Hewel. Wszystko jest ulotne oprócz Boga
Rdz 15,1-6. 21,1-3 / Ps 105 / Hbr 11,8 19 / Łk 2,22-40
Było to ubiegłej zimy. Jak zwykle zostałem zaskoczony końcem kalendarza. Ostatnia oderwana kartka czekała na swoje miejsce w koszu. Jak to? Tak szybko przeminął, bez żadnego śladu? Jeszcze niedawno gruby plik mówił, że czasu jest bardzo dużo. Zły na siebie, a przede wszystkim na te setki dni, które minęły, trafiłem na opowieść o innych dniach, takich, które się wypełniły.
Gdy zestawimy fragment Ewangelii z dzisiejszą datą końca roku kalendarzowego, staniemy wobec pewnego wyboru. Od nas zależy, jak określimy nasze dni: czy „mijają”, czy też „się wypełniają”. Ewangelia nie jest bezstronna i daje trzy małe podpowiedzi. Oto one.
W historii Świętej Rodziny widzimy, że Maryja z Józefem przyjmują Syna Bożego i nie zatrzymują Go dla siebie. Postępują zgodnie ze zwyczajem, przynoszą Jezusa do świątyni, aby ofiarować swego Syna Bogu.
Nasze chwile życia, minuty, lata, cały „nasz czas” należy w ostateczności do Boga. To pierwsza nauka, przyjmowania i oddawania Panu tego, co najbliżej skóry, co się wydaje najbardziej „moje”.
Dalej spotykamy Symeona cierpliwie (kilkadziesiąt lat!) czekającego na Boże znaki, który się modli: „Teraz, o Panie, pozwól odejść słudze Twemu w pokoju, bo moje oczy ujrzały Twoje zbawienie”. To postawa i słowa kogoś, kto doświadcza „wypełniania się” obietnicy.
Ta druga nauka podpowiada, że konieczna jest cierpliwość w odkrywaniu naszego miejsca w większej, Bożej całości i sensu tego, co tworzymy.
Symeon, mówiąc o Dziecięciu: „Oto Ten będzie znakiem upadku i nawrócenia wielu w Izraelu”, zapowiada rodzicom, że dzieło Jezusa rozkwitnie później, wyda owoce, których nie ujrzą swoimi oczami.
To trzecia wskazówka, gdyż dobre dzieła żyją i za 100 czy 500 lat wydadzą plony, których nie zobaczymy.
„Wrócili do Galilei… Dziecię zaś rosło i nabierało mocy”, bo te cuda się dzieją między kartkami kalendarza, które nie mijają, tylko się wypełniają.
Oceń