Taizé na cały rok
Oferta specjalna -25%

List do Rzymian

0 votes
Wyczyść

Modlitwy na cały rok. Taizé, tłum. s. Małgorzata Krupecka USJK, Poznań 1999, s. 240

Te modlitwy mogą być doskonałym wprowadzeniem do liturgii dla tych, którzy się jej obawiają, którzy czują się w niej obco. Pomagają zobaczyć wielki skarb piękna w służbie Temu, który stworzył wszystko.

Wydawnictwo „Pallottinum” zrobiło nam prezent w postaci wydanego niedawno zbioru modlitw wspólnoty Taizé. Co więcej — mamy tutaj nie tylko zestaw modlitw na różne okresy roku liturgicznego, ale także krótkie, lecz jakże treściwe i ważne, wprowadzenie dotyczące technicznej strony modlitwy. Nie liczba uczestników jest tu najważniejsza. Zawsze myślę, pewnie niezbyt ortodoksyjnie, że nasz Pan mówił o swej obecności pośród dwóch lub trzech zebranych w Jego imię, a nie pośród dwóch tysięcy… Zwróćmy uwagę na estetyczną stronę modlitwy Taizé: krzyż, ikony, delikatne światło, piękno muzyki i śpiewu. Może ktoś powiedzieć, że dla Boga ważniejsza jest intencja modlących się, czystość ich serc. Z pewnością; ale nie zapominajmy, że dostojność Pana przewyższa gwiazdy, że słońce i księżyc podziwiają Jego piękno — jak czytamy w brewiarzowych antyfonach na dzień św. Agnieszki; nie zapominajmy, że „przed Nim kroczą majestat i piękno, a potęga i blask w Jego przybytku”, jak śpiewa psalmista (Ps 96,6). I popatrzmy szczerze na świat wokół nas, świat — jak proroczo pisał tuż po II wojnie prof. Tolkien — „zubożały, [w którym] jedna tylko grupa odniosła zwycięstwo: maszyny”. Czy zatem, kiedy stajemy przed Bogiem na modlitwie, nie powinniśmy się starać, aby w naszym brzydkim świecie choć przez chwilę zagościła wizja niebieskiego Jeruzalem, właśnie poprzez liturgię i modlitwę? Z pewnością rozumiały to dobrze pokolenia średniowiecznych mnichów pielęgnujących w swoich klasztorach gregoriański chorał… Sądzę, że Taizé w jakiś sposób wraca do tego poczucia piękna w uwielbianiu najwyższego Boga, czerpiąc z bogactwa Tradycji Kościoła. Warto zauważyć, że Taizé jest wspólnotą ekumeniczną; myślę, że rozmaite tzw. ruchy „ewangeliczne”, preferujące krzykliwość, gitarowe piosenki i klaskanie podczas modlitwy, jak baptyści, zielonoświątkowcy etc., mogliby się wiele od niej nauczyć.

Nie dziwmy się, że w omawianej książce znajdujemy rozdział zatytułowany po prostu: „Przygotowanie pięknego miejsca na modlitwę medytacyjną”. Chyba zbyt łatwo zapominamy — jako chrześcijanie — że mamy nie tylko dusze, ale i ciała, że odkupienie — co widać przecież w zmartwychwstaniu! — obejmuje całą naszą istotę, także jej materialną część. Wprawdzie modlitwa jest przede wszystkim wzniesieniem naszego umysłu ku Bogu, ale już psalmista wołał: „Niech podniesione me ręce będą jak ofiara wieczorna!” (Ps 140,2), a nasz Pan wzniósł oczy ku niebu, gdy modlił się przed wskrzeszeniem Łazarza (J 11,41) i swe ręce wyciągnął na drzewie krzyża w najdoskonalszej ofierze uwielbienia. „Święty Łukasz w zakończeniu Ewangelii mówi o uczniach, że oddali Jezusowi pokłon. Modlitwa w postawie niskiego pokłonu wyraża głębokie pragnienie ponawiania w każdej chwili ofiary ze swego życia”. W kościele ss. Franciszkanek Służebnic Krzyża w Warszawie, do którego chodzę, do Komunii św. podchodzi się procesjonalnie, przyjmuje się Pana Jezusa, stojąc — ale przedtem się przyklęka. I muszę wyznać, że ten prosty gest, bardziej niż klęczenie przy balustradzie na obu kolanach, wyraża — w moim odczuciu — akt adoracji wobec naszego Pana w Najświętszym Sakramencie.

„Fotografia” ukochanego

Ten materialny, cielesny aspekt modlitwy mają nam uświadamiać także ikony, które zawsze można zobaczyć na spotkaniach organizowanych przez Taizé. We wstępie do omawianej książki czytamy: „Ikony wnoszą w modlitwę piękno. (…) Istotą ikony jest — według świętego Jana Damasceńskiego (VIII wiek) — przyjście Chrystusa na ziemię. Zbawienie związane jest z wcieleniem Boskiego Słowa, a w konsekwencji — z materią. (…) [Ikona] zaprasza, by przyjąć zbawienie właśnie w ciele i w stworzeniu”.

Warto przywołać jeszcze jeden fragment ze wstępu: „W IV wieku święty Jan Chryzostom napisał: «Dom jest małym kościołem». Warto, by dziś, w zlaicyzowanych czasach, w naszych mieszkaniach kilka symboli Chrystusa wskazywało na niewidzialną Obecność. Można urządzić w domu kącik modlitwy, choćby bardzo mały, na przykład z ikoną i lampką”. Być może dla wielu czytelników to są jakieś oczywistości albo przeciwnie — klerykalne bzdury („dla Pana Boga kościół wystarczy, nie będę robić w domu kaplicy”). Jesteśmy ludźmi, nie aniołami i fizyczne znaki, miejsca, gesty są dla nas ważne, mają nam przypominać o Niewidzialnym. Czy nie chcemy mieć przy sobie fotografii ukochanej osoby? Dlaczego więc nie mielibyśmy mieć w naszym domu takiej właśnie „fotografii”, znaku Tego, którego — jako chrześcijanie — kochamy?

Zanurzeni w Piśmie

Stałym elementem każdej modlitwy proponowanej przez wspólnotę z Taizé jest psalm. „Sam Jezus modlił się tymi dawnymi modlitwami swego ludu. Od zawsze były też one źródłem, z którego czerpali chrześcijanie. Psalmy sytuują nas w wielkiej wspólnocie ludzi wiary. Pomagają nam wyrazić radości i smutki, zaufanie wobec Boga, pragnienia, a nawet trwogę” — czytamy we wstępie. Św. Paweł zachęca: „Nauczajcie i napominajcie samych siebie przez psalmy, hymny, pieśni pełne ducha, pod wpływem łaski śpiewając Bogu w waszych sercach” (Kol 3,16). Kościół nieustannie modli się słowami psalmów, które są trzonem Liturgii Godzin, pojawiają się właściwie w każdej Mszy św. Jeśli ktoś oglądał w noc wigilijną transmisję z Watykanu, otwarcie Świętych Drzwi w Bazylice św. Piotra, musiał zauważyć wręcz radosną wszechobecność psalmów w tym nabożeństwie: śpiewy procesyjne, wezwania Ojca świętego tuż przed otwarciem drzwi bazyliki — wszystko to było z psałterza. I te cudowne modlitwy — psalmy — pojawiają się na początku każdej modlitwy z Taizé.

Podobnie jak w rzymskiej Liturgii Godzin, tak też i w liturgii Taizé po śpiewie psalmów następuje czytanie biblijne. Autorzy książki proponują do wyboru dwa fragmenty: drugi jest zawsze z Ewangelii, nawiązuje w jakiś sposób do celebrowanych w roku liturgicznym tajemnic. Zdania szczególnie istotne, mające być — jak sądzę — osią medytacji, są wyróżnione w druku. Bardzo to pomaga skupić się nad krótkim a szczególnym fragmentem, wsłuchać się w jego przesłanie. Po czytaniu proponowany jest śpiew, a po nim rzecz niezwykle ważna, choć niedoceniana w polskich kościołach: cisza. Nie chodzi o wymuszanie ciszy ani o przerwę wynikającą z niedopracowania liturgii, z zastanawiania się, co ma być teraz — ale o ciszę medytacji, ciszę modlitwy, ciszę trwania w Obecności Niewidzialnego. Gdyby w naszej polskiej liturgii zwrócono uwagę na wskazówki ksiąg liturgicznych, zalecające momenty ciszy — chociażby między psalmami w Liturgii Godzin czy po Komunii świętej… Nie ma sensu tłumaczyć się, że brak na to czasu: to prawda, nikt z nas nie ma czasu, bo należy on tylko do Chrystusa! Milczenie zgromadzenia jest przecież także modlitwą, czystą adoracją Tego, który jest obecny w naszych sercach, który do nas mówi. Cóż, jak pisze w jednym z wierszy ks. Twardowski, „tylko my — oczytani analfabeci — chlapiemy wciąż językiem”. Św. Jan od Krzyża napisał: „Jedno Słowo wypowiedział Ojciec, którym jest Jego Syn Jednorodzony, i to Słowo wypowiada nieustannie w wieczystym milczeniu”. Najwyraźniej nie jesteśmy zbyt skorzy do słuchania… Czy raczej wolimy słuchać ludzkich słów?

Chwała na co dzień

Wspominałem już o nawiązaniach do Tradycji Kościoła, o czerpaniu z jego skarbca w ekumenicznej wspólnocie braci z Taizé. Dobrym tego przykładem są tzw. modlitwy wstawiennicze i modlitwy uwielbienia, będące częścią proponowanych w omawianej książce nabożeństw. Wnikliwa ich obserwacja pozwala dostrzec np. wezwania z Liturgii Godzin albo tzw. Wielkie Antyfony z rzymskiej liturgii adwentowej. Być może odnaleźć w nich można także inne tradycje: protestancką i prawosławną? Jeśli tak, mamy do czynienia z prawdziwym ekumenizmem. Tym bardziej, że po prośbach lub uwielbieniach następuje modlitwa wszystkich chrześcijan, Ojcze nasz. I końcowa modlitwa, także podawana w dwóch (lub więcej) wersjach do wyboru — dłuższa lub bardzo krótka, pełna prostoty, jak np. ta: „Błogosław nam, Jezu Chryste, i pozwól całkowicie zdać się na Ciebie” (Wielki Post 6) czy inna: „Błogosławiony niech będzie ten, kto szuka Boga, kto szuka Chrystusa. Błogosławione niech będzie serce proste według Ewangelii” (czas zwykły 8). Autorem tych modlitw jest brat Roger.

Całkiem świadomie wskazałem na pewne podobieństwa między modlitwą Taizé a liturgiczną modlitwą Kościoła. Zrobiłem to dlatego, że — jak sądzę — wzory modlitw i nabożeństw w prezentowanej tu książce mogą być doskonałym wprowadzeniem do liturgii dla tych, którzy się jej obawiają, którzy czują się w niej obco. Mogą być wprowadzeniem także poprzez powiązania z pięknem, o którym już wspominałem, a do którego tak wielką wagę przywiązuje wspólnota brata Rogera; pomagają zobaczyć wielki skarb piękna, który Kościół zawarł w swej liturgii, w służbie Temu, który stworzył wszystko. Co więcej, jak zauważają w nocie na okładce wydawcy, Modlitwy na cały rok odpowiednie są nie tylko dla grup, mogą także wzbogacić modlitwę osobistą, tę — zgodnie z zaleceniem naszego Pana — w izdebce, przy zamkniętych drzwiach, w modlitewnym kąciku, może nawet pozbawioną oprawy muzycznej, za to całkowicie zatopioną w ciszy i w milczeniu. Tym bardziej, że opierają się one — tak jak cała prawdziwa modlitwa Kościoła — na Piśmie świętym. Śpiewajmy zatem Panu — razem z braćmi z Taizé — pieśń nową, niech Jego chwała rzeczywiście sięga aż po krańce ziemi. Każdego dnia.

Taizé na cały rok
Marcin Morawski

urodzony w 1972 r. – absolwent filologii klasycznej, specjalizuje się w mediewistyce. Publikował w „Tygodniku Powszechnym” i „W drodze”. Mieszka w Warszawie....

Produkt dodany do koszyka

Zobacz koszyk Kontynuuj zakupy

Polecane przez W drodze