Sporty ekstremalne
fot. oana craciun / UNSPLASH.COM
Oferta specjalna -25%

Ewangelia według św. Jana

0 votes
Wyczyść

Felieton na otwarcie wakacji powinien chyba być lekki, łatwy i przyjemny. Kiedy ta myśl dotarła do mojej świadomości, wpadłem w rozterkę graniczącą z paniką. No bo znajdź tu, człowieku, temat, by, cytując klasyka, „nie był miałki”! Na szczęście blisko centrum Katowic mieści się lotnisko – kościelnie kojarzone ze spotkania Śląska z Janem Pawłem II w 1983 roku, a niekościelnie choćby z OFF Festivalem. Mnie się kojarzy także z rykiem silników samolotów akrobacyjnych, które „wlatają na moje niebo”. I to właśnie skojarzenie naprowadziło mnie na wątek sportów ekstremalnych.

Nie wiem, czy podzielają państwo moje wrażenie, ale chyba mamy na nie modę. Biegacze wydłużają dystans – maratoński już, zdaje się, nie wystarcza. Chodzenie po górach zamienia się w bieganie po nich. Zresztą – co tam bieganie. W ubiegłym roku spotkałem trzech Hiszpanów pnących się z rowerami na Piz Umbrail (ponad 3000 m), z wyraźnym zamiarem zjechania zeń (i to po stromej stronie góry).

Proszę się nie obawiać – nie zamierzam rozważać moralnego aspektu tych wycieczek dotyczącego granic bezpieczeństwa. Także dlatego, że mam tu pewnie obniżoną wrażliwość: na śląskiej prowincji mentalność ukształtowana została przez zawody na co dzień dostarczające takiej dawki adrenaliny, że granica tolerancji musiała się przesunąć… Ciekawi mnie natomiast co innego. Czy i – w wypadku pozytywnej odpowiedzi – w jaki sposób ten rodzaj potrzeby ekstremalnych przeżyć ujawnia się w szeroko pojętym życiu religijnym.

Jasne: żeby to rzetelnie zbadać, potrzebne by były porządnie zaprojektowane i przeprowadzone badania socjologiczne. Czemu warto byłoby się przyjrzeć? Na moje oko kilka zjawisk aż się o to prosi. Skądinąd silna w Polsce tradycja pielgrzymkowa jeszcze się radykalizuje – zamiast kilku dni drogi do Częstochowy coraz więcej osób wybiera się nawet na kilka tygodni na drogę św. Jakuba. Albo zamiast za dnia idzie się nocą, łącząc pielgrzymowanie z czuwaniem. To ostatnie z kolei też staje się modne w formie nocnej adoracji, nocy konfesjonałów itd. Oferty rekolekcji okraszane są dodatkowymi elementami (ścisłe milczenie, surowy post itd.). Spotkania modlitewne typu charyzmatycznego, naładowane potężną dawką emocji (potęgowanych nierzadko domniemanymi manifestacjami złego ducha) gromadzą tłumy uczestników. Literatura związana z ekstremalnymi przeżyciami duchowymi – od objawień prywatnych po egzorcyzmy – sprzedaje się jak ciepłe bułeczki.

Jeśli rzeczywiście tak jest, że wielu ludzi współcześnie – pewnie po to, by odreagować codzienną nudę albo korporacyjny stres – poszukuje ekstremalnych przeżyć, to należy wręcz oczekiwać, że taka tendencja będzie miała konsekwencje w religijnym wymiarze ich doświadczenia. Czy to dobrze, czy źle? Zapewne do pewnego stopnia dobrze, bo to szansa na uruchomienie w ludziach emocjonalnego zaangażowania w życie wiary, a więc też na przezwyciężenie zesztywnienia, w którym tkwi niemało chrześcijan i kościelnych wspólnot. Warto jednak czuwać nad tym procesem – najpierw w sobie – bo tam za chwilkę może się pojawić pokusa, by „prawdziwe doświadczenie chrześcijańskie” utożsamić z ekstremalnymi emocjami. Wtedy tylko ta spowiedź będzie dobra, która wycisnęła łzy, ta modlitwa, która doprowadziła do drżenia, ta pielgrzymka, na której mdlało się ze zmęczenia… W cieniu takich doświadczeń jakże miałkie wydawać się będzie to, co staje przed nami na co dzień: nuda wierności obowiązkom wypływającym z powołania i pracy, zwykła modlitwa i msza z przynudnawym kazaniem.

Może taka pokusa jest państwu zupełnie obca. Gdyby jednak nie była, to warto skonfrontować ją z następującym pytaniem: Czy Chrystusowe wezwanie, byśmy na Jego wzór gotowi byli stracić życie z miłości do braci, nie czyni chrześcijaństwa sportem ekstremalnym? I to nie na obrzeżach, w krótkich uprzywilejowanych momentach, ale w samym środku codziennego mozołu? Doświadczenie śląskiej prowincji uczy, że gdy ktoś dzień po dniu ma skrajnie niebezpieczną robotę, to w weekendy ekstremów raczej już nie szuka. Więc może tendencja do radykalizacji religijnych przeżyć świadczy o tym, że niedostatecznie przejęliśmy się ekstremalnym charakterem chrześcijańskiej codzienności?

Sporty ekstremalne
ks. Grzegorz Strzelczyk

urodzony w 1971 r. – prezbiter archidiecezji katowickiej, doktor teologii dogmatycznej, były członek Zarządu Fundacji Świętego Józefa KEP (2020-2023). W diecezji odpowiada za formację stałą prezbiter...

Produkt dodany do koszyka

Zobacz koszyk Kontynuuj zakupy

Polecane przez W drodze