postrzegał ją jako wyzwanie, by przygotować się na najgorszy z możliwych wariantów rozwoju sytuacji. Symptomatyczna dla tej postawy jest m.in. wypowiedź jednego z członków wspólnoty, prof. Stanislava Kratkiego: „Wtedy nikt nie wiedział, czy nie będziemy deportowani. Nie było to przecież niczym nowym w dziejach komunistycznego reżimu”.
Jeśli chodzi o przyczyny udzielania święceń kapłańskich kobietom, to tkwią one nie tylko w specyficznie pojmowanej przez Davídka potrzebie utajniania działalności Kościoła, ale również w teologicznym i duchowym zapleczu jego pracy duszpasterskiej. Doszedł on bowiem do przekonania, że nadeszła odpowiednia chwila, w języku Kościoła określana jako „święty czas”, kairos. „Davídek — czytamy w książce Liški — wierzył, że to on właśnie jest powołany do wykonania kolejnego kroku i dopełnienia nim specyficznej fazy ewolucji stworzenia dojrzewającego do paruzji”.
Na działalność bpa Davídka nie powinno się patrzeć wyłącznie z dzisiejszego punktu widzenia. Jego strategia uwarunkowana była zarówno wewnętrzną sytuacją w kraju, jak też — w niemałym stopniu — tzw. polityką wschodnią Watykanu, prowadzoną przez kard. Casarolego. Niestety, poczynania ówczesnego sekretarza stanu Stolicy Apostolskiej obserwowane były w czeskich, zwłaszcza nieoficjalnych, kręgach katolickich z dużą nieufnością. Widziano w nim naiwnego negocjatora, który zbytnio idzie na rękę chytrym i cynicznym komunistom. Każdy modus vivendi z dyktaturą traktowany był jako modus moriendi Kościoła. Utwierdzało to tylko członków Koinótés w przeświadczeniu, że należy iść własną drogą.
A jednak, mimo całej determinacji płynącej zapewne z miłości do chrześcijaństwa i Kościoła, trudno nie dostrzec w postawie Davídka wyraźnych cieni. Oto dla przykładu dwa z nich.
Po pierwsze — kwestia posłuszeństwa, tak przecież istotna w życiu kapłańskim. Trudno sobie wyobrazić, by decydując się na święcenie kobiet, nie był świadom konsekwencji swojego postępowania. „Swój «specjalny mandat» — jak czytamy — wywodził wprost od Papieża, choć nie uważał za stosowne konsultować z nim tego kroku”.
Po drugie, twórca Koinótés, który częstokroć zarzucał innym, np. bp. Skoupemu, brak odwagi w postępowaniu z władzami, sam żył w nieustannym, rzec można, obsesyjnym lęku o losy Kościoła. Ten strach paraliżował go również wtedy, gdy groźba krwawych represji już nie istniała. Widocznie „przedstawiciele Koinótés nie wzięli pod uwagę, że stosunek komunistycznej dyktatury do Kościoła katolickiego z biegiem czasu będzie ewoluował”. Rodzi się więc pytanie: czy bp Davídek był po prostu człowiekiem małej wiary, czy też — jak sądzi Ondřej Liška — przyczyn takiej postawy należy upatrywać w jego bardzo ograniczonej wizji świata i Kościoła w przyszłości?
Jakakolwiek będzie odpowiedź, pamiętać trzeba, że Felix M. Davídek i jego wspólnota to tylko fragment podziemnego Kościoła w Czechosłowacji, fragment bez wątpienia ważny, ale przecież nie do końca reprezentatywny.
Oceń