Pomagać Panu Bogu
Oferta specjalna -25%

Pierwszy List do Koryntian

0 votes
Wyczyść

Nauczyliśmy się pięknie mówić, budować teorie, natomiast w życiu Ewangelią jesteśmy niewystarczająco autentyczni. W tej sytuacji pierwszą sprawą jest nawrócenie się na autentyczne przeżywanie wiary.

Anna Gruszecka: Hasło tego kongresu brzmi: „Chrystus nadzieją przyszłości”. Jaką nadzieję, jaką przyszłość dla Akcji Katolickiej Ksiądz Biskup widzi, patrząc na ludzi zgromadzonych w tej sali?

bp Piotr Jarecki: Na Kongres przyjechali ludzie niezbyt młodzi, pewnie więc myśli pani, że niedługo nastąpi zmiana pokoleniowa i wtedy Akcja Katolicka umrze? Musimy jednak patrzeć z nadzieją w przyszłość, chociaż jest paradoksem, że asystent jest w miarę młodym człowiekiem, do zarządu krajowego weszli ludzie stosunkowo młodzi (średnia wieku nie przekracza pięćdziesiątki), natomiast Akcją Katolicką zainteresowani są ludzie dojrzali czy nawet zaawansowani wiekowo. Wierzę jednak, że w ludzkich sercach i umysłach Bóg wzbudzi powołanie do współpracy świeckich z duchownymi w budowaniu Kościoła i społeczeństwa godnego człowieka. To wezwanie zaowocuje stylem i świadectwem życia. Patrzę więc z nadzieją, ponieważ wiem, że Panu Bogu zależy na Kościele. Po to mamy głowy i serca, ażeby Panu Bogu w tym nie przeszkadzać, a wręcz przeciwnie, ażeby Mu pomóc.

Kiedy mówimy o nadziei, to niewątpliwie musimy przełożyć idee Akcji Katolickiej na język zrozumiały dla młodzieży i dzieci. W trakcie kongresu rozmawialiśmy na temat współpracy Katolickiego Stowarzyszenia Młodzieży z Akcją Katolicką. Jestem jednak coraz bardziej realistą i praktykiem, nie lubię poruszać się w sferze pięknych określeń i wzniosłych idei — to są dzisiaj dwie odrębne organizacje. Trudno zatem powiedzieć młodym, że zostaną wcieleni do Akcji Katolickiej, bo nikt się na to nie zgodzi. Natomiast oni sami mówią, że czują się częścią Akcji Katolickiej i jeśli nie zmienimy statutu, to mogą być członkami wspierającymi. Z całego serca zapraszam i zachęcam młodych zrzeszonych w KSM, innych organizacjach kościelnych a także osoby indywidualne do współpracy z AK. Bardzo tęsknimy za ich udziałem w działalności organizacji. Młodość jest przecież synonimem dynamizmu, autentyzmu, werwy życiowej.

Zadaniem Akcji Katolickiej jest również zajęcie się dziećmi. Rozważaliśmy taką możliwość, pracując nad nowelizacją statutu, ale Konferencja Episkopatu zdecydowała, że nadal mamy być organizacją katolików dorosłych.

Dostrzegam, że formuła apostolska nie jest dzisiaj dla ludzi ponętna. Duszpasterze z parafii mówią mi, że młodzież chce przyjść do kościoła, przeżyć — także modlitewnie — parę chwil, porozmawiać, ale w grupie nieformalnej, która nie ma żadnej nazwy, statutu, legitymacji czy znaczka. Organizacje odstraszają młodych ludzi. Czy nam się to podoba, czy nie, taki jest dzisiaj młody człowiek.

Trendy kulturowe czy myślowe, którymi żyje młodzież, rozmijają się z ideami Akcji Katolickiej. Są nimi: współpraca z duchowieństwem, odpowiedzialność za Kościół, udział w jego apostolskiej misji, zorganizowanie. To wymaga postawy dojrzałości. Do tego trzeba dorosnąć. Można zresztą zapytać, czy w klimacie kulturowym, w którym żyjemy, młodzi ludzie interesują się poważnym podejściem do życia, które każdego z nas wiele kosztuje. Dzisiaj lansuje się przecież coś zupełnie innego — przejdź przez życie łatwo, jak najmniej wymagając od siebie. Wśród młodych jest jakiś procent idealistów, którzy chcą coś w życiu zrobić, przerażające jest jednak to, że istnieje spora grupa żyjąca nieświadomym życiem, która nie stawia sobie podstawowych pytań dotyczących sensu życia, pytań religijnych, filozoficznych. My w Akcji Katolickiej mamy dwa ważne hasła, które staramy się wcielać w życie: „żyć świadomie” i „wierzyć życiem”.

Dlaczego więc ludzie nie angażują się poważnie? Mamy do czynienia z wielkim kryzysem jakości życia; człowiek żyje z dnia na dzień, chce jak najwięcej mieć. Duże grupy ludzi młodych nie tylko się nie angażują w Kościół, ale one się w ogóle nigdzie nie angażują. Proszę mi dać przykład zaangażowania młodego człowieka w jakieś bardzo szlachetne przedsięwzięcie, nawet w dziedzinie świeckiej. Szlachetne, to znaczy takie, w którym trzeba coś z siebie dać, byśmy wszyscy zyskali. Chodzi o zaangażowanie szlachetne i trwałe, prowadzone na konkretnych zasadach, zaangażowanie zorganizowane — nie tylko chwilowe i improwizowane.

Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy.

O tym samym pomyślałem, ale miałbym wiele wątpliwości co do szlachetności tego przedsięwzięcia. Moim zdaniem cele są szlachetne, metoda nie. Muszę szczerze powiedzieć, że nie dostrzegam tam klasy, wysokiej kultury. Jest to raczej happening niskich lotów. Orkiestra wychowuje młodzież do zbierania na siłę datków pieniężnych, bez zwracania uwagi na sposób, w jaki to robi. Pewnego roku szedłem w sutannie z mojego domu do kościoła seminaryjnego w Warszawie — to jest może z pięćset metrów. Byłem przynajmniej z 7 czy 10 razy dosłownie nagabywany i terroryzowany przez młodych ludzi. Bardzo mnie irytuje i denerwuje natręctwo młodych ludzi przeprowadzających zbiórkę w ramach Orkiestry. Cel nie uświęca środków i o tym także musimy mówić. Czy ktoś o tym wspomina w relacjach telewizyjnych i radiowych na temat Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy? W tym wielkim szale, huku a często i bałaganie jest mowa tylko o jednym — ile wynosi suma zebranych pieniędzy. Z moją wrażliwością człowieka, a także biskupa, nie godzę się z tym. To mnie nawet rani i nigdy się z takim stylem nie zgodzę, ponieważ jestem przekonany, że człowieka stać na coś więcej. Chciałbym nie dopuścić do takich zachowań w środowisku Akcji Katolickiej. Może koszty takiego podejścia są widoczne w braku spektakularności naszego środowiska?

Ale nie tylko ten brak spektakularności powoduje, że Akcja nie jest organizacją masową.

Trzeba pamiętać, że AK nie chce być jedynym środowiskiem zorganizowanego laikatu. Chodzi o to, abyśmy w różnych formułach aktywności świeckich w Kościele chcieli ze sobą współpracować. Niebezpieczeństwo polega na tym, że bardzo łatwo wmówić sobie, że moja formuła organizacyjna jest najlepsza, że u mnie są najwspanialsze idee, my jesteśmy najbliżsi ideałowi Ewangelii czy Kościoła. Gdy tak będziemy myśleć, staniemy się grupą wyizolowaną, a inni zamkną się na nas. Jeżeli jednak różne formuły zorganizowanych charyzmatów zaczną ze sobą współpracować — będzie to świadczyło o bogactwie Kościoła.

Czy nie sądzi Ksiądz Biskup, że mała atrakcyjność Akcji Katolickiej dla ludzi młodszego pokolenia wynika również z tego, że jest ona postrzegana jako organizacja nastawiona bardziej na działania wewnątrz Kościoła, niż w świecie, że ludzie widzą Akcję Katolicką jako miejsce dla katolików, którzy mają czas, aby przychodzić na spotkania formacyjne i uczestniczyć regularnie w modlitwach, ale nie angażują się na zewnątrz?

Niestety, taki jest dzisiaj styl przeżywania wiary przez człowieka świeckiego w Kościele! Jednocześnie nikt mi nie zarzuci, że w moim asystowaniu duchowym organizacji nie podkreślam konieczności zaangażowania w świecie. Nie wiem tylko, z jakim skutkiem.

Nie można się gniewać na rzeczywistość — katolik świecki przyzwyczaił się do bierności. Nie chcę nikogo ranić, ale często bywa tak, że kiedy ktoś chce intensywniej przeżywać swoją wiarę czy swoją kościelność, to próbuje naśladować księdza. Mówię wtedy: nie tędy droga, twoja duchowość jest inna niż duchowość kapłana. Powiedziała pani święte słowa — oczekuję od księdza, żeby był przewodnikiem duchowym, ukazywał duchową mądrość Kościoła, by dobrze wyspowiadał, godnie szafował sakramenty, żeby pomagał w osiągnięciu dojrzałości wewnętrznej. Kapłan powinien wysłuchać, kiedy trzeba — podnieść na duchu, kiedy trzeba — skarcić, otwierać oczy na to, na co człowiek nie chce ich otworzyć, ma się wyspecjalizować w życiu duchowym i pomagać w osiągnięciu dojrzałości wewnętrznej, jednym słowem — świętości. Kiedy człowiek będzie wewnętrznie dojrzały, to wszystkie zewnętrzne czyny z tego wynikną i nikt go nie będzie musiał prowadzić za rączkę ani sprawdzać. Doskonale wiem, że to ideał i żeby do niego dojść, trzeba przebyć bardzo długą drogę — pięć lat nie wystarczy. Ważne, byśmy się nie zrażali, tylko stale taką formację prowadzili.

Akcja Katolicka nie jest monolitem. Wielu ludzi traktuje swoje członkostwo jako życiowe powołanie i misję. Wielu jest i takich, którzy nie wiedzą, po co przyszli. Niektórzy kierują się błędną argumentacją, na przykład polityczną. Staram się kształtować świadomość specyfiki powołania laikatu i u świeckich, i u duchownych.

Czy fakt, że wybór przewodniczącego Akcji Katolickiej nie odbywa się na Kongresie, tylko dokonany zostanie przez Konferencję Episkopatu Polski, nie świadczy, że świeccy z AK potrzebują jeszcze prowadzenia za rękę przez duchownych?

Można to tak interpretować, ale byłoby to dość powierzchowne. Taki, a nie inny sposób powoływania Prezesa Zarządu Krajowego, określony został statutem stowarzyszenia, nad którym pracowali także ludzie świeccy. Niedawno dokonaliśmy jego nowelizacji. Zaangażowani w nią byli przede wszystkim ludzie świeccy. Nie było nawet jednego głosu, aby zmienić dotychczasowy zapis odnoszący się do wyłaniania prezesa. Warto przypomnieć, że Konferencja Episkopatu Polski mianuje prezesa spośród trzech kandydatów wskazanych przez Radę Krajowego Instytutu Akcji Katolickiej. Jest więc w pewnym sensie przez katolików świeckich ukierunkowana. Powiedziałbym tak: w metodzie powoływania władz Akcji Katolickiej wyraźnie widać jej tożsamość, to znaczy najbliższą współpracę duchownych ze świeckimi w prowadzeniu misji ewangelizacyjnej świata. To określenie „prowadzić za rękę” może być rozumiane redukcyjnie. My w Akcji Katolickiej pragnęlibyśmy przeżywać relację duchownych do świeckich w duchu głębokiego przekonania, że jesteśmy sobie bardzo potrzebni. Nieraz potrzeba także tego „prowadzenia za rękę”. Nieraz i duchowny tego potrzebuje. Znam przypadki, że świecki pomógł duchownemu w odnalezieniu się, w pogłębieniu życia. Nie idzie więc o ducha paternalizmu. Idzie o ducha i rzeczywistość komunii. Nie chcemy jakiegoś przeciągania kogokolwiek na swoją stronę. Chcemy stworzenia środowisk wzajemnego ubogacania się w otwieraniu się na Boga w Kościele.

Mówiliśmy o nieatrakcyjności Akcji Katolickiej dla młodych — chrześcijaństwo jednak u swoich początków było atrakcyjne. O pierwszych chrześcijanach — ostatnio uwidocznionych w filmie „Quo vadis” — mówiono: „patrzcie, jak się miłują”. Tego w filmie zupełnie nie widać — chrześcijanie u Kawalerowicza są smętni, posępni, ciężko przeżywają codzienność… Być może reżyser wzorował się na polskich katolikach?

Myślę — i nie jest to ideologia — że im bardziej chrześcijaństwo jest autentyczne, tym bardziej jest atrakcyjne. Kto wie, czy kryzys autentycznego przeżywania chrześcijaństwa nie owocuje dzisiaj cierpkimi owocami jego słabej atrakcyjności. Jestem przekonany, że w dużym procencie tak jest. Nauczyliśmy się pięknie mówić, budować teorie, natomiast w życiu Ewangelią jesteśmy niewystarczająco autentyczni. W tej sytuacji pierwszą sprawą jest nawrócenie się na autentyczne przeżywanie wiary.

Nie można także zapominać o trendach współczesności, o lansowaniu stylu życia w środkach społecznego przekazu. Są one odległe od chrześcijaństwa. Dlaczego? Dzisiejsza kultura i cywilizacja weszły na niebezpieczną drogę cenienia życia łatwego i lekkiego. Ewangelia, mądrzy ludzie i moje doświadczenie życiowe mówią mi, że dokonując wyboru łatwego życia, zaczynam wchodzić na drogę donikąd. Życie szlachetne i godne musi kosztować. Powinienem w pewnym sensie się namęczyć, aby życia nie stracić. Młodym ludziom daję prozaiczny przykład. Kiedy mam do wyboru schody ruchome i zwyczajne, to nie wybieram tych pierwszych, chociaż mi trudniej. Robię to właśnie dlatego, żeby podczas drogi po schodach przypomnieć sobie, że wybór łatwizny życiowej prowadzi donikąd, umniejsza moje człowieczeństwo. W świecie człowiek, który wybiera taki styl, jest uważany za frajera życiowego. Jednak warto o tym mówić, dawać przykład, ukazywać logikę Chrystusa. Myślę, że zawsze była elita, która pozostawała wierna prawdzie. Elita, nie większość.

Czy można to, co Ksiądz Biskup powiedział, podsumować w ten sposób, że bardziej staliśmy się ludźmi religijnymi niż ludźmi wierzącymi Bogu?

To ponętne określenie, ale za dużo w dzisiejszej cywilizacji określeń ciekawych, a za mało wnikania w treść, która się za nimi kryje. Pani mówi, że bardziej jesteśmy ludźmi religijnymi, a za mało wierzącymi. Powiedziałbym raczej, że troszkę się zagubiliśmy w kładzeniu akcentów, w przeżywaniu relacji do Boga. Bardziej zaczęliśmy zwracać uwagę na ryt, kult, zwyczaj religijny niż na intymny kontakt osoby z Osobą, czyli osobisty kontakt z Chrystusem. Z takim określeniem jestem skłonny się zgodzić. O wiele łatwiej jest uczestniczyć zewnętrznie w kulcie, rycie, w którym uczestniczą tysiące ludzi, być członkiem wspólnoty, coś przeżyć, nie wiedząc nawet, jak to głębiej określić, niż codziennie, realnie wchodzić w kontakt z Tym, którego uznaje się za sens życia. Jakie są konsekwencje wyboru Chrystusa? On staje się apelem do mnie, On pomaga mi rozeznać prawdę o mnie. Doprowadza mnie do tego, że na pewno nie wybiorę łatwego stylu życia, ale każdego dnia będę musiał mocować się ze sobą i nawracać się. Mówimy to tak łatwo, ale jest to bardzo trudne do zrealizowania. Praca nad sobą, nad człowiekiem jest najcięższą pracą. Mówiąc biblijnie, trzeba nie tyle rozdzierać szaty, ile serca. To jest recepta na szlachetność, na głębię człowieczeństwa. Jeśli wejdziemy na taką drogę, niewątpliwie będziemy dla siebie braćmi i siostrami, będziemy budować cywilizację miłości, czego i pani, i sobie życzę.

Rozmowę drukujemy dzięki uprzejmości Radia Merkury — Poznań, na którego falach została wyemitowana.

W czasie, kiedy sytuacja społeczna, gospodarcza, kulturalna i polityczna nie dają zbyt wiele powodów do radości, a sprzyjają raczej przygnębieniu, pragniemy dzielić się z wszystkimi naszymi braćmi i siostrami tą właśnie radością wewnętrzną wypływającą z żywej i autentycznej wiary. Wiara jest źródłem radości pokonującej każde przygnębienie i dającej siłę do zwalczania głównych jego przyczyn.

Radość i wdzięczność. Zapał i nadzieja

z Przesłania I Kongresu Akcji Katolickiej

Pomagać Panu Bogu
bp Piotr Jarecki

urodzony 29 czerwca 1955 r. w Sierpcu – polski duchowny rzymskokatolicki, doktor nauk społecznych Papieskiego Uniwersytetu Gregoriańskiego w Rzymie, od 1994 roku biskup pomocniczy archidiecezji warszawskiej, przez dwie kadencje był członkiem Papieskiej Rady Iustita et pax, p...

Pomagać Panu Bogu
Anna Gruszecka

absolwentka historii UAM, dziennikarka Radia Merkury (Poznań), wielbicielka Katalonii. Mieszka w Poznaniu....

Produkt dodany do koszyka

Zobacz koszyk Kontynuuj zakupy

Polecane przez W drodze