Ewangelia według św. Jana
Czytam artykuły w gazetach o tym, jak to pirackie kopiowanie muzyki i filmów przynosi straty wytwórniom. „Trzeba ludziom uświadomić, że nielegalne kopiowanie muzyki stanowi kradzież” – grzmią publicyści. Niedługo przyłączą się do tego biskupi i trzeba się będzie spowiadać: „ściągałem z sieci, nie płacąc”. Już zdarzają się aresztowania nastolatków za to, że pościągali z sieci muzykę.
Z pozoru sprawa wydaje się etycznie prosta: istotnie, kopiowanie muzyki czy filmów (lub książek) bez płacenia autorowi oznacza okradanie go. Autorowi należy się zapłata za dzieło – to chyba dość oczywiste, prawda?
Jednak sprawy są nieco bardziej złożone. Co do tego, że za kopiowaną muzykę należy płacić, nie ma wątpliwości. Pytanie jednak, ile. Paczka 50 czystych płyt CD kosztuje 15 dolarów, nagranie na nich kilkunastu piosenek to parę minut, a cena nagranej płyty CD w sklepie to 15–20 dolarów. W dodatku producenci nie umieszczają na ogół na płycie około 20 utworów, mniej niż połowę tego, co można by zmieścić, czyli na każdej płycie CD firma fonograficzna osiąga przebicie mniej więcej dziesięciokrotne!
Czy to uczciwe? Teologowie i etycy debatowali przez stulecia na temat tego, ile powinna wynosić „cena uczciwa za produkt”. Niewiele z tego debatowania wynikło, dlatego pozwalam sobie podać definicję ceny uczciwej w rozumieniu przekonanego wolnorynkowca: cena uczciwa to taka, jaką kupujący będzie gotów zapłacić za towar – pod warunkiem (to jest bardzo ważny warunek!), że na rynku działa wielu producentów konkurujących ze sobą, a przynajmniej – że nie ma barier prawnych zakazujących wejścia na rynek nowym producentom. Jeżeli na rynek przybędzie sadownik i wywiesi cenę jabłek: 100 dolarów sztuka – to jest to cena uczciwa. Nikt nikogo do kupowania jego jabłek nie zmusza, może kupić na straganie obok, taniej. Być może znajdą się tacy, którzy będą gotowi za nie tyle płacić – i to jest ich sprawa. Ostatecznie istnieją ludzie, którzy kupują garnitury Versace w sytuacji, gdy można dostać niczym nieróżniące się – tyle że niefirmowe – za ułamek ceny.
Nieuczciwość zaczęłaby się w momencie, kiedy ów straganiarz wydębiłby sobie od króla (lub od Sejmu) przywilej, że on i tylko on ma prawo handlowania jabłkami – i gdyby ktoś inny próbował sprzedawać McIntoshe, to pójdzie do paki.
Zastanówmy się teraz, dlaczego płyty CD są tak bardzo drogie. Ostatecznie, mógłbym w domu zacząć je kopiować i sprzedawać po 5 dolarów sztuka, czyli trzy razy taniej niż w sklepie – a i tak bym wyszedł na swoje! Dlaczego więc tego nie robię?
Bo mi nie wolno! Byłoby to złamanie praw autorskich. Autor muzyki (słusznie) domaga się, aby za prawo jej rozpowszechniania wypłacić mu tantiemy. Musiałbym je wliczyć w koszty moich płyt – i okaże się, że wtedy nie jestem w stanie uzyskać takiego przebicia, jak oczekiwałem.
Pytanie brzmi: czy artyści mają prawo domagania się tantiem za prawo do sprzedawania ich utworów?
Z pozoru odpowiedź brzmi: tak. Kompozytorzy, reżyserowie, muzycy, poeci, pisarze – wszystkim im powinny przysługiwać prawa autorskie do ich dzieł – w przeciwnym razie nikt nigdy nie byłby w stanie na nich zarobić. Z dokładnie takich samych powodów wynalazcom, którzy opatentowali swoje wynalazki, przysługują prawa patentowe. Nikomu nie wolno wykorzystywać opatentowanego wynalazku bez zgody właściciela patentu. I słusznie – wynalazca ma prawo do zysku z zastosowania swojego odkrycia.
…tylko jest jeden problem. Ludzie bardzo dawno zorientowali się, że prawa autorskie nie mogą autorom przysługiwać wiecznie – gdyż jest to nierealne. Trudno oczekiwać, aby jeszcze dzisiaj firmy lotnicze płaciły braciom Wright za prawo do budowania samolotów, a elektrownie wypłacały tantiemy spadkobiercom Volty i Faradaya za prawo do wytwarzania elektryczności. Prawa autorskie muszą obowiązywać przez jakiś czas (aby wynalazca miał szansę na odkryciu zarobić – i odbić sobie koszty badań) – ale po latach powinny wygasać, a wynalazek powinien stawać się własnością publiczną – aby nie hamować postępu. Szczegółowe rozwiązania są różne w różnych krajach, czas, po którym patent wygasa, jest różny – ale na ogół nie większy niż 20 lat. Czasem można za dodatkową opłatą wykupić ochronę praw patentowych na dłuższy okres. Dokładne omówienie prawa patentowego to temat na osobny artykuł.
Jedna zasada jest we wszystkich krajach taka sama: prawa patentowe nie są wieczne i po jakimś czasie automatycznie wygasają.
Twórcy amerykańskiej konstytucji uważali, że ochrona praw autorskich jest ważnym zadaniem państwa – i dlatego w konstytucji zapisali, że Kongres ma prawo:
To promote the progress of science and useful arts, by securing for limited times to authors and inventors the exclusive right to their respective writings and discoveries.
Zagwarantować, na określony czas, autorom i wynalazcom wyłączne prawo do ich pism i odkryć, aby wspomagać postęp nauki i pożytecznych sztuk (Konstytucja USA, artykuł I, paragraf 8).
Proszę zwrócić uwagę, że ojcowie założyciele nie rozróżniali między prawami autorskimi przysługującymi artystom: pisarzom, malarzom czy kompozytorom, a prawami autorskimi wynalazców obmyślających nowy typ działa lub turbiny parowej. Prawo do dzieła każdego z nich powinny być chronione jednakowo.
W praktyce prawo podzieliło twórców na dwie kategorie: do pierwszej wrzucono ludzi dokonujących odkryć naukowych i technicznych. Ci, żeby uzyskać ochronę swoich praw, muszą swoje odkrycia zarejestrować, udowodnić, że nie są one oczywiste oraz że nikt wcześniej nie dokonał niczego podobnego – po czym uiścić słoną opłatę. W zamian uzyskują na swoje odkrycie patent ważny 5, 10, 15 czy 20 lat (różnie bywa). Po tym czasie patent wygasa.
Artyści i ludzie sztuki są traktowani inaczej niż uczeni i inżynierowie. Im prawa autorskie przysługują automatycznie. (Dlaczego?). Nie muszą swoich dzieł nigdzie rejestrować, aby uzyskać ochronę swoich praw. (Dlaczego nie muszą?). Nie muszą za nią uiszczać żadnych opłat. (Dlaczego nie muszą płacić? Gdy Ty, szanowny Czytelniku, kupisz dom i chcesz, aby państwo gwarantowało ci prawo własności, to musisz uzyskać wpis do ksiąg wieczystych – i zapłacić za to stosowny podatek. Dlaczego artyści nie płacą za ochronę własności intelektualnej?). Prawa autorskie przysługują artystom nie 10–20 lat od czasu dokonania wynalazku jak inżynierom – ale do końca życia, a potem jeszcze spadkobiercom przez 50–70 lat po śmierci właściciela praw!
To przecież jest skandal – i ewidentne deptanie zasady równości wobec prawa! Dlaczego wynalazca jakiegoś lekarstwa ma prawo korzystać ze swojego odkrycia przez parę krótkich lat, a autor przeboju będzie pobierał tantiemy do końca życia, a potem prawo do nich przekaże wnukom? Wszak, aby dokonać niejednego odkrycia naukowego, potrzeba wielu lat pracy i nieraz sporych inwestycji. Czy to uprzywilejowanie artystów nie jest niemoralne?
Otóż to uprzywilejowane traktowanie artystów wynika stąd, że stanowią oni kastę dość wygadaną i potrafili – tylnymi drzwiami – przekonać prawodawców, iż jako Wielcy Artyści nie mogą być traktowani tak jak zwykli śmiertelnicy – i dlatego ich prawa autorskie powinny być chronione lepiej i trwać dłużej niż innych. W dodatku ochrona ich praw należy im się za darmo.
Solidarność klasowa szeroko rozumianego środowiska artystycznego jest kolosalna: łatwiej było za komuny w latach 80. opublikować w polskiej prasie artykuł krytykujący socjalizm niż obecnie w wolnej i demokratycznej, pozbawionej cenzury Polsce opublikować tekst domagający się likwidacji Ministerstwa Kultury i zaprzestania finansowania działalności artystycznej za pieniądze podatników. Myśl, że teatry, galerie i wytwórnie filmowe powinny same zarabiać na siebie, a nie być utrzymywane z budżetu, stanowi taką herezję, że w ogromnej większości polskich (i nie tylko) gazet nie ma najmniejszych szans na to, aby „to przebiło się” przez redakcyjną cenzurę. Pracujący w redakcjach Kapłani Słowa takiej obrazoburczej myśli nie puszczą!
Z tego samego powodu pytanie, z jakiej racji muzyk rockowy ma prawo do tantiem za wykonywanie jego piosenki przez półwiecze po swojej śmierci, a konstruktor opatentowujący system kodowania muzyki tegoż grajka ma prawo do swojego wynalazku tylko przez parę lat, takie pytanie (na ogół) nie ma szans na ukazanie się w druku.
Teraz wracamy do kwestii, czy wolno muzykę kopiować, czy nie. Otóż kopiowanie jest oczywiście nieuczciwe – ale nieuczciwe jest też uprzywilejowane traktowanie w prawie autorskim dzieł sztuki w stosunku do wynalazków praktycznych. Prawa artystów i prawa wynalazców powinny być chronione tak samo – i powinno to być regulowane takimi samymi przepisami. Muzyk, który chce ochrony praw do swojego utworu, powinien go opatentować i uiścić za to opłatę – tak samo jak wynalazca penicyliny czy Viagry. Najdalej po 20 latach jego utwór powinien stać się własnością publiczną – tak samo jak wynalazek faceta rejestrującego nowy typ otwieracza do butelek piwa.
Gdyby artystów traktowano tak jak zwykłych śmiertelników, to zarówno oryginalne nagrania Beatlesów, Rolling Stonesów, Elvisa Presleya, jak i Pink Floyd byłyby już dzisiaj własnością publiczną – i każdy mógłby je legalnie powielać i sprzedawać. Co oznacza, że płyty z tymi utworami kosztowałyby nie 15 dolarów, lecz dolar pięćdziesiąt. Oczywiście – okrutnie uderzyłoby to po kieszeni artystów, którzy nie otrzymywaliby za nie tantiem – ale to nie moje zmartwienie. Najwyżej – zamiast zarabiać na albumie miliony (dolarów), dostawaliby tylko po setki tysięcy (dolarów) – i z głodu by nie zginęli. W najgorszym razie musieliby produkować więcej albumów z nowymi piosenkami. Britney Spears nie musi mieć pałacu w Kentucky, willi w Kalifornii i apartamentów na Manhattanie – jeden pałac jej w zupełności wystarczy!
Teraz możemy odpowiedzieć na pytanie, czy kopiowanie muzyki jest legalne czy nie. Jest nielegalne, ale nie ma powodu, aby kierować się prawem, w sytuacji gdy środowisko artystów kieruje się lewem i przyznaje sobie nieuzasadnione przywileje w stosunku do innych wynalazców.
A jeżeli ktoś ma wyrzuty sumienia, to niech przyjmie zasadę: po 20 latach prawa do większości patentów wygasają, dlatego nie będę kopiował muzyki ani filmów nowszych niż sprzed 20 lat, ale wszystko starsze – do woli.
Ludzie są – i powinni być – równi wobec prawa! Precz z przywilejami dla artystów! Na pohybel zgrai z ZASP–u, ZAiKS–u, Hollywood, wytwórni płytowych – pisarczykom, rymowaczom, grajkom, pacykarzom, pajacom i gryzipiórkom!
Oceń