Automaty do gier online w kasynie za darmo 2024

  1. Rtbet Casino Pl 2025 Review: Symbole bonusowe, które uruchomiły tę funkcję, są zablokowane na spinach, które pozostały.
  2. Kasyno Na Pieniądze - Musisz dopasować symbole i możesz to zrobić tylko z 3 z nich w kombinacji.
  3. Darmowe Spiny Kasyno Online: Branża gier ewoluowała bardzo na przestrzeni lat.

Wszystkie 3d sloty bez rejestracji do pobrania za darmo

Darmowa Gra W Blackjacka
Zrobiłem to z zaledwie kilkoma symbolami z logo high-pay i mnożnikiem wygranych x7, co pokazuje, że jest o wiele więcej możliwości zarezerwowanych dla tych, którzy mają szczęście Irlandczyków.
Automat Do Gier Pirate 21 Gra Za Darmo Bez Rejestracji
Ponadto, istnieje kasyno na żywo dla doświadczonych graczy, którzy szukają więcej emocji i zabawy.
Automat Wild Pops ma procent zwrotu wynoszący 96,2%, 5 wirujących bębnów i 33 614 linii wypłat.

Gry hazardowe w toruniu

Bonusy Automaty
Oba kluby zyskają dostęp do wielu dodatków, profitów i promocji.
Najlepsze Polskie Kasyna Online
Wystarczy kliknąć na jedno lub więcej pól, aby postawić zakład.
Automat Do Gier Zeus Vs Hades Gods Of War Gra Za Darmo Bez Rejestracji

Mój Magnificat
Oferta specjalna -25%

Dlaczego? Biblijne podstawy katolicyzmu

0 votes
Wyczyść

Chciałam napisać o modliwie. Temat wydawał mi się tak bardzo aktualny właśnie dlatego, że dotyczy, i powinien dotyczyć, naszego codziennego życia.

Pełna dobrej chęci zabierałam się wielokrotnie do roboty pod wpływem tej całkiem trafnej na moje oko intuicji, a tu raptem totalna pustka i poczucie banalności wypełniającej moje własne słowa. Może nie jest to takie dziwne: na temat modlitwy lub tego, jak się modlić, napisano przecież całe potoki słów, niektóre bardzo mądre, inne trochę mniej, ale wszystkie odwołujące się prędzej czy później do osobistego doświadczenia autora.

Z dzieciństwa pamiętam modlitwę po angielsku, którą starannie wypowiadałam co wieczór, klęcząc przy łóżku:
„Gentle Jesus, meek and mild, look upon a little child. Pity my simplicity, suffer me to come to Thee”
(„Słodki Jezu, łagodny i pokorny, wejrzyj na małe dziecię. Zlituj się nad moją prostotą i pozwól do Ciebie przyjść”).

Słowa są fragmentem znacznie dłuższego hymnu napisanego przez Charlesa Wesleya, angielskiego teologa i duchownego, współtwórcy wraz z bratem, Johnem, ruchu metodystycznego.

Była to modlitwa totalnego zawierzenia się Komuś, kto jest kochający i bliski, modlitwa, która pozwoliła mi zasnąć w spokoju, w poczuciu całkowitego bezpieczeństwa.

Kiedy straciłam tę ufność? Gdy mój wewnętrzny, samolubny głos zaczął zagłuszać moją prostą, codzienną modlitwę.

Teoretycznie robiłam postępy: do tej dziecinnej dołączałam te najważniejsze: Ojcze nasz (także po angielsku), a potem Zdrowaś Maryjo, Chwała Ojcu (po włosku, a potem po łacinie), modlitwę do Anioła Stróża, modlitwę za zmarłych, wszystkie wymawiane z żelazną konsekwencją, co wieczór przed spaniem. Ale z upływem lat, coraz bardziej zaczynało pachnieć to rutyną i nudnym obowiązkiem.

Najbardziej irytowało mnie odmawianie różańca. Pamiętam, jak z moją najlepszą przyjaciółką Eleną dostałyśmy ataku śmiechu w małym, wiejskim kościółku, do którego kazano nam pójść na różaniec i litanię. Ważniejsze niż modlitwa były nasze białe koronkowe welony, modlitewniki w sztywnych okładkach z masy perłowej i różańce z tego samego materiału, które dostałyśmy na Pierwszą Komunię.

Teraz, od paru lat, każdego piątego sierpnia, w dniu Święta Matki Boskiej Śnieżnej, odbywamy swoją własną pielgrzymkę do sanktuarium Jej poświęconego, które znajduje się na szczycie dość stromej góry w okolicach Greve in Chianti, tam, gdzie obie spędzałyśmy nasze dzieciństwo. Kto by rozpoznał w tych dwóch zdyszanych kobietach w średnim wieku, bez białych welonów i modlitewników, dwie chichoczące dziewczynki? Ten nasz różaniec jest siłą rzeczy inny, bo teraz chcemy go odmawiać. Wkładamy do niego nasze troski i nadzieje, a jeżeli się śmiejemy, to z radości, że jesteśmy w tym dniu znowu razem.

Czytam ostatnio książkę Carla Marii Martiniego, jezuity, byłego arcybiskupa Mediolanu i jednego z najciekawszych teologów współczesnego Kościoła. Jej tytuł brzmi Qualcosa di cosi‘ personale – Meditazioni sulla preghiera (Coś tak bardzo osobistego – Rozważanie o modlitwie). W jednym z rozdziałów analizuje on najpiękniejszy według mnie hymn miłości do Boga: Magnificat.

Maria odpowiada na powitanie Elżbiety wybuchem radości: „Wielbi dusza moja Pana i raduje się duch mój w Bogu, Zbawicielu moim (…)”.

Martini pisze: „Stańmy przed modlitwą Marii i zapytajmy samych siebie, jaki mógłby być nasz Magnificat; jakimi słowami i w stosunku do jakich zdarzeń moglibyśmy go wyrazić; jakie mogłyby być w naszym życiu te wielkie dzieła Boga, za które wielbimy Pana. Niech każdy z nas ma odwagę otworzyć serce, aby odszukać w swoim życiu osobistym wielkie chwile obecności Boga”.

Jaki jest mój Magnificat?
Czy w ogóle istnieje w moim życiu taki hymn całkowitej miłości i oddania?
Czy potrafię codziennie radować się w Bogu, Zbawicielu moim? Czy też odwrotnie, mam Mu za złe, ponieważ On, rzekomo, pozwolił na wszystkie moje nieszczęścia i niepowodzenia?

Mój Magnificat zaczął się nieśmiało, szeptem, w chwili bólu i trudności, tam, gdzie teoretycznie nie było miejsca na chwalenie Wszechmocnego. W tamtej chwili zdałam sobie sprawę, że jestem w stanie ponownie się modlić, jak to małe dziecko dawno temu, że rozpoznaję w sobie Ducha, który woła „Abba, Ojcze”. Nie dzięki moim słowom, nie dzięki monologowi, który prowadziłam latami sama ze sobą, myśląc, że rozmawiam z Bogiem, ale dzięki Jego słowom wypowiedzianym ustami młodej kobiety z Nazaretu bardzo wiele lat temu.

Mój Magnificat
Tessa Capponi-Borawska

urodzona 3 marca 1959 r. we Florencji – ukończyła studia historyczne na tamtejszym uniwersytecie, do Polski przyjechała w 1983 roku, przez wiele lat wykładała na Uniwersytecie Warszawskim. Od wielu lat publikuje w „Twoim...

Produkt dodany do koszyka

Zobacz koszyk Kontynuuj zakupy

Polecane przez W drodze