Pierwszy List do Koryntian
W Wielki Piątek wylądowałem w agencji towarzyskiej. Bałem się wejścia w ból trzeźwego życia.
Nikt nie chciał się spotkać, żeby porozmawiać.
Wstrząsającą relację wejścia w nałóg, walki ze sobą i wychodzenia na prostą znalazłem w Internecie. Bohaterem opowieści jest anonimowy mężczyzna. W uzależnienie od seksu wpadł jako nastolatek.
Psycholog: – To wciąż mało znana choroba i przez to wstydliwa. Dlatego ludzie nie chcą o tym mówić, bo boją się odrzucenia.
NN: Mam 31 lat. Uzależnienie od seksu i chorej miłości jest moim problemem od 15 czy 20 lat, dokładnie nie pamiętam. W dzieciństwie doświadczyłem rzeczy, z którymi nikt nie nauczył mnie sobie radzić. Kiedy miałem pięć lat, umarł mój ojciec. Nie zdawałem oczywiście sobie sprawy, jak wielka to jest strata i jak wpłynie na późniejsze moje życie. Nie przeżyłem żalu. Zepchnąłem go w głąb duszy. Ale pamiętam swój strach; pamiętam, że pytałem matki: „A co będzie, jak Ty też umrzesz? Gdzie ja mam wtedy iść? Daj mi jakiś adres”.
Byłem żywym dzieckiem. Często łamałem zakazy. Za którymś razem matka poprosiła obcego mężczyznę, żeby ze mną „zrobił porządek”. Zostałem skatowany. Za pozwoleniem matki. Ja, mały chłopiec, odebrałem to jako osobistą klęskę – zostałem pobity przez silniejszego samca. Do tego poczułem się opuszczony przez najbliższą mi osobę.
Z tego doświadczenia wyniosłem poczucie, że każdy może ze mną wszystko zrobić, że nie należy mi się ochrona, możliwość obrony, poczucie, że jestem kiepskim mężczyzną, który nie potrafi się obronić. Absurdalne? Prawdziwe.
Dziś oceniam, że z różnych doświadczeń życiowych, te dwa wydarzenia miały najmocniejszy wpływ na mój rozwój do dziś.
Poprawia nastrój
– Przyczyn uzależnienia od seksu jest wiele i dotyczą każdej dziedziny życia. – Grażyna Anielak jest psychologiem. Pracuje z osobami uzależnionymi od seksu i spotyka się z różnymi przypadkami. Zna je na wylot. Wie, że ludzie szukają ucieczki w seksie, bo są zestresowani w pracy, przeżywają niepowodzenia, załamanie albo mają zbyt niskie bądź zbyt wysokie mniemanie o sobie. – Wystarczy, że ktoś taki przypadkowo natknie się na portal ze stronami erotycznymi i gdy zauważy, że przyniosło to zmianę nastroju, przy każdym kolejnym problemie zaczyna w ten sam sposób szukać pocieszenia dla siebie – mówi psycholog.
Kiedyś przyszedł do niej młody mężczyzna. Gdy miał 11 lat, dla zabawy udawał ze starszym kolegą zachowanie seksualne dorosłych. – Niby się bawili – opowiada psycholog. – Ale starszy kolega wykorzystał go seksualnie. Został skrzywdzony, co odbiło się potem na jego dorosłym życiu.
Czasami powodem uzależnienia jest doświadczenie wyniesione z domu rodzinnego. Nieraz z pozoru zupełnie niewinne. – Wystarczy, że dziecko zobaczy pornografię w rękach rodziców albo starszego brata i nabiera przekonania, że to musi być dobre, skoro akceptują to osoby, które darzy autorytetem – mówi Anielak.
O uzależnieniu wie i to, że jak każda inna choroba, dopaść może każdego. – Zarówno bogatego, jak i biednego, analfabetę i wykształconego. Bo wszyscy ludzie chorują.
NN: Mniej więcej w tym czasie przez przypadek odkryłem sposób, który co prawda nie leczył, ale zabijał cierpienie, bo odrywał od rzeczywistości. Odkryłem masturbację i korzystanie z pornografii. Stan, którego doznawałem, pozwalał na chwilową, ale całkowitą ucieczkę od rzeczywistości.
Są ludzie, którzy żeby oderwać się od tego, co boli, uciekają w alkohol, sen, hazard, telewizję, wyczyn, leki uspokajające, jedzenie, pracę, hobby, adrenalinę. Moim głównym lekarstwem, głównym kierunkiem ucieczki stał się seks.
W zasadzie jestem przypadkiem klasycznym; zawsze czułem się z tym źle. W licznych zrywach, we wszystkich okresach chciałem z tym zerwać. Był to dla mnie problem religijny – pojmowałem to w kategoriach winy i grzechu. Dodatkowo obniżało to poczucie mojej wartości (Jak to?! To JA muszę TAK!!?). Zawsze uważałem, że to przez słabość charakteru tkwię w tym problemie.
Po każdej przegranej walce z sobą decydowałem, że to był „ostatni raz”. Czasem po takiej decyzji myślałem, że skoro zwycięstwo jest już przesądzone, to pozwolę sobie jednak na ten „ostatni raz”.
Tylko z imienia
Anonimowi Uzależnieni od Seksu i Miłości (SLAA) – tak nazywa się wspólnota osób, które podjęły walkę z nałogiem. Ci, których widziałem, to kulturalni, inteligentni mężczyźni. Niektórzy w garniturach i z aktówkami zdradzającymi dobre zawody. Był ktoś z dobrą angielszczyzną.
– Jesteśmy ludźmi w różnym wieku i z różnymi doświadczeniami. Łączy nas jedno: przyznanie się do uzależnienia od seksu i miłości i wola zdrowienia – mówi Aldona, rzecznik SLAA. – Ważne jest, że każdy z nas czuje, że chce zmienić swoje życie. I że to jest właśnie ten moment.
Spotykają się raz w tygodniu na zamkniętych mityngach. Raz w miesiącu mityng jest otwarty – może przyjść wtedy każdy, kto jest zainteresowany problemem albo zastanawia się, czy uzależnienie od seksu i chorej miłości jego też dotyczy.
Aldona: – Podczas mityngów nie oceniamy, nie krytykujemy, nie udzielamy rad. Odwołujemy się do własnych doświadczeń z naszej choroby i zdrowienia.
Przedstawiają się wtedy z imienia. Anonimowość to fundament wspólnoty. W swoim kodeksie zapisali: „Anonimowość stanowi duchową podstawę wszystkich naszych Tradycji, przypominając nam zawsze o pierwszeństwie zasad przed osobistymi ambicjami”.
Na słowo „dziennikarz” reagują alergicznie. Podobno ktoś przyszedł kiedyś na otwarty mityng, a potem opisał wszystko prześmiewczo.
Dwa razy zostawiałem numer telefonu. Obiecali, że oddzwonią z jakąkolwiek informacją. Nikt nie zadzwonił. Tylko z Aldoną udało mi się porozmawiać. Mailowo.
NN: W czasie studiów moje poczucie niskiej wartości było częściowo uśpione przez to, że byłem normalnym studentem, a nawet wybijałem się. Kiedy przyszła wielka miłość, problem przygasł i miałem cztery lata względnego spokoju z kilkoma wpadkami z masturbacją. W tym czasie próbowaliśmy z narzeczoną utrzymywać czystość przedmałżeńską. Wierzyliśmy, że buduje to trwały fundament pod przyszły związek. Był to ciężki czas. Potem przyszedł czas na udane, przynajmniej początkowo, małżeństwo.
Ale prawdziwe problemy zaczęły się dla mnie dopiero po studiach, w momencie, kiedy odczułem stres związany z pracą, karierą i z wyborem drogi, która zapewni byt rodzinie, a mnie samorealizację. Bez wsparcia ojca sam siebie musiałem uczyć, jak być mężczyzną. Nie wytrzymywałem napięć i znów szukałem ulgi w świecie pornografii i w masturbacji. Nieświadomie wyładowywałem frustracje na swojej żonie. Stopniowo pogarszały się nasze relacje.
Pierwsza większa klęska: płatny seks.
Używanie zamiast uczucia
Za garniturami, aktówkami zdradzającymi dobre zawody i nienaganną angielszczyzną ludzi, którzy przychodzą na mityngi, kryją się prawdziwe dramaty: nieudane związki, nieszczęśliwe małżeństwa, rozbite rodziny, zaniedbywanie pracy, długi.
– Takiej osoby nie stać na normalne relacje uczuciowe z drugą osobą – przekonuje Grażyna Anielak. – Uzależniony od seksu mąż zaczyna „używać” żony do zaspokojenia swoich chorych potrzeb. Nie stać go już na bliskość uczuciową. To jest chora miłość. Tak samo jak mężczyzn, dotyczy to również kobiet – dodaje.
Koszmar prześladuje nie tylko w domu. Do jej gabinetu przychodzą ludzie, którzy mówią, że zasiadają w pracy przy komputerze, żeby coś zrobić, i wystarczy, że tylko na chwilę otworzą erotyczny portal, by zawalić tamto.
W swojej poradni spotyka osoby, którym erotomania zniszczyła zdrowie, tak jak niszczy alkoholikom albo narkomanom. – Bo gdy całe noce oglądają strony pornograficzne, są chronicznie niewyspani. Źle się odżywiają – opowiada.
Ubolewa, że taki nałóg, podobnie jak uzależnienia od innych zachowań – na przykład hazardu albo Internetu, jest jeszcze mało rozpoznany. O alkoholikach są książki, filmy, istnieją poradnie. A o uzależnieniu od seksu prawie się nie mówi. – Jeżeli nie ma wiedzy na temat nałogu i jego leczenia, to jest większy lęk przed odkryciem i odrzuceniem.
NN: Prawdziwa jazda bez trzymanki; onanizm, kupowanie seksu, jednorazowe, przygodne kontakty seksualne, seks bez zobowiązań, przelotne związki. Wszystko to przeplatane okresami walki z tą „słabością”. Wypadłem z wirażu tego błędnego koła, bardzo swoją żonę kochając, będąc bardzo zrozpaczony, bardzo bezradny. Aż nie chce mi się dziś wierzyć, ale wtedy na to, co się działo patrzyłem pod kątem „naszych”, a nie moich problemów. A winę widziałem tylko w żonie. Dziś wiem, że musiałem, po prostu musiałem być ślepy na krzywdę, którą jej wyrządzałem, aby móc nie dostrzegać prawdy o sobie, własnych braków i krzywdy z dzieciństwa.
Wyprowadziłem się z domu, bo miotając się w rozpaczy, nie widziałem drogi wyjścia z błędnego koła małżeńskiego impasu.
Dwanaście Kroków
Jest rok 1976. W bogatych społeczeństwach Zachodu od kilku lat trwa rewolucja obyczajowa, a z nią narkotyki i tak zwana wolna miłość. Są już ofiary: zniszczone używkami organizmy, śmierci z przedawkowania leków i alkoholu, niespotykany wzrost chorób wenerycznych. Za kilka lat pojawi się AIDS.
W Bostonie na Wschodnim Wybrzeżu Stanów Zjednoczonych spotyka się grupa ludzi, która zerwała z alkoholem, narkotykami i lekami. A mimo to ich życie popada w coraz większą ruinę. Żyją tak, jakby to nie oni kierowali swoim życiem, ale jakaś niszczycielska siła.
Wszyscy wiedzą, że ich problem leży gdzie indziej niż chemiczne używki. Nim zaczęli brać narkotyki, byli już uzależnieni od seksu, fantazji erotycznych i romansów. To prawdziwe podłoże ich cierpienia. Zakładają wspólnotę Sex and Love Addicts Anonymous (SLAA), czyli Anonimowi Uzależnieni od Seksu i Miłości.
W Polsce pierwsza grupa zawiązuje się w 1993 roku w Warszawie. Nazywają się Anonimowi Erotomani. Kolejne grupy powstają w innych miastach. Po kilku latach zrezygnują ze starej nazwy – źle się kojarzy. W 2000 roku w Płocku powstaje pierwsza w Polsce grupa SLAA. Latem 2009 w całym kraju jest już prawie 40 takich wspólnot.
Swoją działalność opierają na modelu Dwunastu Kroków i Dwunastu Tradycji, które wcześniej wypracowali Anonimowi Alkoholicy. „Jedynym wymogiem przynależności do Wspólnoty jest pragnienie, by przestać obracać się we wzorcach nałogowego seksu i nałogowej miłości” – zapisali w preambule.
Do seksualnej i emocjonalnej trzeźwości ma ich prowadzić właśnie stosowanie programu Dwunastu Kroków. Pierwszy mówi: „Przyznaliśmy, że jesteśmy bezsilni wobec uzależnienia od seksu i miłości – przestaliśmy kierować swoim życiem”. Drugi: „Uwierzyliśmy, że Siła Większa od nas samych może przywrócić nam zdrowie”. Trzeci: „Postanowiliśmy powierzyć naszą wolę i nasze życie opiece Boga, jakkolwiek Go pojmujemy”.
NN: W Wielki Piątek tego roku, w opustoszałym po pracy biurze, szukając w Internecie pornografii, uświadomiłem sobie, co robię, i przeżyłem gwałtowne olśnienie. Pierwszy raz w życiu przyznałem się przed sobą, że Jestem bezsilny! Ja, który mogę wszystko, jestem rzucony na kolana!!! Boże, Ty mi już lepiej nie pomagaj, Ty mnie, cholera, ratuj!! Czułem strach, ale też cień niewytłumaczalnej nadziei.
Niestety tuż przed Liturgią Wielkopiątkową wylądowałem w agencji towarzyskiej. Chyba podświadomie bałem się wejścia w ból trzeźwego życia. Do kościoła zaszedłem, czując się jak śmieć, ale też podejrzewając, że jeśli jest gdzieś dla mnie deska ratunku, to trzeba się przełamać i jej szukać.
Kilka dni później poznaję na spowiedzi zakonnika, który daje mi dużo do myślenia. Równolegle dostaję odpowiedź z adresem spotkań grupy wsparcia dla osób z podobnymi problemami i tego dnia pierwszy raz w życiu mówię sobie i drugiemu człowiekowi: „Jestem uzależniony”.
Z zębem do dentysty
Marianin ksiądz Robert Krzywicki jest duszpasterzem Licheńskiego Centrum Pomocy Rodzinie i Osobom Uzależnionym. – Wiara może pomóc w walce z nałogiem, także z nałogiem seksu i chorej miłości, bo uczy prawdziwych relacji z Bogiem i człowiekiem, a osoba uzależniona żyje w świecie fikcyjnym – zapewnia. Jego zdaniem, chrześcijaństwo daje taką szansę. – Bo proponuje odpuszczenie grzechu i przebaczenie. Nie skazuje człowieka na życie z ciągłym poczuciem winy, które często jest podstawą uzależnienia – tłumaczy.
Ksiądz Robert powtarza też, że sama wiara nie wystarczy, by wyjść z nałogu. Potrzebna jest jeszcze fachowa pomoc psychologa czy terapeuty.
Nim zaczął pracować z uzależnionymi, studiował w Rzymie teologię prawosławną. Poznał gruntownie zrodzoną kilkanaście wieków temu herezję monofizytyzmu. Jej zwolennicy utrzymują, że w Chrystusie jest tylko jedna, boska natura. Pomijają natomiast ludzką naturę Zbawiciela. Dzięki tej wiedzy udaje mu się uniknąć błędu monofizytów w pracy z uzależnionymi. – Chrystus jest prawdziwym Bogiem i prawdziwym człowiekiem – powtarza. Teologiczną prawdę stosuje w rozmowach z uzależnionymi i ich bliskimi. – Nie można łudzić nikogo, że wystarczy się pomodlić, a resztę Pan Bóg sam załatwi. To byłby czysty monofizytyzm – mówi.
Ksiądz Robert obrazowo objaśnia to tak: – Jak kogoś boli ząb, może się pomodlić o cierpliwe znoszenie cierpienia, ale musi też iść do dentysty.
NN: Dziś 53 dzień odstawienia nałogowych zachowań seksualnych i miłosnych. Ból i żal po stracie nałogowej przyjemności. Zdrowienie zabiera mi niemal całą energię, zwolniłem na wielu polach życiowych. Ale priorytet jest jasny: zdrowienie za wszelką cenę. Wewnętrznie kusi mnie, żeby napisać, że „dam radę, że będę walczył”. Ale wiem, że jedyne, co mogę; to oddać całe swoje życie Bogu. ON może wszystko i chce tylko, żebym Mu bez reszty zaufał i oddał się Mu cały ze swoim życiem. OK, wiem, co mam robić, ale dlaczego jest to takie trudne?
Myślą, że to normalne
– Wiele osób uzależnionych od seksu żyje w przekonaniu, że to, co robią, robią wszyscy – uważa Grażyna Anielak. – Jeśli mąż ogląda pornografię, to myśli, że wszyscy mężczyźni tak robią. Niestety, jego żona też tak często myśli.
Pani psycholog mówi, że podobnie jest z odwiedzaniem agencji towarzyskich. – Ci, którzy korzystają z usług prostytutki, myślą, że wszyscy mężczyźni to robią.
Kiedy zapala się czerwona lampka?
Psycholog: – Kiedy żona zauważy któregoś dnia, że mąż do czwartej nad ranem ogląda w komputerze strony pornograficzne, a mówił, że będzie pracował. Albo gdy wyczuwa, że życie seksualne jej partnera stało się nudne, pospieszne. Wtedy sama zaczyna szukać przyczyn.
Uzależnieni też w którymś momencie zauważają, że coś jest nie tak. Jak reagują? – Niektórzy zaczynają szukać pomocy – mówi Grażyna Anielak. – A niektórzy włączają mechanizmy obronne i dalej pozwalają sobie na chore zachowania.
NN: Wiedziony impulsem, poszedłem do żony, proponując pojednanie. Usłyszałem, że chce rozwodu. Że mnie nie kocha. Po raz pierwszy w życiu doświadczyłem rozpaczy. I wiem już, co znaczą słowa: „świat mi się zawalił”. Nie chciałem żyć, modliłem się o śmierć. Pisałem rozpaczliwe listy, których na szczęście nie wysłałem.
Uświadomiłem też sobie, że dotychczas miałem niewłaściwą motywację do zdrowienia z nałogu. Dotychczas zdrowiałem „dla nas”, podświadomie byłem pewny naszego pojednania i myślałem, że zdrowiejąc, buduję fundament pod ten związek. W bólach zrozumiałem, że to mrzonki. Świadomy powrót do nałogu byłby samobójstwem. Nie było innej alternatywy, jak zacząć chcieć zdrowieć dla siebie.
Facetowi uchodzi
Z uzależnienia od seksu i chorej miłości leczy się więcej mężczyzn niż kobiet. Nie musi to jednak wcale oznaczać, że wśród seksoholików dominują mężczyźni. Grażyna Anielak tłumaczy to tak: – Facet oglądający pornografię może liczyć na większe zrozumienie niż kobieta, którą ktoś przyłapałby na tym samym. W naszym społeczeństwie mężczyźnie i ojcu więcej się wybacza niż kobiecie i matce.
NN: Dziś staram się czerpać poczucie własnej wartości od Boga i staram się nie szukać podziwu w oczach innych. Rozumowo wiem, że nie jestem ani lepszy, ani gorszy od innych. I również ten rozum przeciwstawiam wciąż tkwiącym we mnie negatywnym przekazom z dzieciństwa. Dziś po prostu staram się i jak mi coś wychodzi, to zwyczajnie się cieszę. A jak nic nie idzie, to staram się przyjmować to lekko i pamiętać, że sukcesy nie stanowią o mojej wartości. Nie jest to proste i zawsze w tle czuję potrzebę bycia docenionym przez innych.
Można wrócić
Alkoholik, który się leczy i któremu udaje się nie pić, musi pamiętać o jednym: że nie ma powrotu do picia kontrolowanego. Każdy kieliszek może zakończyć się powrotem do nałogu.
Grażyna Anielak: – Z uzależnieniem od seksu jest inaczej. Od zaburzonej realizacji sfery seksualnej można dojść do zdrowej miłości, opartej na uczuciu.
Psycholog zna takie osoby, które wyleczyły się z nałogu. Żyją w normalnych związkach i nie muszą zachowywać wstrzemięźliwości seksualnej, żeby z powrotem nie wpaść w uzależnienie. – Co nie znaczy, że ktoś taki raz na jakiś czas może sobie obejrzeć pornografię – mówi.
NN: W Wielkanocny wieczór napisałem smsa: „Czuję wyraźnie, jak Jezus mnie wyzwala. Ile zrobił już dla mnie przez ostatnie dwa lata”.
Nie wysłałem go do nikogo.
Przy pisaniu tego artykułu korzystałem ze stron: www.slaa.pl i www.nadziejaocalenia.webpark.pl
Oceń