Mur Płaczu
Oferta specjalna -25%

Liturgia krok po kroku

0 opinie
Wyczyść

Patrzyłem, jak ten z trudem chodzący starszy człowiek przekracza granice i utarte ścieżki. Chwilami czułem palący wstyd spowodowany brakiem własnej wyobraźni i odwagi. Podziwiałem Papieża na każdym kroku. To prorok. Widzi i czuje więcej niż my wszyscy. Pułap jego myśli jest dla mnie niedostępny. Nie odpowiada na każdej proponowanej mu płaszczyźnie, często politycznej i zaczepnej. Sam proponuje przestrzeń dialogu. Wszyscy podzielili już sobie zawczasu pobyt Papieża na płaszczyzny: polityczną, religijną i społeczną. A ja u niego czegoś takiego nie dostrzegłem. Widziałem natomiast zadziwiającą jednię. Jednia osobowości, jednia przesłania miłości i braterstwa. Siła świadectwa.

Wszyscy oczekiwali, mało oczekiwali, żądali, by Papież przeprosił za winy Kościoła i milczenie Piusa XII. Obecność uratowanej przez Karola Wojtyłę dziewczynki — dziś 69–letniej kobiety, odsunęła dla części świata konieczność tłumaczenia się i jakiegokolwiek komentarza. Człowiek, za którym stoi prawda, nie musiał nic wyjaśniać. Świadectwo złożyli inni. On milczał. Milczał. A jego milczenie było krzykiem.

Kiedy dzieliłem się w tej rubryce wrażeniami z niedawnego pobytu w Ziemi Świętej, swoją nieobecność pod Murem Płaczu pokryłem tanim dowcipem, twierdząc, że nie mam nic do wypłakania. Inaczej postąpił ojciec Tomasz Dostatni, który, założywszy na głowę wcześniej przygotowaną i skrywaną przed nami myckę, trwał tam jakiś czas, usiłując naśladować starozakonnych. Nie stanąłem tam, bo nie wiedziałem, czy nie obrażę tym żydów. Czy tak po prostu wolno? Dzisiaj poszedłbym tam już bez wahania. Poszedłbym za nim, moim ojcem i pasterzem. Ojciec Święty nie musiał przemycać żadnej jarmułki. Piuska na jego głowie od dawna leżała jak ulał. On szedł tam po śladach Piotra. W tym samym miejscu Jan Paweł II przeżywał kulminację swojego pobytu i rozwalał mur psychologiczny pomiędzy Żydami a Kościołem. Tak przynajmniej w uniesieniu krzyczał mi do ucha Olek Rozenfeld — Żyd, poeta, działacz polityczny i Bóg wie jeszcze jaki — który niespodziewanie mnie odwiedził. Darł się jeszcze bardziej, twierdząc, że my, katolicy, nie jesteśmy w stanie zrozumieć, czym było to przybycie Ojca Świętego pod Mur Płaczu.

Śledząc kroki Jana Pawła po Ziemi Świętej, zastanawiałem się nad jednym. Jak to jest, że ten człowiek im większe ma trudności z chodzeniem, tym do dalszych obszarów dociera i coraz odleglejszych ludzi uważa za braci.

Jan Paweł II w swoim dialogu z Żydami odpowiadał modlitwą i milczeniem. Jego milczenie w Yad Vashem stało się nieprawdopodobnym krzykiem, którego rozwrzeszczany świat słuchał z najwyższym napięciem.

Obrazy, które dotarły do nas z Ziemi Świętej naznaczonej pobytem Jana Pawła, wprawiły wszystkich w stan uniesienia. Te miejsca zakwitły dla nas wiarą. Jak opisać to doświadczenie, kiedy po tysiącach lat stąpał po tej ziemi następca Piotra i mówił językiem rybaków znad jeziora?

Przed moim pobytem w Ziemi Świętej ludzie pytali: „Jak możesz czytać Pismo święte i rozumieć do końca Ewangelię, jeśli jeszcze tam nie byłeś?”. I muszę ze wstydem przyznać, że moje pielgrzymowanie nie było do końca duchowo płodne. Patrząc na Ojca Świętego, jak stąpa po Galilei, przeżyłem większe uniesienie, niż będąc tam osobiście. Co to za dziwne zjawisko, że pewne prawdy człowiek przeżywa bardziej poprzez osobę Papieża, niż zgłębiając je samodzielnie.

Nawet czcigodny ojciec Walenty Potworowski, który w niejednym kraju bywał, ale nigdy nie czuł potrzeby wyprawy do Ziemi Świętej, oglądając Papieża w telewizji, odezwał się znienacka: „I ja chętnie bym tam pojechał. Jak będziecie się tam wybierali, to mnie zabierzcie”.

Mur Płaczu
Jan Góra OP

(ur. 8 lutego 1948 w Prudniku – zm. 21 grudnia 2015 w Poznaniu) – Jan Wojciech Góra OP, dominikanin, prezbiter, doktor teologii, duszpasterz akademicki, rekolekcjonista, spowiednik, prozaik, twórca i animator, organizator Dni Prymasowskich w Prudniku i Ogólnopolskiego Spotka...

Produkt dodany do koszyka

Zobacz koszyk Kontynuuj zakupy

Polecane przez W drodze