Pamiętam…
Oferta specjalna -25%

Liturgia krok po kroku

0 opinie
Wyczyść

Przed 25 laty ukazał się pierwszy numer miesięcznika „W drodze”. Jest to dla mnie również szczególna data, gdyż wiąże się z 25 rocznicą mojego ślubu. Za dwa lata będę obchodzić 25-lecie pracy zawodowej. Są to ważne daty w moim życiu.

Co zmieniło się w tym czasie? Ci, co obecnie rozpoczynają pracę zawodową i dorosłe życie w małżeństwie, mają inne doświadczenia, odmienne od tych sprzed 25 lat. Pokoleniu mojej córki niekiedy jest trudno zrozumieć ówczesną rzeczywistość, trudności, z jakimi wtedy się zmagaliśmy.

Jak wiele polskich małżeństw, tak i my rozpoczęliśmy wspólne życie bez własnego mieszkania, a nawet bez perspektyw na jego otrzymanie. Przez pierwsze pięć lat mieszkaliśmy u mojej mamy. Własny „dach nad głową” otrzymaliśmy dzięki Instytutowi Gospodarki Komunalnej, w którym był zatrudniony mój mąż Andrzej. Byliśmy zatem w lepszej sytuacji niż wiele rodzin, które oczekiwały na mieszkania po kilkanaście lat. W lepszej sytuacji niż np. moja mama, która dostała mieszkanie po 15 latach oczekiwania. Własne mieszkanie to podstawa normalnego, godnego życia. Mając własne mieszkanie miałam więc powody do radości. Nie był to jednak łatwy czas. Pamiętam wielogodzinne wystawanie w kolejkach. Wszystko trzeba było zdobywać, poczynając od wyprawki dla dziecka, przez mięso, cukier, po banany i cytrusy itp. Dla mnie zatem pełne półki nie są czymś naturalnym, jak obecnie. Mówię o tym bez jakiegoś nastawienia propagandowego. O wszystko trzeba było „walczyć”. Tak po prostu było. Stanowiło to istotną część mojego życia przed 20-25 laty. Jeśli do tego doda się kolejki po wizy do krajów zachodnich, to mam ciemny obraz ówczesnej rzeczywistości.

Gdy pracowałam na uczelni, miałam nie normowany czas pracy; pozwalało mi to w pewnej mierze na robienie zakupów dla całej rodziny. To było upokarzające, że za zarobione pieniądze nie można było kupić tego, co się chciało, nawet najbardziej podstawowych artykułów żywnościowych. Jeśli ktoś dzisiaj mi powie, że teraz widoczna jest siła pieniądza, to nie do końca jest to prawda. Wtedy za pieniądze też można było dostać wszystko i bez kolejek, tyle że nieformalnie bądź nielegalnie.

Tamte czasy miały jednak też swoją dobrą stronę, której obecnie nie ma. Wówczas, dzięki nieefektownej gospodarce, praca była mniej intensywna, mniej męcząca, ludzie mieli więcej czasu dla siebie. Jest to coś, za czym teraz tęsknię. Obecnie praca wymaga już nie tylko określonej liczby godzin, ale również dużego zaangażowania. Ckni mi się za tamtymi spotkaniami z koleżankami i rodziną. Dzisiaj ich częstotliwość zmalała.

Tyle o życiu codziennym, bo nie samym chlebem człowiek żyje.

Dla mnie tamten okres to przede wszystkim czas przełomu duchowego, który nastąpił na początku lat 80., gdy zetknęłam się z Odnową w Duchu Świętym.

Kiedy życie jest mniej aktywne, a wokół beznadzieja, wtedy więcej miejsca pozostaje dla głodu duchowego. Być może, gdyby nie ówczesne braki, brak perspektywy, głębiej bym go nie odczuwała. Patrząc na minione 25 lat, postrzegam je jako okres mojej przemiany duchowej, która dokonała się w latach 80., tuż po stanie wojennym.

Byłam wówczas bardzo przygnębiona. Jednak Bóg, Jezus, Duch Święty mogą czynić dobro również ze zła. Być może, gdyby nie stan wojenny nie poczułabym się taka opuszczona i przygnębiona, i być może nie spotkałabym się z Odnową w Duchu Świętym, która wywarła i wywiera tak ogromne piętno na moim życiu. Zaangażowanie w grupie modlitewnej umożliwiło mi wyzwolenie się z apatii stanu wojennego. Podczas spotkań modlitewnych widziałam ludzi radosnych, życzliwych. Była to oaza, inny świat, odmienny od tego, który dostrzec można było na smutnych ulicach Warszawy, gdzie przygnębieni ludzie z kartkami w rękach wystawali w długich kolejkach po żywność. W kościele św. Marcina przy ulicy Piwnej moc Ducha Świętego odmieniała wielu z tych ludzi, napełniała mnie i ich radością, wyzwalała z apatii, beznadziejności, z ograniczeń, jakie niosła ówczesna rzeczywistość.

Był to czas przygotowania, jak się potem okazało, do wolności. Ale czy go nie zmarnowaliśmy? Mam co do tego wątpliwości.

Pamiętam…
Hanna Gronkiewicz-Waltz

4 listopada 1952 r. w Warszawie – polska prawniczka i polityk, profesor nauk prawnych, prezes Narodowego Banku Polskiego (1992-2001), przewodnicząca Rady Polityki Pieniężnej (1998-2001), wiceprezes Europejskiego Banku Odbudowy i Rozwoju (2001-2004), posłanka na Sejm RP V kad...

Produkt dodany do koszyka

Zobacz koszyk Kontynuuj zakupy

Polecane przez W drodze